Activision Blizzard: w naszych grach nie ma miejsca na politykę
Bobby Kotick, prezes Activision Blizzard, udzielił wywiadu, w którym stwierdził, że jego gry mają być nie platformą do wyrażania poglądów politycznych, a miejscem do dobrej zabawy.

Bobby Kotick, prezes Activision Blizzard, był gościem na konferencji Evolve, organizowanej przez telewizję CNBC. Podczas wywiadu, który skupiał się głównie na sposobach rozwoju wielomiliardowego przedsiębiorstwa oraz tego, jak taki biznes założyć, padło również pytanie o to, co trzeba zrobić, by dorosnąć do roli lidera. Ale lidera wcale nie politycznego, a biznesowego, do którego zwracają się ludzie, szukając wsparcia w wielu poważnych kwestiach, jak protesty w Hongkongu czy uzależnienie od gier komputerowych. Kotick odpowiedział:
Na początek zaznaczę, że misja naszej firmy to „Łączenie Świata Poprzez Epicką Rozrywkę”. To wielka misja. […] Ale, wiecie, nie jesteśmy operatorem ratuszy z całego świata. Jesteśmy operatorem społeczności, które pozwalają Wam się dobrze bawić dzięki grom video. I moim zadaniem jest sprawić, by nasze społeczności czuły się bezpiecznie, komfortowo, były zadowolone i dobrze się bawiły.
Według CEO korporacji powyższe cele nie są do pogodzenia z tematami związanymi z polityką czy światopoglądem.
Nie daje mi to możliwości tworzenia platformy dla zbyt wielu poglądów politycznych, tak myślę. Moja odpowiedzialność leży w usatysfakcjonowaniu użytkowników i naszych udziałowców, naszych pracowników, naszych akcjonariuszy.
Nie oznacza to jednak, że nie da się w ten sposób prowadzić biznesu. Kotick przyznał, że zna takich liderów, stanowią oni dla niego inspirację i uwielbia interakcje z nimi.
Są tacy ludzie biznesu, którzy są niesamowitym przykładem charakteru, spójności i zasad – mają cechy przywódcy i są dla mnie niesamowicie inspirujący. Myślę, że mają prawo wyrażać swoje poglądy, wizje i zdanie o rządzie, zasadach i polityce, i uwielbiam relacje z tymi ludźmi.

Pytanie to echo sprawy z zeszłego miesiąca, kiedy podczas turnieju Hearthstone Grandmasters profesjonalny zawodnik Chung „blitzchung” Ng Wai wyraził swoje poparcie dla protestujących w Hongkongu, sprzeciwiających się rosnącym wpływom Chin na autonomię. Blizzard zawiesił go za to na rok w rozgrywkach oraz anulował całą jego nagrodę pieniężną. Media społecznościowe, a nawet Kongres Stanów Zjednoczonych stanęli w obronie blitzchunga, społeczność i branża rozpoczęły bojkot produktów studia, użytkownicy Battle.neta masowo usuwali swoje konta. Krytyka wycelowana w korporację skupiała się głównie na jej zależności od Chińskiej Republiki Ludowej – udziały w spółce ma Tencent, tamtejszy gigant medialny. Wszystko to miało miejsce niedługo przed BlizzConem, i to prawdopodobnie między innymi z tego powodu Blizzard przywrócił nagrodę zawodnikowi, a zawieszenie skrócił o połowę. Mimo że PR-owy koszmar udało się załagodzić, w trakcie konwentu miały miejsce protesty. Impreza rozpoczęła się od przeprosin J. Allena Bracka, szefa Blizzarda, za całą sprawę z blitzchungiem. Mimo tego gestu i przyznania się do błędu, kary zawieszenia nie cofnięto.
- Oficjalna strona Blizzard Entertainment
- Twórcy serii Diablo: „Starego Blizzarda już nie ma"
- Korupcja i upadek wartości - były pracownik Blizzarda opowiada o chińskim wpływie na branżę
- Drama z Blizzardem, czyli jak chińska cenzura wpływa na popkulturę
Więcej:To koniec pewnej ery w World of Warcraft. Blizzard usuwa addony, na których gracze polegali od lat
- Activision
- polityka
- Chiny
- Bobby Kotick
- afery i kontrowersje
- Blizzard
- Activision Blizzard
- PC
- PS4
- XONE
Komentarze czytelników
DanuelX Legend

No cóż, problemem dla wyklętych małolatów nie jest "pakowanie polityki do naszych gier", ale "pakowanie nie MOJEJ polityki do naszych gier".
Samigraj Pretorianin

W Chinach nie może być żadnych szkieletów, a w Diablo IV są. Więc albo na premierę ich zabraknie albo w Chinach będzie ocenzurowana wersja.
JUAREZ Pretorianin
Nigdy nie byłem fanem gier Activision/Blizzarda, a po tym całym syfie, raczej nim nie zostanę.
kubuses Konsul

To tak jakby powiedzieć że w parówkach nie ma miejsca na mięso
Egon Legionista
"Gejmingowy" portal coraz częściej publikuje treści ino "subtelnie" powiązane z grami. Liczą się wszakże odsłony i kliknięcia.
GREED.
Doprowadzi to do pojawiania się komentarzy, które w myśl "wolności słowa" będą cenzurowane, a ich autorzy banowani.
I tak, powoli, portal dokona swego wirtualnego żywota.
GREED.
Cóż, przysłowie mówi, że kapitalista sprzeda sznur, na którym go powieszą.