Do Mordoru można wejść tak samo łatwo jak do Shire. 8 rzeczy, które psuły odbiór Władcy Pierścieni

- 8 problemów, które psuły odbiór Władcy Pierścieni
- Gandalf vs Saruman
- Brak Toma Bombadila
- Główni bohaterowie umierają… i żyją
- Do Mordoru można wejść tak samo łatwo jak do Shire
- Olifanty i trolle wyglądają sztucznie
- Film kończy się aż… kilkanaście razy!
- Bitwy prezentują się epicko tylko na zbliżeniach
Do Mordoru można wejść tak samo łatwo jak do Shire

- Czy u Tolkiena też był z tym problem: Po części
- Jak można było to naprawić: Zmienić sceny, w których Frodo i Sam poruszają się po Mordorze tak swobodnie
Peter Jackson miał do zgryzienia twardy orzech. Postawić na realizm i wydłużyć i tak już baaardzo długi film do granic przyzwoitości czy może dokonać pewnych uproszczeń. Zdecydował się na drugie. I chociaż można mu tylko współczuć dylematu, ciężko ukryć, że wyglądało to źle. No bo niby dlaczego po Mordorze można sobie chodzić prawie tak samo łatwo jak po Shire?
Tolkien trochę pominął ten wątek, koncentrując się na uwięzieniu Froda i Sama. W literackim oryginale bardzo wyraźnie da się odczuć poczucie beznadziei i zwątpienia. W pewnym momencie komuś, kto nie wie, jak powieść (bo w przeciwieństwie to filmu to nie trylogia, a jedno dzieło literackie, które ze względu na objętość podzielone zostało na trzy części) się kończy, może być ciężko uwierzyć, że ostatecznie hobbici osiągną swój cel. W Powrocie króla od początku jasne jest powodzenie misji. Mało tego, Mordor wcale nie wydaje się tak straszny. A przynajmniej sprawia wrażenie wyjątkowo… pustego.
Oczywiście problem można po części wytłumaczyć używaniem Jedynego Pierścienia. Ale przecież w jednej chwili mógł z niego korzystać albo Frodo, albo Sam – nie obaj naraz! No i pozostaje jeszcze kwestia Orodruiny. Pomyślcie – jedyne miejsce, w którym można zniszczyć najważniejszy artefakt w całym Śródziemiu. Góra, o której wszyscy trąbią od samego początku. Sauron musiał brać pod uwagę, że ktoś będzie próbował go zniszczyć. Zważywszy na liczebność jego armii, nie powinno być problemem oddelegowanie, powiedzmy, kilku tysięcy do strzeżenia góry. Tak na wszelki wypadek. Orkowie musieliby się wówczas mierzyć z Szelobą, ale przecież pajęczyca raczej nie dałaby rady pokonać całej wielkiej hordy. Zresztą pewnie nawet by nie próbowała, polując na pojedyncze ofiary z ukrycia. Niestety wychodzi na to, że prawie nikt nie strzegł Orodruiny… bo tak.