Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 5 lipca 2025, 20:15

Najsłynniejszy symulator „niewidzialnego” samolotu, który nigdy nie istniał, to historia w stylu akcji dezinformacyjnej CIA

Na przełomie lat 80. i 90. XX wieku firma MicroProse była niekwestionowanym królem gatunku symulatorów. Jej gry idealnie łączyły przystępną rozgrywkę z realizmem. Jeden tytuł był jednak z autentycznością nieco na bakier.

Źródło fot. MicroProse.
i

Na początku lat 90. XX wieku graliśmy jeszcze w wiele gier wydanych w latach 80. – przynajmniej w Polsce, gdzie wszelkiego rodzaju nowinki z Zachodu docierały z ogromnym opóźnieniem. Wśród takich pozycji na pewno było F-19 Stealth Fighter z 1988 roku od studia MicroProse. Kolejny symulator lotniczy, po m.in. bestsellerowych F-15 Strike Eagle i Gunship, był jeszcze lepszy i jeszcze bardziej grywalny.

Biorąc pod uwagę, że pracował nad nim „dreamteam” z Sidem Meierem i Andy Hollisem na czele, a MicroProse z byłym pilotem US Air Force jako szefem miało już ugruntowaną pozycję na rynku gier militarnych – nie było to żadną niespodzianką. F-19 Stealth Fighter jednak nie przebił się do panteonu wybitnych gier wszech czasów. Mimo to warto go wyróżnić w serii Retro Gaming, bo wiąże się z nim bardzo ciekawa historia „okołogrowa”.

Na przełomie lat 80. i 90. taka grafika robiła duże wrażenie, podobnie jak realizm rozgrywki.Źródło: MicroProse

Realizm, zimna wojna i mapa Polski w pudełku

Dla porządku przybliżmy jeszcze, o czym było F-19 Stealth Fighter. W grze wcielaliśmy się w pilota supernowoczesnego samolotu wielozadaniowego, by wykonywać misje w kampaniach nad Libią, Zatoką Perską, północną Norwegią oraz znajomymi terenami Europy Środkowej, w tym nad Polską.

Gra została wydana jeszcze w czasie zimnej wojny, co świetnie wpleciono w mechanizmy rozgrywki. Zadania można było bowiem wykonywać właśnie w takich realiach dyplomatycznego napięcia, a to oznaczało głównie fotografowanie z powietrza wrogich obiektów, a nie ich niszczenie.

Tradycyjna forma rozgrywki z wojną na pełną skalę oczywiście również była obecna. Jak na ówczesne czasy zaimplementowano bardzo naturalne i wiarygodne zachowania wrogich jednostek kontrolowanych przez AI oraz niezwykle realistycznie odtworzono wykorzystanie radarów w czasie walki.

Wszystko to przełożyło się na świetne recenzje i nagrody dla najlepszego symulatora roku. F-19 zachwycał również poza monitorem niezwykle bogatą zawartością pudełka. Do gry dodawano gruby podręcznik z opisami autentycznego sprzętu i maszyn, papierowe mapy terenów z kampanii oraz nakładki na klawiaturę, ułatwiające opanowanie sporej klawiszologii.

W F-19 można było wykonywać misje nad Polską.Źródło: MicroProse

To był remake, który doczekał się swojego remake’u

F-19 Stealth Fighter nie był oryginalnym projektem, tylko w pewnym sensie remakiem gry z 1987 roku o tytule Project Stealth Fighter, również od studia MicroProse. Główne różnice? Pierwsza gra została wydana tylko na komputery 8-bitowe: Commodore 64 oraz ZX Spectrum. Nowa wersja została przygotowana z myślą o maszynach 16-bitowych. Najpierw trafiła na pecety i system DOS, a później również na Amigę, Atari ST oraz niszowy PC-98 japońskich komputerów NEC.

Project Stealth Fighter również został jednogłośnie uznany za „perełkę” wśród symulatorów. Miał wyciskać wszystko, co się da z możliwości graficznych 8-bitowców, i zaskakiwać realizmem. Nazwano go nawet najlepszym symulatorem tego studia, zostawiającym w tyle Gunshipa i F-15.

Remake był grą stworzoną niemal od nowa. Według jednego z projektantów, Arnolda Hendricka, z wersji na C64 ostały się jedynie „scenariusze misji, dane opisujące wojskowe maszyny oraz niektóre algorytmy modelu lotu”. Cała reszta, zwłaszcza poprawiona oprawa graficzna, powstała od podstaw. Gra prezentowała się nieźle, mimo wyświetlania obrazu w ograniczonej palecie 16 kolorów kart EGA. Nieco ładniej wyglądały wersje na Amigę i Atari.

Wszystkie bolączki gry, w tym jakość grafiki, poprawiono w jej trzeciej odsłonie – Stealth Fighter 2.0, wydanej w 1991 roku. Ale drugi remake wprowadzał przede wszystkim jeszcze ważniejszą zmianę, jaką był… cały samolot. W poprzednich odsłonach lataliśmy bowiem… zmyślonym przez producenta zabawek samolotem do sklejania.

Ekran tytułowy pierwotnej wersji na Commodore 64.Źródło: MicroProse

Jak zabawka ukształtowała opinię publiczną…

W latach 80. i obowiązującym wtedy zimnowojennym podziale świata na Wschód (Układ Warszawski) i Zachód (NATO), ciągle trwał wyścig zbrojeń pomiędzy dwoma mocarstwami: USA i ZSRR. Obie strony robiły, co mogły, by utrzymywać swoje atuty w tajemnicy. Dotyczyło to również nowego samolotu w siłach powietrznych Stanów Zjednoczonych.

Media i opinia publiczna wiedziały, że coś jest na rzeczy – że USA dysponują ultranowoczesnym, czarnym jak smoła samolotem niewidzialnym dla radarów, ale nic ponadto. Rząd trzymał wszystko w tajemnicy, spekulowano więc jedynie o jego możliwościach i o tym, że nazywa się zapewne F-19, co było logiczną kontynuacją numerowania po poprzednich maszynach.

W 1986 roku amerykańska firma Testors, produkująca m.in. modele samochodów, samolotów i farby oraz narzędzia modelarskie, wypuściła na rynek swoją wizję samolotu F-19 w formie modelu do sklejania. Obłe kształty dzwonu czy też podeszwy pantofla były wyłącznie wymysłem jej pracowników. Z braku innych opcji, ta wizja trafiła idealnie w istniejącą „pustkę w eterze”. F-19 Testorsa stał się z miejsca hitem sprzedażowym firmy, ich najpopularniejszym towarem, a zabawki z wymyślonym przez nią samolotem zaczęły produkować tacy giganci, jak Hasbro czy Matchbox.

Na tym nie koniec – zmyślony F-19 do sklejania zaczął funkcjonować również w mediach publicznych, zwłaszcza gdy rzeczywista maszyna rozbiła się w parku krajobrazowym w Kalifornii. Wszystkie relacje na temat wypadku w kanałach informacyjnych ilustrowano wizerunkiem F-19 od Testorsa. Wizji tej uległ nawet sam Tom Clancy – słynny pisarz w książce Czerwony Sztorm opisał misję „niewidzialnych” F-19, które miały kształt „dzwonu katedry”, żadnych ostrych krawędzi, a piloci mieli przezywać samolot z tego powodu „frisbee”.

MicroProse również popłynęło na tej fali i użyło modelu do sklejania Testorsa jako głównego bohatera swoich obu gier Stealth Fighter. Ale gdy pierwszy remake wchodził właśnie na rynek w 1988 roku, wszystko stało się jasne. W Pentagonie w końcu oficjalnie pokazano zamazane zdjęcie czarnego samolotu, który nazywał się F-117 i nie licząc koloru, absolutnie nie przypominał F-19.

Do trzech niewidzialnych samolotów sztuka

Rząd i siły powietrzne utrzymywały ścisłą tajemnicę przez 5 lat – tyle trwał okres od wprowadzenia do służby F-117 i regularnych lotów pod osłoną nocy do ujawnienia światu niezwykłego projektu. Trzy lata później, w 1991 r., samolot stał się jednym z symboli operacji lotniczej „Pustynna Burza”. Jego kształt znali już wszyscy, nawet nieinteresujący się lotnictwem.

Trzecie podejście – w końcu z właściwym samolotem!Źródło: MicroProse

A MicroProse zrobiło kolejny remake, a może raczej sequel. W 1991 roku wypuściło grę o długim tytule F-117A Nighthawk Stealth Fighter 2.0. Na pudełku oraz na ekranie w końcu królował kompletnie kanciasty, bez żadnej obłej krawędzi, samolot F-117A – ten prawdziwy, naprawdę istniejący. Nowością były dwa poziomy realizmu symulacji: „MicroProse” i „Lockheed”.

Ta pierwsza pozwalała na bardziej swobodną rozgrywkę i atakowanie celów powietrznych oraz naziemnych – tak, jak w poprzednich grach. Druga, sygnowana nazwą producenta maszyny, ograniczała zabawę tylko używania bomb, zgodnie z przeznaczeniem prawdziwego odpowiednika. Dużą zmianą była także oprawa graficzna, która w końcu doganiała Amigę i pokazywała uroki 256 kolorów najnowszej karty graficznej VGA. F-117A 2.0 nie zdobyło już trzeci raz z rzędu aż tak entuzjastycznych recenzji, ale oceny nie spadały poniżej 8/10.

Jak dziś zagrać w F-19 Stealth Fighter i F-117A Stealth Fighter 2.0?

Pierwsza wersja Project Stealth Fighter dostępna jest jedynie przez emulatory w przeglądarce lub dla szczęśliwych posiadaczy fizycznych wersji: zarówno gry, jak i komputerów 8-bitowych. Ale remaki w wersjach cyfrowych są już oficjalnie w sprzedaży na Steamie oraz w sklepie GOG.com. W tym pierwszym cena wynosi 25,49 zł. Nieco taniej jest na GOG-u – tam zapłacicie 23,76 zł za każdy z tych tytułów.

Powrót do zabawkowego F-19 w nowoczesnej oprawie graficznej umożliwia DLC do symulatora X-Plane 12.Źródło: VSkyLabs

Ciekawostką może być fakt, że samolot F-19 z wizji Testorsa odtworzyła we współczesnej oprawie graficznej firma VSkyLabs dla symulatora X-Plane 12. Istnieje on jako płatny dodatek i oferuje znacznie bardziej immersyjne doświadczenia w kokpicie, choć oczywiście o kampanii fabularnej z misjami bojowymi można tylko pomarzyć.

Część odnośników na tej stronie to linki afiliacyjne. Klikając w nie zostaniesz przeniesiony do serwisu partnera, a my możemy otrzymać prowizję od dokonanych przez Ciebie zakupów. Nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej