Film kończy się aż… kilkanaście razy!. 8 rzeczy, które psuły odbiór Władcy Pierścieni

- 8 problemów, które psuły odbiór Władcy Pierścieni
- Gandalf vs Saruman
- Brak Toma Bombadila
- Główni bohaterowie umierają… i żyją
- Do Mordoru można wejść tak samo łatwo jak do Shire
- Olifanty i trolle wyglądają sztucznie
- Film kończy się aż… kilkanaście razy!
- Bitwy prezentują się epicko tylko na zbliżeniach
Film kończy się aż… kilkanaście razy!

- Czy u Tolkiena też był z tym problem: Tak
- Jak można było to naprawić: Nie pokazywać ich w ogóle albo poświęcić więcej środków na CGI
Liczba zakończeń Władcy pierścieni stała się już niedługo po premierze filmu wieńczącego trylogię powodem do nieustających żartów. W sieci można znaleźć kilka wersji ich oszacowania. Niektórzy wspominają nawet o siedemnastu, chociaż akurat wydaje się to ciut naciągane. Dwanaście jest jednak już całkiem zasadną liczbą. A jeżeli bylibyście wyjątkowo wyrozumiali dla Jacksona, naliczylibyście ich przynajmniej sześć. To i tak dużo, zważywszy na to, że moment kulminacyjny ma miejsce znacznie wcześniej.
Jacksona może jednak tłumaczyć to, że Tolkien zrobił tak samo. Ba! Wątek przewodni Władcy pierścieni, dzieła podzielonego na sześć ksiąg, tak naprawdę kończy się już na początku szóstej. Angielski pisarz zdecydował się na specyficzny zabieg literacki, rezygnując z szybkiego zakończenia po punkcie kulminacyjnym, tak jak to dzieje się zazwyczaj w tego typu powieściach. Zamiast tego obniżył napięcie stopniowo. Na końcu jesteśmy świadkami chociażby znacznie mniej istotnego dla losów Śródziemia starcia z osłabionym już Sarumanem. Oczywiście Tolkien musiał być tego świadom, a to złamanie konwencji nie wyszło mu przypadkiem. U Petera Jacksona sprawa ma się inaczej.
Nowozelandczyk nie zdecydował się bowiem na wprowadzenie rozbudowanego wątku powrotu do Shire. Po prostu umieścił w filmie serię scen zbudowanych jak zakończenie, nie mogąc się zdecydować na żadne z nich. Tłumaczy go fakt, że z pewnością ciężko było przełożyć akcję końca książki na język filmu. Tyle że być może trylogii lepiej zrobiłoby nadanie ostatnim scenom nieco innego wydźwięku – tak aby każda z nich nie wyglądała jak… przedprzedostatnie już zakończenie.