Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 9 lipca 2010, 13:53

autor: Łukasz Kendryna

Fallout Tygodnia #4: Polityka w grze

Gorąco za oknem, gorąco w polityce. Ostatnie wybory prezydenckie podniosły temperaturę na polskiej scenie politycznej, przypominając o sobie wszystkim niezainteresowanym. Wielu z nas, graczy, na co dzień nie interesuje się polityką, nie rozprawia o niej, czy wreszcie unika jej z premedytacją. W większości przypadków – szczególnie biorąc pod uwagę rodzime podwórko – jest to zdrowy odruch. Warto jednak być świadomym, że polityka prędzej czy później dotyka również gier, a łańcuch przyczynowo skutkowy wcale nie musi być długi. Przed trzema tygodniami przekonali się o tym Brytyjczycy.

Gorąco za oknem, gorąco w polityce. Ostatnie wybory prezydenckie podniosły temperaturę na polskiej scenie politycznej, przypominając o sobie wszystkim niezainteresowanym. Wielu z nas, graczy, na co dzień nie interesuje się polityką, nie rozprawia o niej, czy wreszcie unika jej z premedytacją. W większości przypadków – szczególnie biorąc pod uwagę rodzime podwórko – jest to zdrowy odruch. Warto jednak być świadomym, że polityka prędzej czy później dotyka również gier, a łańcuch przyczynowo skutkowy wcale nie musi być długi. Przed trzema tygodniami przekonali się o tym Brytyjczycy.

Wielka Brytania, jeden z potentatów na światowym rynku deweloperskim, to kraj, w którym jedna trzecia obywateli to zdeklarowani miłośnicy wirtualnej rozrywki. Stoiska z grami znaleźć można niemal wszędzie, nie tylko w branżowych sklepach (tych z kolei jest sporo, przez co konkurencja kwitnie). Tak rozbudowana gałąź gospodarki, przynosząca wymierne korzyści dla budżetu państwa, niesie ze sobą oczywiste konsekwencje – elektorat. Tak, deweloperzy i gracze na Wyspach traktowani są przez polityków jak potencjalni wyborcy.

Fallout Tygodnia #4: Polityka w grze - ilustracja #1

TIGA, zrzeszenie branżowe producentów, w skład którego wchodzą niezależni deweloperzy, ci wykupieni przez wydawców, uniwersytety czy firmy zajmujące się produkcją nowych technologii, już od około dwóch lat walczyła o uzyskanie ulg podatkowych dla reprezentowanej przez siebie branży, silnie lobbując w strukturach poprzedniego rządu. Według przeprowadzonych analiz, podobne rozwiązanie miało przynieść wymierne korzyści. Dyrektor generalny wspomnianej organizacji, powołując się na badania NESTA, już przed rokiem informował : „(...) ulga podatkowa od produkcji gier może prowadzić do wzrostu zatrudnienia, powstawania nowego IP, przyciągnąć zewnętrzne środki finansowe oraz zachęcić zagranicznych wydawców do inwestycji w tym sektorze.” Ponadto, przestrzegano przed obniżeniem konkurencyjności w stosunku do innych kluczowych dla światowego rynku krajów. Przyjazną strategię podatkową dla produkcji gier uchwalono bowiem m.in. we Francji, Kanadzie, czy Korei Południowej. Szefostwo TIGA powoływało się również na ulgi nałożone na branżę filmową, które to doprowadziły do szybkiego i opłacalnego dla budżetu państwa wzrostu sektora.

Lobbing, przeklęte słowo wśród polskich parlamentarzystów (za granicą będące naturalną metodą komunikacji pomiędzy biznesmenami a rządem), prowadzony był nie tylko z pozostającą przy władzy Partią Pracy Gordona Browna. Rozmowy prowadzone były również z partiami opozycyjnymi, które zadeklarowały swoje wsparcie: Partią Konserwatywną i Liberalnymi Demokratami. Przed trzema miesiącami, w trakcie uchwalania nowego budżetu, ówczesny Kanclerz Skarbu Alistair Darling ogłosił zaakceptowanie planu TIGA i włączenie go do ustawy. Szczęścia nie było końca. Blisko dwuletnia batalia dobiegła końca.

Niestety, sielanka nie trwała długo. Po tym jak Gordon Brown doprowadził do rozpisania nowych wyborów, wcześniej przedstawiony plan budżetu przeistoczył się w nic innego, jak w przedwyborczą obietnicę. Targana wewnętrznymi problemami Wielka Brytania podzieliła swe głosy między trzy partie, dając zwycięstwo Partii Konserwatywnej z Davidem Cameronem na czele. Gordon Brown po przegranym wyścigu wyborczym podał się do dymisji, a na czele państwa stanął Cameron, tworząc rząd koalicyjny.

Wszyscy Polacy choć trochę orientujący się w rodzimej polityce dobrze wiedzą, że koalicje to nic dobrego. Nie inaczej było i w tym przypadku, przynajmniej dla wcześniej obiecanej ulgi podatkowej. Przed trzema tygodniami nowo powołany Kanclerz Skarbu George Osborne podał do wiadomości, iż ulgi nie będzie (przewidywane oszczędności z tego tytułu to 40-50 milionów funtów w latach 2011-2012). Tworząc tzw. Emergency Budget brytyjski organ wykonawczy wprowadził ponadto wiele radykalnych posunięć. Dla rynku gier i portfeli graczy najpoważniejszym nie okazał się jednak brak finansowych odciążeń dla deweloperów, a podniesienie podatku od towaru i usług (VAT).

Podatek zostanie zwiększony z 17,5% do 20%, wchodząc w życie od stycznia, chroniąc tym samym najbliższy sezon świąteczny od wzrostu cen. W przyszłym roku sytuacja może jednak ulec zmianie, pomimo, iż sprzedawcy software’u nie zapowiadają zmiany strategii cenowych. Standardowe L39,99 za pudełko z grą powinno obowiązywać również i w przyszłym roku. Najwięksi sprzedawcy planują bowiem wziąć wzrost podatku na swoje barki, obciążając tym samym własny budżet. Nie brakuje jednak odmiennych opinii. Kim Balyey, dyrektor generalny Entertainment Retailers Association twierdzi, że tak poważna podwyżka musi wpłynąć na ceny końcowe produktu: „To jest duży wzrost, który z pewnością będzie mieć wpływ na sprzedaż detaliczną.”

Fallout Tygodnia #4: Polityka w grze - ilustracja #2

TIGA, po długiej akcji lobbingowej z rządem wychodzi z batalii z tarczą i podniesionym czołem. Pomimo, iż ulga podatkowa nie została zaakceptowana przez obecny rząd brytyjski, a wzrost VAT może negatywnie wpłynąć na sprzedaż gier, świadomość tamtejszych parlamentarzystów o rynku i specyfice gier znacząco się podniosła. Dziś branża wirtualnej rozrywki nie jest już traktowana w sposób jej umniejszający. Aby to podkreślić, przed tygodniem wspomniana organizacja została uhonorowana dwoma nagrodami, w tym za najlepsze zrzeszenie branżowe producentów roku 2010.

Na koniec nie pozostaje nic innego, jak zadać otwarte pytanie o sytuację w Polsce, gdzie o podobnych inicjatywach nic nie słychać, a świadomość parlamentarzystów na temat wirtualnych przestworzy – oceniając po wypowiedziach typu „Grzegorz jestem i lubię surfować” – nie imponuje. Z tego też powodu należy się mocno zastanowić nad słusznością ewentualnego pozostania w domu w dniu głosowania oraz nad wyborem kandydata w chwili skreślania kart wyborczych.

W poprzednim odcinku...

W poprzedniej odsłonie cyklu podjąłem się zadania zdefiniowania słowa blockbuster, oraz tego co dziś oznacza dla branży filmowej. Przedstawiłem własne odczucia względem wakacyjnych filmów oraz pobudki jakimi kierować powinien się kinoman idąc na wybrany seans. Wywód poparłem przykładem, czyli najnowszym filmem powstałym na bazie gry. Mowa oczywiście o Książę Persji: Piaski Czasu, którego start „na salonach” nie napawał optymizmem.

  1. Fallout Tygodnia #3: Książę Blockbuster
  2. Fallout Tygodnia #2: Medal of Duty
  3. Fallout Tygodnia #1: Czy Natal kocha hardcore?

Od pierwszych chwil na ekranach amerykańskich kin, najnowsze dzieło Jerry’ego Bruckheimera radziło sobie słabo, by nie powiedzieć tragicznie. Weekend otwarcia przyniósł jedynie $37 mln, co w porównaniu z $200 mln budżetu wypada marnie. Szczęśliwie dla twórców, sytuacja poza granicami Stanów Zjednoczonych wyglądała nieco lepiej. Przed trzema tygodniami dotarła do nas informacja, że Książę Persji: Piaski Czasu stał się najlepiej zarabiającą filmową adaptacją gry, pokonując dotychczasowego rekordzistę Tomb Raidera. Aktualny wynik finansowy to blisko $315 mln, co być może pozwoli na nakręcenie części drugiej, czego sobie i wam życzę.