Znowu pierścienie. Czego obawiam się w nowym Władcy Pierścieni?
- 7 rzeczy, których NAPRAWDĘ obawiam się w nowym Władcy Pierścieni
- Brak praw do Dzieci Húrina
- Brak praw do Silmarillionu
- Znowu pierścienie
- Nowi odtwórcy Elronda i Galadrieli
- Nieobecność Gandalfa i innych Istarich
- Teen drama w Śródziemiu
Znowu pierścienie

Czy ten problem da się obejść? Raczej nie.
Czy Wam też te wszystkie pierścienie zaczynają się już wydawać... nudne? Przynajmniej na ekranie, małym czy dużym. W opowieściach Tolkiena kluczowe znaczenie miały one tylko w samym Władcy Pierścieni. W Hobbicie zguba Golluma pełniła w gruncie rzeczy funkcję marginalną i prawdopodobnie dopiero później została zaadoptowana przez samego pisarza na potrzeby stworzenia podwalin całego uniwersum.
O ile jednak od biedy można było w ekranizacji Hobbita ten wątek nieco rozbudować, o tyle skupienie się na pierścieniach w kontekście opowieści o Drugiej Erze wydaje się podyktowane jedynie względami marketingowymi (wiecie, The Lord of The Rings: The Rings of Power brzmi cokolwiek idiotycznie, ale może skutecznie przyciągnąć ludzi do kin. I Google’a do materiałów promocyjnych). Tak, Sauron wykuł Jedyny Pierścień i nakazał elfom stworzenie 19 kolejnych (9 dla ludzi, 7 dla krasnoludów i 3 dla elfów), by obdarzyć ich właścicieli pozorną mocą, a w rzeczywistości czytać w ich myślach. W 1695 roku Drugiej Ery najechał nawet na Eriador, żeby zdobyć część z nich. W obliczu całych trzech mileniów trwania tego okresu w dziejach Śródziemia to jednak wciąż nie tak długi czas.
Poza tym Tolkienowi udało się stworzyć uniwersum tak bogate w szczegóły (w tym w magiczne artefakty), że aż żal nie wykorzystać potencjału drzemiącego w którymś z nich, zamiast do znudzenia eksploatować wątek pierścieni. Ale może z tej historii uda się jeszcze wycisnąć Amazonowi coś świeżego? Co na ten temat sądzicie? Dajcie o tym koniecznie znać w komentarzach.
