- Na jaki film pójść do kina w Polsce, gdy wreszcie je otworzą?
- Ojciec (The Father)
- Cruella
- Nomadland
- Mortal Kombat
- Godzilla vs. Kong
- Ciche miejsce 2 (A Quiet Place Part II)
- Na rauszu (Druk)
- Obecność 3: Na rozkaz diabła (The Conjuring: The Devil Made Me Do It)
- Minari
Ojciec (The Father)

- Co to: dramat o starcu cierpiącym na demencję z wybitną kreacją Anthony’ego Hopkinsa
- W kinach od: 21 maja
- Reżyseria: Florian Zeller
Demencja to okropna choroba, bowiem zamyka ona człowieka we własnym, pełnym majaków i fikcji świecie, a także ogranicza trzymające nas przy świadomości istnienia zmysły. Szczerze współczuję wszystkim osobom muszącym się z nią zmagać, choć zdaję sobie sprawę, że część społeczeństwa nie do końca rozumie dramat, jaki przeżywają cierpiący na owo schorzenie ludzie. Dobrze więc, że powstał taki film, jak Ojciec, który pokazuje nie tylko najsmutniejsze strony demencji, ale i pełne motywacji starcie człowieka z własną nieco podziurawioną psychiką.
Główny bohater dzieła, Anthony (imię zresztą nieprzypadkowe, o czym zaraz opowiem), ma bowiem na karku 80 lat i powoli zaczyna odczuwać typowe dla swojego wieku „odstępstwa” od zdrowia fizycznego i psychicznego. Zauważa je też przebywająca z nim córka, Anna. Anthony bardzo często miewa wahania nastroju, potrafi zachowywać się uparcie i nieracjonalne, a także walczy o znalezienie się w centrum uwagi. Te typowo dziecięce cechy charakteru nie wynikają jednak z niczego innego, jak z postępującej choroby. Choroby, z którą mężczyzna postanawia walczyć. To z pewnością seans niełatwy. Zapewnia on masę wzruszeń i daje spore pole do refleksji.
Nie muszę chyba mówić, że bardzo trudno jest odegrać osobę zagubioną w demencyjnym świecie. Do tego zadania potrzebowano kogoś wyjątkowego, dlatego też Anthony’ego zagrał jego imiennik, Anthony Hopkins – nadal aktywny zawodowo pomimo 83 wiosen w swoim życiowym CV. Wszyscy pamiętają go zapewne z roli Hannibala Lectera, w Ojcu jednak aktor ten budzi bardziej podziw i współczucie aniżeli strach i pogardę. Ponownie zresztą wspomnę o Oscarze, bowiem Hopkins tą kreacją zapewnił sobie ową statuetkę, a ta z pewnością stanowi ważny stempel na jego karierze.
