Assassin's Creed miał zwieńczyć koniec świata i podróż w kosmos
Ucieczka statkiem kosmicznym przed końcem świata – tak miał wyglądać finał Assassin’s Creed dekadę temu.
Od debiutu pierwszego Assassin’s Creeda w 2007 roku seria przeszła sporo zmian. Cykl planowany jako trylogia doczekał się kolejnych odsłon, tak dużych, jak i pobocznych. Nie mogło to pozostać bez wpływu na historię planowaną przez twórców, szykujących pierwotnie zupełnie inne zakończenie niż to, które zobaczyliśmy w 2012 roku. Jak się okazuje, trylogia Assassin’s Creed miała początkowo zakończyć się kosmiczną podróżą Desmonda Milesa.
Może Cię zainteresować:
- Stare, ale jare - gry sprzed lat, które ciągle goszczą na dyskach redakcji
- 500 godzin w Dying Light 2 i wieczność w Valhalli? Sorry, ja wysiadam
Informacja pochodzi z… tekstu belgijskiego studenta Larsa de Wildta (obecnie badacza z Katolickiego Uniwersytetu Lowańskiego). Chodzi o jego pracę Religia na sprzedaż: Jak producent gier Ubisoft utowarowił religię dla globalnej publiczności (w oryg. Marketable religion: How game company Ubisoft commodified religion for a global audience). Na jej potrzeby de Wildt odbył rozmowy z Patrice’em Désiletsem (jednym z ojców serii) oraz Alexem Hutchinsonem (dyrektorem kreatywnym Assassin’s Creed III). To właśnie ten drugi zwrócił uwagę na całą sprawę w niedawnym wywiadzie dla serwisu Eurogamer.
UWAGA: w dalszej części tekstu możecie się natknąć na informacje na temat fabuły pierwszych odsłon serii Assassin’s Creed (do „trójki”). Czytacie na własną odpowiedzialność!
Hutchinson potwierdził informacje de Wildta, z których wynika, że AC3 miało postawić większy nacisk na czasy współczesne. Desmond Miles – de facto główny bohater trylogii – miałby okazję wyrównać porachunki z korporacją Abstergo. Co jednak najciekawsze, finał rozgrywałby się w 2012 roku i – zgodnie z już nieaktualną przepowiednią – na własne oczy zobaczylibyśmy koniec świata.
Nie, nie byłby to tragiczny koniec Desmonda. Ten bowiem uciekłby z Ziemi w statku kosmicznym, i to nie sam. Wraz z Lucy bohater wyruszyłby w podróż, by założyć nową cywilizację:
W skrócie: trzecia gra zakończyłaby się rozwiązaniem głównego konfliktu. Desmond Miles pokonałby Abstergo dzięki wiedzy i umiejętnościom zdobytym od swoich przodków, Altaira z AC1 i Ezio z AC2. Ponadto to [czas akcji – przyp. autora] byłby 2012 rok i koniec świata. Tak więc Desmond Miles wraz z Lucy Stillman uciekają z Ziemi i zakładają nową cywilizację gdzieś indziej. Niczym Adam i Ewa.
By było zabawniej, już imię Lucy jest wskazówką co do pierwotnych planów Ubisoftu. Jak czytamy w pracy de Wildta, jej imienniczką był… szkielet żeńskiego australopiteka, będący jednym z najsłynniejszych znalezisk paleoantropologicznych w historii.
Co do powodów, dla których ostatecznie zrezygnowano z tego zakończenia, możemy tylko zgadywać, że winna jest… druga część cyklu. Historia Ezio okazała się bowiem tak popularna, że otrzymała własne kontynuacje. W tym kontekście apokaliptyczne zwieńczenie serii musiało wydawać się zabiciem kury znoszącej złote jajka.
GRYOnline
Gracze
Steam
Komentarze czytelników
ereboss Konsul
Nie jestem weteranem serii Assassin's Creed. Grałem tylko w 4 i trochę w 2. Pytanie moje, czy te wątki w współczesności są aż tak ważne w całej serii, wydaje mi się że mogło by się bez nich obejść. Dodam jeszcze że jak grałem w AC 4 to olałem całkowicie wątek współczesny.
Mitsuki Generał
Raczej tajemnicą poliszynela jest to, że seria miała skończyć na trójce, nawet w samej grze i przed nią można było to czuć, koniec końców skończyła się tylko saga Desmonda ( choć czy na pewno patrząc na Valhallę?), a historia trwa dalej, i widać było, że przed trylogią Layli nie bardzo wiedzieli co zrobić z wątkiem w teraźniejszości, choć teraz patrząc na obietnicę Bassima i to trylogię Layli to może coś im udało się znaleźć.
Ja szczerzę nie narzekam, nowe gry też bardzo lubię czy za gameplay czy też za fabułe.
Paffcioo Pretorianin
Główny aktor głosowy Desmonda Milesa wspomniał raz, że był pomysł, by Desmond z każdą kolejną częścią, która szłaby coraz bardziej do przodu, stawał się coraz silniejszy.
I ostatnią częścią całego cyklu, byłaby gra dziejąca się w 100% w współczesności. Byłaby to taka kombinacja Assassin's Creed i GTA. W tej części Desmond już nie cofałby się w czasie, a walczył samemu z Abstergo i Templariuszami korzystając z doświadczenia nabytego od jego przodków.
Jeżeli zrobiono by to dobrze, byłoby to zwieńczenie serii gier godne takiego Endgame'u. Szkoda że plany porzucono, a dostaliśmy takie kupsko...
papież Flo IV Senator
Ja patrząc na te dzisiejsze części to do teraz jestem zdziwiony, że ta seria miała kiedyś jakąkolwiek zwięzłą fabułę i jakiś pomysł na siebie. Bo teraz się zrobił z tego taki sam tasiemiec co taki far cry na przykład. No i przez to za cholerę nie mogę ogarnąć fenomenu tej serii.
powidmo Pretorianin
Epizody we współczesności zawsze były dla mnie tylko czymś, przez co trzeba przebrnąć, żeby wrócić do normalnej gry xD
