Satellite Reign. Gry, które prawdopodobnie ominąłeś w 2015 roku
Spis treści
Nie dajcie się zwieść tej ferii barw – rzeczywistość w Satellite Reign wygląda znacznie mniej kolorowo.
Ufundowane na Kickstarterze Satellite Reign w pełni zasłużyło na tytuł duchowego spadkobiercy kultowego Syndicate’a z 1993 roku: te dwie pozycje łączą podobne rozwiązania w mechanice rozgrywki, klimat cyberpunkowej degeneracji, napędzanej coraz szybszym postępem technologicznym, oraz bardzo oszczędny sposób prowadzenia narracji. Ale choć dzieło 5 Lives Games jest pięknym ukłonem w stronę klasyki, absolutnie nie można powiedzieć, że zatrzymało się w pierwszej połowie lat 90.. Widać to w świetnie prezentującej się stronie wizualnej: szczególnie rozświetlone neonami miasto wygląda naprawdę rewelacyjnie, przywodząc na myśl stare filmy science fiction, z Łowcą androidów na czele. Także rozgrywka potrafi pokazać pazur: to, ile mamy swobody w rozwoju każdego z naszych czterech agentów oraz rozwiązywaniu poszczególnych problemów, powinno zachwycić każdego miłośnika strategii. Czy wparować do wrogiego pomieszczenia z przytupem, wykopując drzwi i zasypując gradem kul wszystko, co się rusza, czy może poświęcić więcej czasu na eksplorację, by odkryć jakieś sekretne przejście? A może po prostu wręczyć odpowiedniej osobie łapówkę i wmaszerować bezpiecznie tam, gdzie powinno czyhać na nas śmiertelne zagrożenie? Satellite Reign wybitnie radzi sobie z zapewnieniem graczowi tego, że jeśli ten tylko zechce, żadne jego podejście do kolejnego etapu nie będzie takie samo. To nie tylko hołd dla Syndicate’a, ale też jedna z najprzyjemniejszych niespodzianek dobiegającego końca roku.