Technologiczna masakra. Borderlands 4 to podróż w przeszłość, której nikt nie chciał. Ta seria zatrzymała się w 2012 roku
- W końcu zainwestujecie w ciekawszą rozgrywkę, tak?
- Narracja znów leży i kwiczy
- Technologiczna masakra
- Hasło o grze premium i obwinianie graczy raczej nie pomaga
Technologiczna masakra
O tym, że Borderlands 4 jest optymalizacyjnym potworkiem, rozpisał się już Mikołaj w swojej recenzji technologicznej. I na nic zdają się tłumaczenia, że „mówimy o grze premium”, ponieważ oprawa graficzna zdecydowanie o tym nie świadczy. Animacje postaci okazują się praktycznie takie same jak w poprzedniej części, a do tego radykalnie zmniejszono liczbę cutscenek, podobnie jak ikonicznych tablic prezentujących bossów lub kluczowe postacie fabularne. Owszem dodano lepsze cieniowanie czy inne detale, ale stylistyka została taka sama i nie za bardzo widać, skąd tak wysokie wymagania sprzętowe.
A jednak płynność rozgrywki to ważna rzecz w produkcji tak dynamicznej i nastawionej na masę wybuchów na ekranie. Już nawet nie będę się pochylał nad systemem SHiFT służącym do łączenia się graczy – tutaj jak nie było dobrze, tak teraz jest co najwyżej średnio. Kilkakrotnie wspólnie ze znajomymi mieliśmy problem z jego stabilnością. A to, niestety, niezbyt dobrze wpływało na komfort rozgrywki.

To mają być wiszące zwłoki czy manekiny? Momentami lenistwo twórców przeraża.Bordelands 4, Gearbox Software, 2025.
Brak odnalezienia się na rynku
Powiedzmy sobie szczerze – seria Borderlands mocno podupadła od czasów „trójki”, jeśli chodzi o liczbę fanów. Wynika to nie tylko z kwestii związanych z samą rozgrywką, ale także z dalszego rozwoju. Już pierwsze DLC okazały się kontrowersyjne, ale przynajmniej dostaliśmy całkiem spore, fabularne dodatki.
Potem nastąpił zjazd formy, co mocno rzucało się w oczy w Tiny Tina’s Wonderlands – z obiecanych DLC fabularnych pojawiły się jedynie miałkie areny z kolejnymi (mocno niezbalansowanymi) bossami. I to także odbiło się solidnie na opinii Gearbox Software, zwłaszcza że część fanów kupiła najdroższe edycje, aby zyskać dostęp do obiecanych rozszerzeń.
Deweloperzy zdają się nie mieć pomysłu, jak rozwijać te gry jako strzelanki z mocnym naciskiem na kooperację. A takich na rynku przecież nie brakuje. Wydaje się, że pewne myślenie utknęło gdzieś w 2012 roku, gdy The Borderlands 2 święciło ogromne sukcesy, zgarniając liczne nagrody. Brakuje tutaj prokonsumenckiego podejścia, pokazania, że to produkcja dla wszystkich graczy, a nie tylko dla fanów, którzy sięgną głęboko do kieszeni. A niektóre komentarze pod adresem „czwórki” zdecydowanie nie pomogły zbudować lepszego PR.
