filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy

Filmy i seriale

Filmy i seriale 8 sierpnia 2020, 09:30

autor: Karol Laska

9 rzeczy, których zabrakło w pierwszym sezonie Wiedźmina Netflixa

Chciałoby się trochę więcej od netflixowego Wiedźmina, bo pierwszy sezon zawiódł na wielu polach. Pora przyjrzeć się dziewięciu najbardziej widocznym brakom serialu i wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Spis treści

Stabilne tempo akcji

Wychodzi na to, że Wiedźmin zawiódł w jakimś stopniu na każdym froncie, bo poważny prztyczek w nos należy się też reżyserom. Przejrzałem sobie ich filmografie i wpadłem w niemałe zakłopotanie, bowiem są to doświadczeni rzemieślnicy z całą masą telewizyjnych produkcji na koncie. Może więc źródło problemu nie jest tak oczywiste, jak początkowo myślałem, ale pewien brak wyczucia przy konstrukcji odcinków to rzecz niezaprzeczalna. Epizod z dżinem rozpoczął się od mało angażującej scenki humorystycznej, by potem popaść w klimaty niemalże egzorcystyczne przeplatane wybuchowymi dialogami i wątkiem romantycznym. Owszem, dzieje się dużo, ale ten rozgardiasz nie służy nikomu (szkoda, że tak ważny dla opowiadań Sapkowskiego wątek został tak pokracznie przedstawiony).

Synonimem dłużyzn i niepotrzebnych powtórzeń fabularnych stała się też Aretuza, w której to Yennefer przez kilka pierwszych odcinków uczy się czarodziejskiego fachu. Jasne, że poszczególne sceny znacznie pomogły w nakreśleniu charakterów oraz motywów postaci, ale czy tego wszystkiego nie dało się przedstawić trochę płynniej? Bo w pewnym momencie zrobił się z tego pseudo-Hogwart, a wiele dialogów Yen z Tissaią de Vries czy Istreddem to czysta katorga. Nie chcę nawet wspominać o finale sezonu, który potwierdza tylko moją wcześniejszą tezę, że samą walką nie stworzysz czegoś sensownego.

SEKCJA PLUSÓW

Takim złotym przykładem tego, jak zawrzeć wszystko, co najważniejsze, w kilkudziesięciu minutach akcji, jest epizod pilotażowy pod tytułem Początek końca. To właśnie w nim jesteśmy świadkami genezy Rzeźnika z Blaviken. Wiedźmin przybywa do miasta, poznaje szereg drugoplanowych postaci, otrzymuje zlecenie, a potem mierzy się z problemem natury moralnej. Wszystko zwieńczone zostaje uzasadnioną fabularnie jatką i zapadającym w pamięć dialogiem z Renfri. Bez zbędnych dodatków i upiększaczy – tak tworzy się rasowe fantasy. Szkoda jedynie, że tej subtelności i wyczucia zabrakło w reszcie sezonu (z małymi wyjątkami).

Karol Laska

Karol Laska

Swoją żurnalistyczną przygodę rozpoczął na osobistym blogu, którego nazwy już nie warto przytaczać. Następnie interpretował irańskie dramaty i Jokera, pisząc dla świętej pamięci Fali Kina. Dziennikarskie kompetencje uzasadnia ukończeniem filmoznawstwa na UJ, ale pracę dyplomową napisał stricte groznawczą. W GOL-u działa od marca 2020 roku, na początku skrobał na potęgę o kinematografii, następnie wbił do newsroomu, a w pewnym momencie stał się człowiekiem od wszystkiego. Aktualnie redaguje i tworzy treści w dziale publicystyki. Od lat męczy najdziwniejsze „indyki” i ogląda arthouse’owe filmy – ubóstwia surrealizm i postmodernizm. Docenia siłę absurdu. Pewnie dlatego zdecydował się przez 2 lata biegać na B-klasowych boiskach jako sędzia piłkarski (z marnym skutkiem). Przesadnie filozofuje, więc uważajcie na jego teksty.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Jak oceniasz serial Wiedźmin od Netflixa?

Słaby (2/6)
14,3%
Przeciętny (3/6)
22,6%
Dobry (4/6)
22,4%
Bardzo dobry (5/6)
29%
Świetny (6/6)
2,1%
Beznadziejny (1/6)
9,6%
Zobacz inne ankiety