Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Hyde Park 6 marca 2003, 14:25

autor: FoXXMagda

Poczęte Złoto

Wielka grota miała chropowate, naturalnie ukształtowane ściany w kolorze miodu, na powierzchni lśniła dziwna substancja organiczna, sprawiająca wrażenie iż skała żyje i oddycha, porusza się pod pełzającymi płomykami przymocowanych do ściany pochodni.
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.

„Poczęte Złoto”

Zapach. Smak. Słuch. Dotyk i na końcu Wzrok. Pięć elementów tworzących łańcuch pozwalających żyć Zmysłów, uzupełniających się wzajem, przekazujących bodźce i doznania ze świata zewnętrznego.

Wielka grota miała chropowate, naturalnie ukształtowane ściany w kolorze miodu, na powierzchni lśniła dziwna substancja organiczna, sprawiająca wrażenie iż skała żyje i oddycha, porusza się pod pełzającymi płomykami przymocowanych do ściany pochodni.

Do pomieszczenia wszedł mężczyzna w szarym habicie, z kapturem naciągniętym na głowę i zabrawszy jedną z pochodni, zbliżył się do wyglądającej na krwawiącą miodem ścianę. W niewielkich szczelinach powstałych w ścianie skalnej tkwiło oddzielnie kilka wielkich błyszczących jaj. Jedno z nich umieszczone było nieco ponad wysokość człowieka, wyglądało też jakoś inaczej, przez skorupę zdawało się widzieć zarysy kształtu wewnątrz. Ale dopiero gdy mężczyzna w jednej dłoni wciąż trzymając pochodnię, drugą wziął ostrożnie owo jajo i uniósł je bliżej światła, można było dostrzec przepiękną harmonię i niezwykłość cudu dziejącego się wewnątrz. Zarodek zatopiony był w złocistym płynie, przypominającym oliwę, ale delikatniejszym i bardziej lśniącym, emanującym światłością nawet przez skorupę chroniącą stworzenie przed światem zewnętrznym. Istota drgnęła lekko, światło pochodni musiało razić jej dopiero zaczynające widzieć ślepka, poruszyła zaczątkami skrzydeł.

Ludzka dłoń czule musnęła wilgotną od płynu owodniowego jasną skorupę, pod kapturem na pokrytej zmarszczkami twarzy pojawił się uśmiech gdy wyczuł ruch życia w jaju, dowód na udany wynik na ingerencję w naturę, manipulację jej dziećmi i genami. Odłożył jajo na swoje miejsce, upewniwszy się wpierw, iż wystarczająco mocno tkwi w okowach skalnych i przymocował pochodnię do stalowego uchwytu w kamieniu.

Opuścił w milczeniu salę, drewniane sandały stukały cicho. Sala pogrążona była w ciszy i bezruchu, jeśli nie liczyć tańczących po skale cieni, wywołanych blaskiem pochodni.

Poruszył się. Znowu. Zaczątki złotej gardzieli otwarły się lekko, tak samo cienkie jak płatki lilii błony, mające w przyszłości zmienić się w potężne skrzydła, wzbudzające wichry, wzbijające fale. Maleńkie łapki, jeszcze nie uzbrojone w śmiercionośne szpony uderzyły delikatnie w skorupę, przejrzysto-złoty płyn zawirował lekko. Nie zasłonięte jeszcze powiekami ślepia skierował ku światłu bijącemu od pochodni i syknął, ale odgłos nie narodził się, jedynie fala w złocistym płynie.

 

Niewykluty Smoczek pokręcił łebkiem po całej niewielkiej powierzchni na której egzystował i wysilił całą moc swego maleńkiego, lecz w pełni świadomego mózgu by sprawdzić inne znajdujące się w grocie nieobudzone Smoczki. Na jego wezwanie, zew wydany dzięki mocy w nienaturalny sposób zrodzonej, odpowiedziały wszystkie poczęte pośrednio przez naukę stworzenia, drgnęły w swych wapiennych więzieniach czekając na dalszy przepływ bodźców i wrażeń, rzeczy tak nowej, a jednocześnie tak pierwotnej i znanej.