Powrót Palpatine’a. 10 scen ze Star Wars, których nie chcemy pamiętać
- 10 scen ze Star Wars, o których wolelibyśmy zapomnieć
- Jar Jar Binks – imperatorotwórca
- Mieć polot Lei
- Mocno bolało, gdy spadłaś z nieba? – kajtek Anakin podrywa Padmé
- Śmierć, która nie przystoi
- Elegia o nienawiści do piasku
- Kontrolowanie umysłów? Potrzymaj mi ardees
- Midichloriany, czyli jak odrzeć magię z magiczności
- Greedo strzela pierwszy
- Powrót Palpatine’a
Powrót Palpatine’a

- Która odsłona sagi: Skywalker. Odrodzenie
- Postać, której dotyczy ta sytuacja: Palpatine
Może i nie jest to do końca jedna scena, bo nie będzie tu mowy o konkretnym momencie, tylko raczej o jego braku, lecz jeśli chodzi o nową trylogię – nie ma chyba gorszego zabiegu niż ten ze zmartwychwstaniem Palpatine’a. Generalnie złoczyńcy w Gwiezdnych wojnach mają problem z byciem martwymi. Zabici, a jednak żywi byli chociażby Darth Maul i kapitan Phasma. I niezbyt w smak jest mi to, że dołączył do nich Darth Sidious. Z drugiej strony – nie musi mi się to podobać, ale – tak jak reszta fanów Star Wars – powinienem to móc zaakceptować.
O to jest jednak wybitnie trudno, twórcy nie dają nam bowiem żadnego rzeczowego wyjaśnienia tego, w jaki sposób dawny Imperator powrócił do żywych. Nie przekonują mnie tweety, książki czy komiksy ani też wytłumaczenia pokroju „mrocznych sztuczek Sithów i ciemnej strony Mocy”. Po tak rozbudowanym, głębokim i zakorzenionym w popkulturze uniwersum oczekuję więcej niż tego, co włożono w usta Oscara Isaaca w roli Poe Damerona, a co stało się wiralowym memem zaraz po premierze dziewiątej części Gwiezdnych wojen.

Jak to powinno wyglądać?
Jeśli – podkreślam: jeśli! – powrót Dartha Sidiousa był niezbędny do zawiązania odpowiedniej intrygi narracyjnej (a nie jestem co do tego przekonany), pragnąłbym, by w trakcie filmu poświęcono więcej czasu samemu procesowi jego zmartwychwstania. Tak jak zostało to przedstawione, gdy Anakin Skywalker przeobrażał się w Dartha Vadera, co mogliśmy podziwiać podczas słynnej już sceny z gromkim „Noooooooo!”, wykrzyczanym po przywdzianiu skafandra i charakterystycznego hełmu Vadera oraz dowiedzeniu się o uśmierceniu ukochanej własnymi rękoma.
OD AUTORA
Nie trzeba być wielkim fanem filmów science fiction, by uznawać Gwiezdne wojny za fenomen – zarówno popkulturowy, jak i socjologiczny. Seria Star Wars wywarła olbrzymi wpływ na wielu dzisiejszych dwudziesto-, trzydziesto-, czterdziesto- i (jak podejrzewam) pięćdziesięciolatków. Od momentu, w którym pokazał mi ją mój sędziwy już wujek, byłem pod wrażeniem. I choć jestem raczej #teamLOTR, to jednak perypetie bohaterów z odległej galaktyki zajmują ważne miejsce w moim serduchu.