Brak praw do Silmarillionu. Czego obawiam się w nowym Władcy Pierścieni?
- 7 rzeczy, których NAPRAWDĘ obawiam się w nowym Władcy Pierścieni
- Brak praw do Dzieci Húrina
- Brak praw do Silmarillionu
- Znowu pierścienie
- Nowi odtwórcy Elronda i Galadrieli
- Nieobecność Gandalfa i innych Istarich
- Teen drama w Śródziemiu
Brak praw do Silmarillionu

Czy ten problem da się obejść? Nie.
O ile brak praw do Dzieci Húrina da się jakoś obejść i po prostu skonstruować historię Śródziemia trochę inaczej, o tyle niemożność nawiązania do drugiego, po Władcy Pierścieni, największego dzieła Tolkiena, może stanowić olbrzymi problem. Dokończona przez syna pisarza już po śmierci ojca opowieść obejmuje bowiem kilkanaście tysiącleci historii Śródziemia. To właśnie w Silmarillionie czytamy o tym, jak Eru Ilúvatar stwarza za pomocą dźwięków Valarów, elfy i ludzi, jak ład w idealnym świecie zostaje zaburzony przez Morgotha, jak nieśmiertelni karzą winowajcę, a jednak w Drugiej Erze zło odradza się za sprawą Saurona.
W Silmarillionie opisał też Tolkien rozkwit i upadek Númenoru. Część z tych informacji pojawia się wprawdzie w dodatkach do Władcy Pierścieni, tutaj jednak opowieść przyjmuje postać kompletną. Twórcom serialu Amazona może być naprawdę trudno jednocześnie nie skorzystać z niczego, co jest zawarte w Silmarillionie, i nie zaprzeczyć niczemu, co znajduje się w dwóch powieściach, do których udało im się prawa otrzymać.
Szczerze powiedziawszy, kompletnie nie wyobrażam sobie historii Drugiej Ery bez Silmarillionu. Nawet jeżeli zbiór opowieści Tolkiena skupia się przede wszystkim na Pierwszej Erze, to wciąż stanowi szkielet chronologiczny całego Śródziemia. Władca Pierścieni bez wątpienia jest najbardziej znanym dziełem angielskiego pisarza, ale wcale nie najistotniejszym. Bez historii Bagginsów i Drużyny Pierścienia Śródziemie wciąż miałoby się dobrze. Bez Silmarillionu zaś już niekoniecznie.
