Mnóstwo easter eggów. 8 rzeczy, którymi Mandalorianin ocalił Star Wars
- 8 rzeczy, którymi The Mandalorian ocalił Star Wars
- Wyrazisty główny bohater
- Baby Yoda!
- Mnóstwo easter eggów
- Spójny i konsekwentnie prowadzony wątek główny
- Aktorski debiut Ahsoki Tano
- Chemia między bohaterami
- I wreszcie – „Mando” to nie odgrzewany kotlet
Mnóstwo easter eggów

- Czy widzieliśmy to w trylogii sequeli: czasami
- Gdzie najbardziej tego zabrakło: w Ostatnim Jedi
- Najlepiej widać to: w Mandalorianinie (s02e06)
Rian Johnson nakręcił naprawdę bardzo dobry film. Nie poświęcił jednak takiej uwagi detalom jak później uczynił to Jon Favreau. Być może właśnie dlatego Ostatni Jedi nie uzyskał takiego wsparcia od fandomu jak Mandalorianin. Niezależnie jednak od tego, czy uważacie drugi film za produkcję wybitną, przeciętną lub słabą i jak oceniacie najważniejszy serial Disneya ostatnich lat, musicie przyznać jedno – w „Mando” aż roi się od easter eggów.
Nie sposób w kilku zdaniach wspomnieć o wszystkich. Za przykład niech posłuży zatem R5-D4. Niepozorny droid, trzecioplanowy bohater oryginalnej trylogii. To on został szybko zastąpiony ikonicznym R2-D2. Zapewne nie pamiętała o nim przed Mandalorianinem więcej niż garstka fanów. Dzięki twórcom serialu powrócił jednak do franczyzy. To cameo świetnie pokazuje, jak buduje markę Jon Favreau. Nie tylko wykorzystuje świeże pomysły na rozwój uniwersum, ale też porzucone dawno temu koncepcje, dając nowe życie chociażby uszkodzonemu droidowi.
Niektóre z easter eggów rozwijają się w temat przewodni odcinka, jak smok krayt wprowadzony do serialu w jednym z epizodów jako główny przeciwnik i jednocześnie trofeum Mando. Inne, takie jak zbroja Fetta, pozostają szczególikami dostrzegalnymi jedynie przez czujne oko najwierniejszych fanów serii. Jon Favreau jednak wie, że dopracowanie tych elementów, choć wcale nie musi wiele kosztować, może ostatecznie przesądzić o sukcesie bądź porażce całego projektu. Zdaje też sobie doskonale sprawę, że nie sposób na tym stracić – żaden widz nie zaprzestanie oglądania ze względu na sprawnie wplecione w serial easter eggi. Wielu zaś może dzięki temu odzyskać wiarę w twórców ich ulubionego fikcyjnego świata.

W „Mando” pojawił się też jeden z paru „nieśmiertelnych” tej franczyzy – Boba Fett. Jego przeżycie, podobnie jak niegdyś cudowne ocalenie Dartha Maula, stało się z jednej strony przedmiotem drwin fanów, z drugiej zaś wciąż było przez wielu z nich z oczekiwane. W serialu Disneya wreszcie zobaczyli oni legendarnego łowcę nagród. W kreacji budzącej zresztą większy respekt niż kiedykolwiek wcześniej.
