Miasta to więcej niż tylko samotne twierdze. Czego Wiedźmin Redów może nauczyć Netflixa?
- Czego Wiedźmin Redów może nauczyć Netflixa?
- Słowiański urok kontra generyczne średniowiecze
- Przyjacielskie przepychanki wcale nie muszą być okrutne
- Miasta to więcej niż tylko samotne twierdze
- Kontrowersyjni bohaterowie mogą, a nawet powinni być traktowani poważnie
- Charaktery Yennefer i Triss zdecydowanie zyskują w grach
- Drogi Netflixie, gdzie podziała się osobowość Ciri?
- Geralt powinien być bohaterem własnej historii
Miasta to więcej niż tylko samotne twierdze

Wiedźmin 3: Dziki Gon, CD Projekt RED, 2015
Jeśli czytaliście książki Sapkowskiego, nietrudno będzie Wam przypomnieć sobie wyraziste opisy otoczenia, a przede wszystkim miast, bo to właśnie one były ośrodkami większości społecznych wydarzeń. Miasta Kontynentu oczywiście różniły się między sobą w zależności od regionu, były też zróżnicowane pod względem rozmiaru czy panujących w nich obyczajów – wszystkie jednak pełne życia.
Gry, zwłaszcza Dziki Gon, czerpią z tego garściami. Podążając za typowym dla RPG mechanizmem, z miast uczyniły ośrodki życia społecznego; miejsca, w których odkrywamy nowe poboczne misje, robimy zakupy, ale jednocześnie mamy też krótkie momenty odpoczynku, bez zagrożenia ze strony potworów czyhających na nas na każdym kroku. Te miejsca nie tylko tętnią życiem, ale są także dopracowane wizualnie, dzięki czemu pokazują swój indywidualny charakter.
Spójrzmy chociażby na Oxenfurt, ośrodek życia akademickiego i artystycznego. Doskonale utrzymany, z murowaną zabudową pamiętającą czasy, gdy miasto zamieszkane było przez elfy, Oxenfurt obejmuje ogromny obszar i wyraźnie wzorowany jest na typowych średniowiecznych grodach, pełnych lokali i mieszkańców. W grze mamy też na przykład Beauclair, miasto nad wodą wzniesione na wzgórzach, którego zabudowa dopasowana została do terenu, a sam jego kształt i ułożenie czynią eksplorację wyjątkowo ciekawą. Mimo że zupełnie inne od Oxenfurtu, podobnie jak on, miasto to tętni życiem.

Wiedźmin, Netflix, 2019
Dlaczego więc, pomimo żywych opisów Sapkowskiego i graficznie dopracowanych przykładów tego, jak można wyobrazić sobie miasta Kontynentu, które podziwiamy w grach, serial Netflixa zdaje się kompletnie je lekceważyć? Ta adaptacja skupia się przede wszystkim na przemierzaniu bezdroży, doskonale wpasowanych w klimat serii, jednak Geralt niejednokrotnie przecież zatrzymuje się w miastach. Czy raczej zatrzymywałby się, gdyby te miejsca faktycznie miastami były, bo lokacje w serialu to raczej pojedyncze twierdze albo skupiska kilku budynków.
W niczym nie przypominają ogromnych, pełnych życia miejsc, które znamy z gier, bliżej im do przykładów pojedynczej zabudowy lub nawet miasta, ale pośrodku pustkowia. Rinde, w którym Geralt po raz pierwszy spotyka Yennefer, mimo że w uniwersum Wiedźmina opisane jest jako miasteczko, w wizji Netflixa okazuje się jednym murowanym domem, paroma chatkami i kilkoma namiotami. Choć chciałoby się, by Rinde było tylko jednostkowym przykładem potraktowania przez twórców serialu miast po macoszemu – niestety, absolutnie tak nie jest.
