Obcy, Metallica i Gabe Newell – 7 rzeczy, których nie wiesz o Doomie
Zadajesz sobie może pytanie: jakie niby tajemnice mogłaby kryć seria Doom? Toż to gry prymitywne, jakich mało. Spluwa pośrodku ekranu, horda demonów i krwawa rzeź w rytmie ostrej muzy. Co takiego mogłoby mi tu umknąć?
Spis treści
- Obcy, Metallica i Gabe Newell – 7 rzeczy, których nie wiesz o Doomie
- Doom mógł być egranizacją Obcego
- Doom miał być sandboksem (tak jakby)
- Doomguy uzbroił się w sklepie z zabawkami
- Autor muzyki do Dooma czerpał inspiracje od najlepszych
- Gdyby nie Doom, nie byłoby Steama (?)
- Dooma odpalono na...
Doom mógł być egranizacją Obcego
Choć starania w tym kierunku czynione są już od prawie czterdziestu lat (!), uniwersum Obcego nie dorobiło się zbyt wielu przebojowych adaptacji na gruncie gier wideo. Być może sytuacja wyglądałaby dziś inaczej, gdyby u progu lat 90. id Software doprowadziło do szczęśliwego zakończenia negocjacje z wytwórnią 20th Century Fox.
Rozpoczynając prace nad grą, która ostatecznie stała się Doomem, deweloperzy nosili się z pomysłem oparcia jej na kultowej już wtedy licencji filmów o ksenomorfie – i właściciele tejże byli skłonni udzielić studiu pozwolenia na jej wykorzystanie. Dlaczego tak się nie stało? Z tych samych przyczyn, dla których wielcy artyści trzymają się z dala od adaptacji popularnych marek hołubionych przez megakorporacje. Mówiąc wprost: id Software wolało zachować twórczą swobodę. I wykorzystało tę wolność, by stworzyć grę o nieustraszonym zabijace wyrzynającym w pień armię demonów na Marsie (co w założeniu miało stanowić miks Obcego z Martwym złem i było częściowo inspirowane sesją RPG, którą twórcy rozegrali w wolnym czasie).
Warto dodać, że dzieło id Software miało czerpać z drugiej części Obcego, tej z oddziałem marines strzelającym z broni maszynowej do hord kosmitów, a nie z pierwszej, w której niewielka załoga cywilów próbowała uciec przed pojedynczym potworem.