Geralt. Czego brakowało Wiedźminowi Netflixa?
- 9 rzeczy, których zabrakło w pierwszym sezonie Wiedźmina Netflixa
- Naturalne plenery
- Przystępność i spójność
- Geralt
- Chemia pomiędzy najważniejszymi postaciami
- Poczucie przygody
- Stabilne tempo akcji
- Mięso, krew i igrzyska
- Sensownie przedstawiony Nilfgaard
Geralt

Zdaję sobie sprawę z tego, że możecie być trochę zdziwieni tym podpunktem. Przecież Geralt to główny bohater całego serialu, więc jak miało go niby w nim nie być? Ale przed chwilą wspomniałem o trzech perspektywach, z których śledzimy akcję. I tej perspektywy Geralta trochę mi zabrakło, mimo że było jej proporcjonalnie najwięcej. Wątkom Ciri i Yennefer co prawda daleko do tragedii, jednak nie wybijały się one ponad przeciętność. A już na pewno sprawiały, że chciałem na ekranie więcej tytułowego wiedźmina. Henry Cavill do perfekcji opanował wszelkie gesty, pomruki i ruchy – wręcz stając się graną postacią. Na dodatek czuć było, że to on jest w tym wszystkim najważniejszy, więc jego nieobecność potrafiła mocno doskwierać.
I może irytowałbym się trochę mniej, gdyby nie fakt, że fabuła serialu obfitowała w tanie wypełniacze i nudne dialogi z udziałem nijakiego drugiego planu (do dziś będą straszyć mnie po nocach młodzieńcze dramaty Ciri i czarnoskórego elfa Dary). Drogi Netflixie, jeśli chcesz, żebym ziewał albo denerwował się przez głupotki, to spraw przynajmniej, abym robił to w obecności Geralta.
SEKCJA PLUSÓW
Aby jednak zbytnio nie dezawuować wątków kobiet najbliższych sercu naszego wiedźmina, należy podkreślić odwagę twórców. Szczegółowo przestawili oni historię Yennefer, której to czarodziejki nie mieliśmy okazji poznać z podobnej strony w sadze Sapkowskiego. Przyznam nawet, że Anya Chalotra zaimponowała mi aktorsko w swojej nieco zniekształconej wersji z pierwszych odcinków. Freya Allan zaś miała o wiele mniej wdzięczne zadanie, bowiem przez większość sezonu uciekała po polach i lasach, by odnaleźć swoje przeznaczenie. Ale, ale... samo wprowadzenie jej postaci (a więc i pokazanie podbicia królestwa Cintry przez Nilfgaardczyków) odbyło się w sposób co najmniej interesujący. Nie zepsuł tego nawet Maciej Musiał.
