Puste znajdźki. Pomysły, które nie sprawdziły się w Cyberpunku
- Elementy Wiedźmina 3, które nie sprawdziły się w Cyberpunku 2077
- Puste znajdźki
- Notatki w roku 2077? Serio?
- Hakowanie gwinta nie powiodło się
- W Wiedźminie 3 był kiepski ekwipunek? Potrzymaj mi pancerz!
Puste znajdźki
Mapa usiana pytajnikami to cecha wielu dzisiejszych gier. Nie uniknął tego ani Wiedźmin 3, ani Cyberpunk 2077. Oznaczenia te – nieważne, czy wypaczające ideę eksploracji, czy nie – funkcjonowały całkiem dobrze w pierwszej z wymienionych produkcji (może z wyjątkiem nieszczęsnych kontraband na Skellige – kto to, kurde, wymyślił?); prowadziły do różnych ciekawych punktów pokroju siedlisk i gniazd potworów, miejsc mocy czy skarbów pilnowanych przez co potężniejsze bestie, a ich odwiedzenie stawało się niekiedy przyczynkiem do rozpoczęcia zadania pobocznego.
W Cyberpunku 2077 „Redzi” nie dość, że przedobrzyli z liczbą ikonek ma mapie – przez co ta stała się trochę nieczytelna – to dodatkowo zapełnili Night City generycznymi questami. Typów aktywności było co prawda kilka (kradzieże, sabotaże, neutralizacje, misje ratunkowe i polegające na odzyskaniu własności), ale każda sprowadzała się w gruncie rzeczy do pozbycia się grupy wrogów i ewentualnie zabrania wskazanego przedmiotu. Większość z nich dało się niby wykonać po cichu, skradając się i niezauważenie eliminując przeciwników, ale robiąc to samo po raz trzydziesty pierwszy, odczuwało się znużenie niezależnie od wybranego sposobu.
Żeby jeszcze powiązane z nimi mikrohistorie były interesujące, a oferowane za nie nagrody przydatne. Ale nie – pierwszych bardzo szybko odechciewało się czytać, a drugie na siłę upychało w ekwipunku tylko po to, by za chwilę je sprzedać i uciułać trochę kasy na jeden z kilkudziesięciu samochodów, które trzeba nabyć na potrzeby zadania „Automania”. Kupowanie futurystycznych wozów może miało jakiś potencjał „na papierze”, lecz w praktyce okazało się kolejnym nic nie wnoszącym zapychaczem, mającym stanowić cel dla nieustannego bogacenia się. Dawno nie widziałem gry z tak pokpioną ekonomią jak w Cyberpunku 2077. Już wytwarzanie arcymistrzowskiego rynsztunku wszystkich wiedźmińskich szkół w Krwi i winie miało więcej sensu – mimo że wystarczał nam jeden zestaw. Niemniej samochody również skompletowałem – no co, chciałem zdobyć osiągnięcie – choć jeździłem głównie ARCH Jackiego (patrz: ramka).
FPP „zrobiło robotę”
Trudno powiedzieć, co sprawiło, iż „Redzi” przenieśli tyle rozwiązań z Wiedźmina 3 do Cyberpunka 2077. Czas? Pieniądze? Niezależnie od odpowiedzi – nie było warto. Jeśli bowiem spojrzymy na elementy powstałe stricte z myślą o „Cyberze”, okazuje się, że większość z nich pasuje do koncepcji gry. Część z Was pewnie się ze mną nie zgodzi, gdyż za dobry przykład takiego rozwiązania uważam widok FPP (pierwszoosobowy).
Początkowo mieliśmy obserwować V zza jego pleców, czyli tak jak Geralta, ale ostatecznie zdecydowano się na zmianę. Niektórym osobom nie przypadła ona do gustu – pojawiły się nawet mody umożliwiające wybór perspektywy – ale ja, ku własnemu zdziwieniu, za widokiem TPP w ogóle nie tęskniłem. Nie wyobrażam sobie jeżdżenia motocyklem inaczej, niż patrząc na ulice Night City oczyma bohatera.

