Gra jako usługa. Siedem grzechów głównych wydawców gier
- Choroby toczące branżę gier - 7 grzechów głównych wydawców
- Mikrotransakcje wciąż testują naszą czujność
- Wydawanie nieukończonych gier jako pełnoprawnych produktów
- Gra jako usługa
- Na zawsze we „wczesnym dostępie”
- Lekceważenie wersji PC
- Spółka giełdowa – to brzmi dumnie...
Gra jako usługa
Każdy wydawca szuka swojej „kury znoszącej złote jaja”, czyli gry, która potrafi utrzymać przy sobie konkretną liczbę graczy cyklicznym odświeżaniem zawartości w tzw. sezonach. Nowości często sprowadzają się do prostych elementów kosmetycznych lub map, poziomów czy nowych postaci, które kiedyś znalazłyby się w premierowej wersji. Czasem udaje się to przeprowadzić całkiem sprawnie, a czasem od razu rzuca się w oczy, że autorzy chcą na siłę stworzyć grę-usługę, mając jedynie jakiś mglisty zarys dalszych planów.
Taką nieporadność widać w każdym sieciowym tytule Electronic Arts z ostatnich lat. Sporo krytyki spadło też na Activision, które do tej pory ucinało wsparcie dla multiplayera Call of Duty po roku, wraz z premierą kolejnej odsłony cyklu. Dopiero teraz, po przejęciu marki przez Microsoft, dochodzą sygnały, że ma się to zmienić. Gry-usługi cierpią ponadto na zbyt duży nacisk na mikrotransakcje, wycinanie starszej zawartości (Destiny 2) czy też obowiązek stałego połączenia z internetem – nawet jeśli rozgrywka prowadzona jest w trybie dla pojedynczego gracza (Gran Turismo 7). Aż strach pomyśleć, co może przynieść zapowiadana od dłuższego czasu (za kulisami) forma gry-usługi w Assassin’s Creed i Far Cryu.

Marvel woli singla, nie usługę
O tym, że gracze wolą gry singlowe, a gry-usługi są niezwykle trudnym przedsięwzięciem, świadczą wydane w krótkich odstępach czasu gry z logo Marvela. Kreowane na looter shooter i grę-usługę Marvel’s Avengers Square Enix poniosło sromotną porażkę. Mimo niezwykłej popularności całego uniwersum w Avengersów nikt nie chciał grać, a oceny w recenzjach nie były zbyt wysokie.
Natomiast wydane niedługo potem przez tę samą firmę Marvel’s Guardians of the Galaxy, jako typowy single player do jednorazowego przejścia, zaliczyło ogromny sukces artystyczny! Wielu uważa je nawet za jedną z najlepszych gier 2021 roku. Niestety, ciepłe przyjęcie ze strony graczy i recenzentów nie przełożyło się na zadowalające wyniki sprzedaży – przynajmniej według standardów Square Enix. Wydawca narzeka na liczby, ale winą obarcza głównie nową markę na rynku gier i nie wyklucza sequela.
A uznanie ze strony społeczności to już dobry punkt wyjścia do lepszej kampanii marketingowej następnym razem. Bo okazuje się, że utrzymywanie zainteresowania graczy poprzez odpowiednie mechaniki i dodawanie nowej zawartości nawet w niezwykle popularnym uniwersum to wciąż bardzo trudne wyzwanie, któremu wielu twórców i wydawców nie potrafi podołać – choć bardzo by chcieli.
