Chemia pomiędzy najważniejszymi postaciami. Czego brakowało Wiedźminowi Netflixa?
- 9 rzeczy, których zabrakło w pierwszym sezonie Wiedźmina Netflixa
- Naturalne plenery
- Przystępność i spójność
- Geralt
- Chemia pomiędzy najważniejszymi postaciami
- Poczucie przygody
- Stabilne tempo akcji
- Mięso, krew i igrzyska
- Sensownie przedstawiony Nilfgaard
Chemia pomiędzy najważniejszymi postaciami

Nie dość, że przygody pojedynczych bohaterów obserwowało się z małym zainteresowaniem, to i sporo zarzutów można mieć także do odcinków, w których kluczowe postacie łączyły siły. I tak, piję tutaj do zakochanych gołąbeczków – Geralta i Yen. Relacja tak ważna dla całej historii została przedstawiona w sposób mało elektryzujący, a najlepiej w niej wypadły (bez żadnych seksistowskich podtekstów) sceny łóżkowe. Bo tylko w nich czuć było prawdziwe emocje. Nie udało się dla tych dwóch silnych charakterów znaleźć jakiegoś wspólnego mianownika.
Po raz kolejny z przykrością piszę o biednej Cirilli, której nie trafił się w pierwszym sezonie choćby jeden godny kompan. Każda ze znajomości, którą zawarła, była albo fałszywa, albo apatyczna. Dopiero pod koniec dochodzi do ważnego spotkania z Białym Wilkiem, ale to za wcześnie, by mówić o jakiejkolwiek chemii. Oby ta główna trójka jakoś się ze sobą zgrała, bo poza planem naprawdę się lubi i wspiera w swoich poczynaniach. Dobrze by było, gdyby znalazło to odbicie na srebrnym ekranie.
SEKCJA PLUSÓW
Nasza redakcja zwykła porównywać relację Geralta i Jaskra do komitywy Shreka i Osła. Coś w tym jest i zapewne nie każdemu się to podoba. Mnie jednak urzekła swoista głupkowatość tej przyjaźni, objawiająca się w skrajnej gadatliwości po jednej stronie oraz niepotrzebnej zgryźliwości po drugiej. Duża w tym też zasługa uroczych utworów barda. A wracając do romansu naszego protagonisty i jego kobiety pachnącej bzem i agrestem – chciałbym pogratulować twórcom szalonego pomysłu. Trzeba bowiem mieć „cojones”, aby dopisać w scenariuszu do jednej z efektownych walk (tej w odcinku ze smokiem) scenę groteskowego pocałunku. Decyzja tak dziwna, że aż udana.
