Kwiecień jest tak ubogi w premiery, że równie dobrze mogę go podsumować już w połowie miesiąca… A tak naprawdę przegląd „indyków” od teraz będzie ukazywał się częściej. Żeby mniej gier pozostało niedostrzeżonych, żeby więcej zostało pokochanych.
Po publikacji ostatniego przeglądu gier małych i mało znanych otrzymałem feedback, który dał mi do myślenia. „Kontynuować i rozwijać”, zakomenderował Saroy na forum, któremu zawtórował dorregaray, prosząc o „więcej i częściej”. A potem przyszedł Ten, Który Niucha Trendy – generał T_bone – i, zbadawszy internetowe prądy czy też nurty, postawił wniosek, że cykl „powinien pojawiać się częściej, nawet w krótszej formie”.
W porządku, proszę bardzo. Niniejszym przekształcam „Przegląd gier niedostrzeżonch i niekochanych” z miesięcznika w dwutygodnik. A właściwie półmiesięcznik. Objętość faktycznie może się skurczyć – zależnie od okresu; kwiecień akurat nie rozpieszcza nas premierami tak jak marzec – ale w zamian mniej interesujących gier przemknie mi pod radarem. Oby tylko ostatecznie tydzień nie okazał się zbyt małą jednostką czasu na pisanie przeglądu za przeglądem…
Serious Sam: Tormental był jedną z tych (licznych) gier, które w Encyklopedii przerzucam z kąta w kąt rok po roku, aż w końcu zaczynam się zastanawiać, czy nie powinienem nadać im statusu „anulowana”. Produkcja ta tkwiła we wczesnym dostępie przez trzy lata – z czego ostatnie dwa (niecałe) bez aktualizacji. Nie ja jeden pytałem: „Quo vadis?”.
W każdym razie gra w końcu wydobyła się z zapomnienia i zadebiutowała – z solidnym rezultatem. Rozwieję wreszcie wątpliwości, które zapewne macie od momentu, gdy przeczytaliście tytuł. Tak, Tormental reprezentuje chorwacką markę FPS-ów Serious Sam (ma nawet głos Jona St. Johna) – ale nie, nie jest FPS-em. To strzelanka z perspektywą top-down i elementami roguelike, w której główną atrakcję stanowi lokalny tryb kooperacji. Nic wybitnego, ale to może być dobrze zainwestowane 43,99 zł (cena na Steamie), jeśli szukacie kanapowej rozrywki dla siebie i swojego towarzystwa.
Gier odwołujących się mniej lub bardziej jawnie do twórczości H.P. Lovecrafta spod znaku tzw. mitologii Cthulhu mamy dziś na pęczki – ale polskie studio Byte Barrell zdołało znaleźć do tej tematyki kąt podejścia, którego jeszcze nikt nie próbował (przynajmniej w ostatnim czasie). Forgive Me Father jest oldskulowym FPS-em na modłę Dooma, wyróżniającym się wyrazistą stylistyką oraz oczywiście lovecraftiańskim klimatem, którego blask odbija się w szalonych (w przenośni i dosłownie) projektach poziomów czy dwóch postaciach do wyboru: księdzu i dziennikarzu. Gra spędziła prawie pół roku we wczesnym dostępie – i dobrze spożytkowała ten czas (choć nie pozbyła się wszystkich bolączek, np. tych dotyczących wyważenia rozgrywki).
„Ta gra chwilami przypomina odrabianie pracy domowej”, napisał o Chinatown Detective Agency jeden z recenzentów. To zdanie, dla wielu odstraszające, rasowych detektywów powinno skłonić do strzyżenia uszami. W grze prowadzimy dochodzenia w cyberpunkowym Singapurze (i nie tylko), które zmuszają nas zarówno do gimnastykowania szarych komórek, kojarzenia faktów, zbierania dowodów, dokonywania wyborów, zarządzania czasem itede itepe, jak i do… robienia researchu. Dosłownie – rozwiązywanie zagadek wymusza na graczu szukanie informacji w Internecie (tudzież w encyklopedii, jak kto woli).
Ten niekonwencjonalny pomysł podzielił odbiorców – zresztą nie on jeden, sporo osób wyraża też zastrzeżenia choćby do restrykcyjnego systemu zapisywania rozgrywki. Dlatego Chinatown Detective Agency ma obecnie tylko 66,(6)% pozytywnych recenzji na Steamie (36 z 54). Myślę jednak, że warto dać kiedyś szansę tej nietuzinkowej, złożonej i klimatycznej produkcji – zwłaszcza że jest dostępna też w Game Passie.
Liczyłem na to, że zdołam uwzględnić w przeglądzie trzy „poważne” wersje demo – ale niestety trzecia została zdjęta ze Steama na parę godzin przed publikacją tekstu, mimo mojego postulatu o przedłużenie terminu jej dostępności (chodzi o nietuzinkową strategię The Fabulous Fear Machine od twórców Do Not Feed the Monkeys). Trudno, może opiszę ją przy innej sposobności.
Tę grę wyróżniłem już wcześniej osobną wiadomością, ale myślę, że zasługuje na to, by wspomnieć o niej również tutaj. Sovereign Syndicate jest grą RPG w rzucie izometrycznym, która czerpie duże i oczywiste inspiracje z Disco Elysium. Mamy tu nacisk na narrację prowadzoną z użyciem sporych ilości tekstu, wewnętrzne dialogi w głowach bohaterów czy rozbudowany system umiejętności, testowanych na każdym kroku. Nie jest to jednak kalka. Dzieło studia Crimson Herring odróżnia się wyrazistymi steampunkowymi realiami, trójką grywalnych postaci czy własnymi pomysłami na mechanikę (np. karty tarota).
Technicznie rzecz biorąc, jest to nie tyle wersja demo, co playtest – jednak otwarty dostęp do niego (czyt. twórcy automatycznie akceptują każde zgłoszenie) i zawartość oferowana do wypróbowania sprawiają, że faktyczna różnica jest czysto kosmetyczna. W każdym gorąco zachęcam do zapoznania się z Sovereign Syndicate, ja jestem tą grą co najmniej zaintrygowany.
Studio Red Candle Games wyrobiło sobie renomę jako utalentowani twórcy horrorów, a przy okazji ostatniego swojego dzieła (Devotion z 2019 roku) zyskało również duży rozgłos – gra wyleciała ze Steama zaraz po premierze za śmiertelne obrażenie chińskich graczy. Na kanwie tych wydarzeń deweloper postanowił coś zmienić w swoim kolejnym projekcie.
Zespół nadal promuje kulturę Tajwanu, ale tym razem nie tworzy horroru; Nine Sols jest pełną akcji platformówką w intrygującej konwencji ochrzczonej jako „taopunk”. Mamy tu mistyczną atmosferę osnutą wokół dogmatów taoizmu, zderzoną z futurystyczną technologią rodem z cyberpunku. Całość okraszono zaś śliczną grafiką – i to jest naczelny powód, by przyjrzeć się bliżej owemu projektowi. Na szczęście nie jedyny. Choć Red Candle Games opracowywało dotąd tylko przygodówki, jego pierwsze podejście do projektowania walki i innych wyzwań zręcznościowych wypada naprawdę solidnie. To demo też gorąco polecam.
GRYOnline
Gracze
OpenCritic
48

Autor: Krzysztof Mysiak
Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.