Gry w świecie Diablo, które chcielibyśmy zobaczyć
Diablo 4 nadciąga i już mniej więcej wiemy, czego spodziewać się po tytule Blizzarda. Ale świat tej gry, Sanktuarium, to przestrzeń do zaprezentowania bardzo różnych form rozgrywki. Przedstawiamy kilka propozycji.
Spis treści
- Gry w świecie Diablo, które chcielibyśmy zobaczyć
- Mroczna przygodówka
- Strategia
- Prawdziwe RPG
- Runda bonusowa – już mniej serio
Cmentarzysko za siedzibą Blizzarda zapewne usłane jest rozmaitymi pomysłami i prototypami gier, o których nigdy się nie dowiemy. Takich, które nie wyszły poza fazę dokumentu projektowego albo kilku rozmów z szefem. Kiedy przez studio przewijają się setki kreatywnych osób, ta para musi gdzieś w końcu znaleźć ujście.
Jestem wręcz pewien, że ekipa Blizzarda nie raz i nie dwa rozważała, jak by tu jeszcze zagospodarować świat Sanktuarium. Czemu zdecydowano się akurat na „Diablo Immor(t)al”? Jako odpowiedź rozlega się sygnał przypominający wrzaski rodziców, z których kart kredytowych poznikały duże sumy. A przecież w świecie Sanktuarium jest wiele miejsca na przeróżne opowieści, realizację odmiennych form gameplayu. Księgowi firmy Activision Blizzard muszą liczyć słupki, ale my – przynajmniej w wyobraźni – nie. Dlatego popuśćmy wodze fantazji i zobaczmy, co jeszcze dałoby się zawrzeć w tym świecie i dlaczego nie samym polowaniem na Diablo mieszkańcy Sanktuarium żyją.
Prequele, sequele, historie powiązane jedynie obecnością w tym samym uniwersum – wszystkie chwyty dozwolone. Blizzard stworzył intrygującą mitologię, mroczny świat, którym rządzą brutalne prawa, a starcie piekła i nieba okazuje się fantastycznym tłem dla ludzkich dramatów i tragedii, dla opowieści, w której człowiek ląduje w sytuacji, zdawałoby się, bez wyjścia. Człowiek – albo i całe królestwa.
A Wy dajcie znać, jakie sami macie pomysły.
Soulslike
Taki projekt mógł akurat powstać. Pisałem o tym swego czasu po pierwszym zachwycie serią Dark Souls (dla ciekawych – wersja anglojęzyczna artykułu), zatem dziś – w dużym skrócie. Soulsy, Bloodborne, Sekiro czy ostatnio Elden Ring to gry wykorzystujące tzw. „high concept”. Oznacza to, że wszystkie aspekty (fabuła, gameplay, grafika, muzyka) komponują się ze sobą, by wywoływać w graczu konkretne reakcje, efekty, emocje. To nie tylko srogi łomot serwowany tak, żeby i bolało, i przynosiło satysfakcję, ale też nośnik gorzkich opowieści, które tną do kości.
Ktoś w Blizzardzie mógłby pomyśleć o rzuceniu FromSoftware rękawicy – i szczerze, jeśli ktoś miałby zasoby, żeby stworzyć coś równie wielkiego, to właśnie ludzie z Blizzarda (gdyby im się naprawdę chciało, a księgowi z Activision nie wisieli nad głową). Powód i ciekawa historia, by ruszyć na gorzką, straceńczą krucjatę i wycinać potwory na soulsową modłę, w Sanktuarium zawsze się znajdą. Jeśli ktoś miałby hajs, by zapewnić odpowiedni feeling i tempo walki, gwarantujące porównywalną z soulsową satysfakcję – to tylko Blizzard (chociaż Heroes of the Storm przegrywało u mnie z LoL-em wyłącznie z jednego powodu – poczucia „mocy” generowanego przez uderzenia i umiejętności postaci, ale to inna sprawa, inna drużyna).
Za Sanktuarium stoi intrygująca mitologia łącząca motywy chrześcijańskie i bliskowschodnie, gdzie walka dobra i zła okazuje się zamkniętym obiegiem, w którego tryby wciśnięto nas, nieboraków-szaraczków. Jeśli scenarzyści akurat nie odlecieliby w stronę Marvela jak przy Diablo 3, to intrygująca – może opowiedziana bardziej wprost niż w Dark Souls – historia gwarantowana. Jestem też pewien, że Blizzard miałby kilka pomysłów na zaimplementowanie ciekawego, intuicyjnego trybu kooperacji. A multi było zawsze ważne zarówno w Diablo, jak i w Dark Souls.