Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Hyde Park 27 stycznia 2004, 10:45

autor: HopkinZ

Star Wars: Knights of the Old Republic - recenzja czytelnika

Na naszym świecie żyją ludzie, którzy na dźwięk słowa „Gwiezdne Wojny” reagują w dziwny sposób. Jedni zaczynają oddychać jakby mieli zaraz skonać na miejscu, inni zaczynają dźwięczeć jak miecz świetlny...
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.

„Remember, a Jedi's strength flows from the Force. But beware. Anger, fear, aggression. The dark side are they. Once you start down the dark path, forever will it dominate your destiny”

Nie można także niczego nie wspomnieć o byciu Jedi. Pomimo startu jako zwyczajny członek armii Republiki w końcu jednak Jedi zostaniemy. Tutaj do wyboru mamy guardian (typowy wojownik), consular (przeważnie stara się rozwiązać konflikt pokojowo), oraz sentinel (opcja pośrednia). W zasadzie kierowanie postaci na Jasną lub Ciemną Stronę Mocy jest jednym z ważniejszych elementów gry. I wreszcie w KotORze mamy pełną dowolność w kreowaniu postaci! Zaczynając od tego, że grę zaczynamy jako zwyczajny członek Republiki, to już wtedy możemy zyskiwać punkty Jasnej bądź Ciemnej Strony Mocy - co później, gdy już zostaniemy Jedi, przekłada się na Moce jakie opłaca się nam wykorzystywać. I tak jest z niemalże każdym questem, jakiego możemy wykonać. Prawie wszystko w grze rozwiązujemy Dobrze, zyskując punkty Jasnej Strony Mocy bądź Źle, zyskując punkty Ciemnej Strony Mocy. A wraz z postępem w grze zmieniać się nie będzie tylko nasza świadomość ale także wygląd postaci! Poza tym istnieją dwa zakończenia gry. Jedno oczywiście przeznaczone dla Jedi a drugie dla Sithów (chociaż tytułu takiego otrzymać się nie da w trakcie gry, a szkoda). Moc, zarówno ta Ciemnej Strony jak i Jasnej Strony, także jest potężna i dobrze wyszkolony Jedi potrafi dzięki potędze Mocy łatwo i szybko pokonać wielu przeciwników.

„Who's the more foolish, the fool, or the fool who follows him?”

Przez Galaktykę nie podróżujemy oczywiście sami. Na początku mamy tylko jednego towarzysza, jednakże w miarę rozwijania się fabuły zyskujemy coraz to nowszych pomocników. Przy czym maksymalnie możemy mieć dwie osoby towarzyszące, reszta czeka sobie spokojnie, w naszym statku Ebon Hawku, aż razem z nimi wyruszymy na podbój coraz to nowszych planet. A tych odwiedzimy kilka – poprzez piaszczystą Tatooine, aż do Kashyyk, ojczystej planety Chewbaccki, pokrytą w całości ogromnymi drzewami. Niestety niemożliwe jest zwiedzanie calutkiej planety i jesteśmy ograniczeniu do określonej liczby przestrzeni. Chociaż już same lokacje prezentują się znakomicie.

Każda postać towarzysząca posiada własne questy, z każdą możemy swobodnie rozmawiać i dowiadywać się o niej coraz więcej. Ponadto możliwe są także romanse głównego bohatera/bohaterki z niektórymi członkami drużyny. Jedyny minus kompanów to to, że potrafią „wpaść” na jakiegoś cywila i biec „w niego”, a obywatel idzie sobie przed siebie i tak w miejscu potrafią się „zaciąć”. Wtedy trzeba przejść „za towarzysza” aby ten odszedł od Bogu ducha winnego obywatela i dopiero wtedy nasz pomocnik może za nami podążać. Drugim rozwiązaniem jest zmiana kierowanej postaci na tą, która utknęła. W grze bowiem możemy jednym przyciskiem przełączać się między członkami drużyny. Gubienie drogi niekiedy jest wkurzające, jednak na dłuższą metę jest to chyba najpoważniejszy minus tej gry. A to tylko świadczy o tym, że gra w zasadzie nie ma minusów.