Ostatnio oglądałem

Loki

Loki

Loki
Broken Sword: The Sleeping Dragon

Broken Sword: The Sleeping Dragon

Broken Sword: The Sleeping Dragon
Desert Law: Wojownicy Pustyni

Desert Law: Wojownicy Pustyni

Desert Law: Wojownicy Pustyni
UFO: Decydujące Starcie

UFO: Decydujące Starcie

UFO: Decydujące Starcie
Trespasser

Trespasser

Trespasser
Warhammer 40,000: Dawn of War

Warhammer 40,000: Dawn of War

Warhammer 40,000: Dawn of War
Armie Exigo

Armie Exigo

Armie Exigo
Platypus

Platypus

Platypus

Moje Gry

Gry, na których premierę czekam lub gry po premierze, w które chcę zagrać.

Gry do tej listy możesz dodać na stronach serwisu, tam gdzie znajduje się opcja “Czekasz?”, lub przy grach po premierze wybierając przycisk “Oceń”.

Baldur's Gate 3

Baldur's Gate 3

Baldur's Gate 3
Dragon Age: Początek

Dragon Age: Początek

Dragon Age: Początek
Nikita: Tajemnica Skarbu Piratów

Nikita: Tajemnica Skarbu Piratów

Nikita: Tajemnica Skarbu Piratów
Age of Decadence

Age of Decadence

Age of Decadence
Mass Effect

Mass Effect

Mass Effect
Pathfinder: Wrath of the Righteous

Pathfinder: Wrath of the Righteous

Pathfinder: Wrath of the Righteous
Diablo

Diablo

Diablo

Moje oceny gier

Lista gier, które oceniłeś i ocena jaką wystawiłeś.

Gry możesz oceniać w Encyklopedii Gier, przy materiałach o grach i na forum. Dla jednej gry na wybraną platformę możesz wystawić tylko jedną ocenę, kolejne oceny gry dla wersji na konkretną platformę, uaktualniają twoją poprzednią ocenę.

Baldur's Gate: Siege of Dragonspear
1
7.0

Baldur's Gate: Siege of Dragonspear

Baldur's Gate: Siege of Dragonspear
Baldur's Gate: Enhanced Edition
1
7.0

Baldur's Gate: Enhanced Edition

Baldur's Gate: Enhanced Edition
Baldur's Gate 3
1
10

Baldur's Gate 3

Baldur's Gate 3
Dragon Age: Origins
1
9.5

Dragon Age: Origins

Dragon Age: Origins
Nikita: Tajemnica Skarbu Piratow
1
8.0

Nikita: Tajemnica Skarbu Piratow

Nikita: Tajemnica Skarbu Piratow
Age of Decadence
1
9.5

Age of Decadence

Age of Decadence
Sea Wolves
1
5.5

Sea Wolves

Sea Wolves
Mass Effect
1
10

Mass Effect

Mass Effect
Pathfinder: Wrath of the Righteous
1
10

Pathfinder: Wrath of the Righteous

Pathfinder: Wrath of the Righteous
Diablo
1
9.5

Diablo

Diablo

Moje Recenzje Gier

Na tej liście znajdziesz Twoje recenzje gier z ocenami, które zostały wybrane przez redakcję. Jeżeli podczas oceniania gry opiszesz swoje wrażenia i opinię, pojawia się ona w formie postu na forum i jeżeli zostanie wybrana przez redakcję, staje się minirecenzją, opublikowaną na karcie ocen w Encyklopedii Gier.

7.0
Baldur's Gate: Siege of Dragonspear
1

3 marca 2025 - Recenzja Gry

Baldur's Gate: Siege of Dragonspear

Siege of Dragonspear. Dodatek do pierwszego Baldur's Gate, o który nikt nie prosił, ale każdy potrzebował. Tyle że potrzebował dobre piętnaście lat wcześniej. SoD pojawił się w 2016 roku i widać że ludzie z Beamdog to fani serii, natomiast czy jest sens, a raczej czy było sens to wydawać to inna kwestia. Usprawiedliwienie jest takie, że przez wszystkie te lata gracze nie wiedzieli co takiego wydarzyło się między pierwszym a drugim BG, że nasz Bohater z drużyną wpadł w ręce Irenicusa. Nigdy nie było to bowiem wyjaśnione. I teraz jest. Choć trzeba przyznać, że główny wątek fabularny dodatku nie jest jakoś szczególnie zaawansowany fabularnie i troszkę zrobiony „na doczepkę” do końcówki gry, przynajmniej ja mam takie wrażenie. Sam dodatek nie jest bowiem specjalnie długo, twórcy mówią o 25 godzinach, mi chyba zeszło szybciej. Inna sprawa, że gra jest bardzo liniowa, questów pobocznych jak na lekarstwo a walki więcej niż w Tronie Bhaala. Momentami więc jest dosyć nużąco. Dołączają do nas towarzysze z „podstawki”, jest też kilku nowych, ale średnio widzę sens w dołączaniu ich skoro kontynuując przygodę w BG II, żadnego z towarzyszy z SoD nie będziemy mieć.Zirytowała mnie też pewna rzecz. Nasze wybory i działania w „podstawce” sobie a dodatek sobie. Jakoś tak wyszło że nie spotkałem Viconii. A tutaj nagle się okazuje że moja postać ma opcje wyboru wspomnienia o niej podczas jednej z rozmów. Dla jaj, właśnie by przetestować czy decyzje też są eksportowane, zabiłem Tiaxa jak i Edwina. I co? Jak gdyby nigdy nic pojawiają się w dodatku. Cóż, może po prostu technicznie nie dało się tego zrobić, nie znam się, ale tak czy owak czułem pewnego rodzaju niedosyt. Zwłaszcza że ponownie: nasi towarzysze są milczący jak w „podstawce”. Dobrze, że zaraz odpalam „dwójkę”, tam więcej gadają.Trudno mi się wypowiedzieć o grafice bo jakichś zmian nie dostrzegłem, ale jest szansa że tu wychodzi moja wada wzroku :p Muzyczka fajna, jak to w Baldurach, zwłaszcza podcza sbitew, choć nie ma takich zapadających w uszy utworów jak w „dwójce”.Wracając do fabuły, to jest jeden dosyć smutny plot twist, prawie tak smutny jak ten z Yoshimo w BG II. Tak czy siak warto zagrać, żeby sobie uzupelnić fabułę. Ja jednak, odpalając BG II, importowałem postać z zakończenia BG I a nie z SoD bo na koniec SoD....Tracimy ekwipunek, w tym pantalony, a pantalony trzeba mieć :)

Recenzja Baldur's Gate: Siege of Dragonspear
7.0
Baldur's Gate: Enhanced Edition
1

24 lutego 2025 - Recenzja Gry

Baldur's Gate: Enhanced Edition

Baldur's Gate: Enhanced EditionTeraz mogę się przyznać bez wstydu do jednego. Nigdy w życiu nie skończyłem pierwszego Baldur's Gate. Tak jakoś wyszło. W czasie gdy miał premierę grałem w inne rzeczy, strategie i FPSy głównie a z erpegów chociażby Might and Magic VII, który bardziej mnie interesował. Potem pojawił się Baldur's Gate II i to tą część skończyłem kilka razy. Kiedy w kilka lat po „jedynce” w końcu ją odpaliłem, uśpił mnie. I tak było z dwa albo i trzy razy. Ale powiedziałem sobie że w końcu go skończę. Na GOGu pojawił się, fakt, że dosyć dawno temu, w ulepszonej wersji, zwanej Enhanced Edition. No i skończyłem. I bawiłem się......Całkiem dobrze.Widać jednak po tym tytule że ma 25 lat. Widać też to, że Bioware się na nim uczył robić erpegi i że jest to erpeg lat 90-tych. Nie ma tu znaczników, wskaźników, prowadzenia za rączkę. Mapę trzeba odkrywać samodzielnie, powoli i zaglądać w każdy róg. Równocześnie masa lokacji jest zwyczajnie pustych i polega na łażeniu z okazjonalnym ubijaniem koboldów, gibberlingów czy innych goblinów. Świat nie jest tak ciekawy i rozległy jak w drugiej części, Wrota Baldura zaś nijak się mają do Athkatli z Shadows of Amn. Niektóre lokacje, jak kanały pod miastem, są frustrująco nużące podczas ich zwiedzania. Oczywiście, moje narzekanie nie zmienia tego, że jednak sporo odwiedzanych miejsc ma swój uroczy klimat klasycznego fantasy Forgotten Realms, jeśli wiecie co mam na myśli. Muszę jednak pisać o mankamentach. Zagryzam zęby pisząc o systemie AD&D bo ten w porównaniu z tym co później oferował system D&D 3.0 (a potem 3,5) w drugim Icewind Dale czy Świątyni Pierwotnego Zła, jest po prostu prymitywny i irytujący. Druid nie może strzelać z łuku. Dlaczego? Bo tak jest napisane w podręczniku do AD&D :p Złodziej nie założy kolczugi. Dlaczego? Patrz wyżej :) To są głupoty, ale irytujące. Towarzysze...To też śliski temat. EE dodaje trzech nowych towarzyszy względem wersji pudełkowej, choć ja podróżowałem tylko z czarodziejką Neerą. I w sumie tylko ona czasem się do mnie odezwała podczas całej podróży i nawet z nią romansowałem! Reszta? Milczący przez całą grę. Myślałem że ja coś miałem wyłączone w opcjach, no ale nie. Jak się to ma do wiecznie gadających kompanów w Baldur's Gate II ? No właśnie...To co mi się jednak spodobało: od początku gry można stworzyć całą drużynę i decydować w trakcie czy chcemy mieć towarzyszy fabularnych czy własne postacie. Trochę może zabija to motyw Wybrańca (choć w serii BG ciężko mówić o jednym Wybrańcu), ale nie szkodzi. To urozmaica rozgrywkę. No i walka! Niby jest to ten znany z systemu Infinity nie do końca taktyczny system real time + pauza, ale uświadomiłem sobie że jest on dosyć...wygodny. Bardziej niż to co wiele lat później dostaliśmy w chaotycznych pod tym względem Pillars of Eternity czy Tyranny.Muzycznie to jak zawsze: najwyższa klasa. Graficznie, cóż, gra ma swoje lata. Wersja EE nie różni się dla mnie niczym od zwykłej (tu jednak może zawodzić mnie pamięć), poza możliwością przybliżania i oddalania kamery jakichś różnic nie widzę.Pytanie: czy grać, jeśli nigdy nie grałeś? Grać. Baldur's Gate pełnymi garściami czerpał z godnym poprzedników jak Ultima, Betrayal at Krondor czy Dark Sun, a z drugiej strony narzucił niejako ton całemu gatunkowi, jak on dziś wygląda, ożywił go. Pierwszy Baldur jawi się dziś trochę jak wstęp/preludium/prolog do arcydzieła jakim jest Baldur's Gate II, ale to wciąż DOBRY, warty zagrania tytuł o wartości historycznej.

Recenzja Baldur's Gate: Enhanced Edition
10
Baldur's Gate 3
1

2 lutego 2025 - Recenzja Gry

Baldur's Gate 3

Baldur's Gate III ukończony! Była to jedna z najwspanialszych, najbardziej epickich, najbardziej emocjonalnych, ale też jedna z najbardziej frustrujących (czasami) przygód jakich doświadczyłem w wirtualnym życiu. Aha, od razu zaznaczam że mogą pojawić się porównania do innego wielkiego erpega i chyba największego konkurenta: Pathfinder: Wrath of Righteous a może i do innych tytułów. Postaram się też żeby nie było spojlerów, ewentualnie kompletnie nic nie znaczące.To było moje pierwsze spotkanie z piątą edycją Dungeons & Dragons i nie mogę powiedzieć by ta edycja wyszła z tego obronną ręką. Wszystko wydaje się takie jakieś.....uproszczone, ograniczone względem najlepszej, trzeciej edycji (zwłaszcza edycji 3,5 jaka była w Świątyni Pierwotnego Zła czy Neverwinter Nights 2). Tworzenie postaci – mimo ładnych możliwości wyboru ras typu githyanki, drakon czy podział drowów na drowy Lolth i dobre drowy Seldarine – jest bardzo szybkie i proste i pozostawia ogromny niedosyt. Ilość atutów i umiejętności jest absurdalnie mała, zwłaszcza w porównaniu z Pathfindederem, ale ze starszymi tytułami też. Ja wiem że gra w założeniu miała być bardziej casualowa, z drugiej jednak trzeci Baldur's Gate wpada w pewną pułapkę w mojej opinii: gracz zostaje rzucony na „głęboką wodę” samym uniwersum: ktoś kto nie grał w gry black Isle i Bioware (nie mówiąc już o czytaniu książek z Forgotten Realms) może się pogubić w tych wszystkich bóstwach, dziwnych rasach pokroju łupieżców umysłu, drowów, githyanki itd. Czyli: robimy mechanikę tworzenia i rozwoju pod casuali, ale cała reszta w sumie dla starych fanów Forgotten Realms. Więc wracając: mechanika jest niby n plus bo jakby nie patrzeć to kochane D&D, ale to takie....prymitywne, proste D&D. Szkoda. W dodatku wydaje mi się że twórcy gry więcej wysiłku włożyli w to by przymilić się lewactwu i politycznej poprawności bo zamiast skoncentrować się na atutach i umiejętnościach, wybierając płeć można wybrać opcję „Niebinarna” i stworzyć babę z siusiakiem albo facia z pipką. Kompletny absurd. To uproszczenie, o którym chwilę wyżej pisałem, wiążę się z czymś jeszcze. Zwojów może używać każdy, nie tylko mag czy kapłan, także wojownik czy barbarzyńca. To sprawia że przy dobrych zakupach zwojów w sklepach i ograbywaniu zwłok z tychże, w zasadzie można dać sobie radę spokojnie bez maga. Co jest dosyć zabawne bo wśród towarzyszy mamy dwóch druidów, kapłana, czarownika i maga. Podobnie rzecz się ma z taką rzeczą jak otwieranie zamków. W zasadzie każdy robi to tak samo dobrze, wystarczy że ma przy sobie „narzędzia złodziejskie”. Złodziej w zasadzie jest zbędny, szkoda, bo jeden z towarzyszy to złodziej a przy okazji, w mojej opinii, najciekawiej napisana postać w całej grze. Ja wiem, to wszystko miało służyć temu by było łatwiej „niedzielnym graczom”...Widzicie że teraz trochę grę atakuję i jeszcze się poznęcam (co jest dziwne, biorąc pod uwagę ocenę ostateczną gry): odpoczywać można wszędzie (no, prawie). Podmrok w pobliżu legowiska hakowych poczwar ? Czemu nie? Twierdza goblinów? No przecież! Kto tam będzie przechodził przez 8 godzin, dadzą nam pospać i wypocząć! Czepiam się, ale muszę, bo takich uproszczeń w takim Pathfinderze nie ma.Równocześnie....Walki są często cholernie trudne. Często walki na poziomie trudności Odkrywca (najłatwiejszy) doprowadzały mnie do większego szału i dawały bardziej w kość niż walki we Wrath of Righteous na poziomie trudności Core/Wyzwanie! Na szczęście do walk się nie doczepiam, to jedyny słuszny w tego typu produkcjach tryb turowy (tak, uważam że tzw. real time + pauza to jeden z największych absurdów stworzonych w izometrycznym drużynowym cRPG). Ataki okazyjne, inicjatywy, możliwość użycia wszelkich rąbnięć, szałów bitewnych ale też skakania zamiast biegu i branie pod uwagę wysokości na jakiej znajdują się postacie przy atakach dystansowych....BG III to dobre taktyczne granie, które każe MYŚLEĆ podczas walki, bez chaosu real time. Wszystko oczywiście sygnowane przy każdej akcji rzutem kostką dwudziestościenną :)Kostka, rzuty. Właśnie. Twórcy gry chcieli byśmy się poczuli jak przy sesji RPG przy stole więc wszelkie akcje typu otwieranie drzwi wytrychem czy akcje dialogowe typu Zastraszanie sprawiają że rzucamy kostką. Rzut jest całkowicie losowy, wyrzucenie 1 oznacza automatyczną porażkę, wyrzucenie 20 oznacza automatyczny sukces, nawet jeśli Stopień Trudności wynosi 99. Fajnie? Fajnie i niefajnie. Gra pozwala zapisać stan gry w DOWOLNYM momencie. Także tuż przez rzutem kostką. Jeżeli więc wynik nam nie pasuje....wczytujemy grę i próbujemy.....Do skutku. Nieuczciwe? A dlaczego skoro gra na to pozwala?Graficznie jest oczywiście ślicznie, ale ja od kilku lat w 99% gram tylko w szeroko pojęte cRPG, w zasadzie NIE WIEM jak wyglądają współczesne (tak z ostatnich 10 lat, jeśli nie więcej) gry z innych gatunków, w zasadzie mnie to nie obchodzi. Nie jestem więc tutaj pewnie obiektywny w nawet minimalnym stopniu, ale wiem że ludziom grafika się podoba. Larian miał jednak o wiele więcej kasy niż Owlcat Games, więc Pathfinder nie ma tutaj startu i trzeci Baldur jest tu o kilka długości ładniejszy, mimo tego, że nikt nie może powiedzieć żeby Pathfinder był brzydki. Jest klasycznie ładny (tak jak ładne jest Pillars of Eternity), a trzeci Baldur's Gate jest, hm, bajerancko ładny :) Wrażenia nie zrobiła za to na mnie muzyka, ale to żaden zarzut bo w Pathfinderze też nie. Za to rewelacyjnie są podłożone głosy. Facet który podkładał głos pod Astariona powinien dostać Oscara czy coś w ten deseń :)Trzeci Baldur's Gate zachwyca jednak czym innym. Zachwyca światem, mimo że ten nie jest tak wielki jak starych Baldurach czy Pathfinderze, ale zachwyca w tym sensie że podoba się realizacją szczegółów, wyglądu, niesamowitą frajdę sprawia to przemierzanie tych wszystkich ruin, twierdz, Podmroku, etc. Może zachwycić fabułą, choć mi bardziej się podobała niż mnie zachwyciła bo raz że rozkręca się wolno i początkowo wygląda sztampowo, dwa że co prawda motyw z łupieżcami umysłu, githyanki i wielokrotnym mruganiem do starych graczy pamiętających pierwsze Baldury, jest naprawdę super, to jednak główny antagonista (czy może antagoniści) nie są tak dobrze napisani jak Jon Irenicus z Baldur's Gate II, który chyba jest najciekawszym złolem w historii cRPG, MOŻE z wyjątkiem głównego wroga w Star Wars: Knights of the Old Republic II - The Sith Lords.Nadrabiają towarzysze, choć wiadomo, nie wszyscy. Tak wyszło, że nie miałem w drużynie Gale'a więc tu się nie wypowiem, kompletnie zignorowałem też Minsca – nigdy nie lubiłem tej postaci w starych Baldurach i fenomenu do dziś nie rozumiem. Jaheiry też nie lubiłem, ale tu jest o wiele milsza i ciekawiej w mojej opinii napisana. Wyll i Halsin są przeciętni, co nie znaczy że źle napisani, ale są tak przeciętni jak przeciętni w drugim Baldurze byli np. Valygar czy Cernd. Posepne Serce oraz Lae'zel dołączają do nas na samym początku rozgrywki, pierwsza to taka sympatyczna dziewczyna „do tańca i do różańca” (choć dziwnie to wygląda w przypadku kapłanki bogini ciemności – Shar), druga to od początku wydaje się być taka wredna, zimna sucz. Jednak w trakcie gry obie Panie przechodzą (lub nie, w zależności od decyzji gracza) pewne, hm, metamorfozy i okazują się być jednymi z najciekawszych postaci w cRPG. A jeszcze ciekawiej prezentują się kolejne postacie: Astarion, nasz elf o mrocznej tajemnicy (którą odkrywamy dość szybko) i niezbyt dobrym charakterze, ma jednak jedne z najciekawszych dialogów i komentarzy w grze a aktor go odgrywający to absolutny Mistrz! Astarion to jest top 10 najfajniejszych/najlepszych towarzyszy w cRPG, zresztą podobnie jak Karlach; na początku może się wydawać: meh, zwykłe diabelstwo o klasie Barbarzyńca, która ma na pieńku z demonami. Jednak jej historia tak się rozkręca, stawia gracza przed takimi wyborami a momentami tak łapie za serce....Nie miałem z nią romansu, ale jeden z jej monologów pod koniec gry sprawił że oczy się szkliły i miałem ochotę wejść w monitor, do gry i ją po prostu mocno przytulać, jak przyjaciółkę. Najfajniejsza postać w Baldur's Gate III a może i w całej historii cRPG! Ale jednak towarzyszy (podróżuje z nami 3 maksymalnie) jest mniej niż w Pathfinderze i są o wiele bardziej nierówni jakościowo i uważam że tutaj Pathfinder jest jednak lepszy bo ma Arueshalae, Ember, Lanna, Wenduag, Camellię, Regilla, Nenio i nawet jeśli każde z nich jest ciut słabiej napisane niż Karlach, to dorównują lub przewyższają pozostałych towarzyszy z trzeciego Baldura. Jednak mimo wszystko towarzysze to ogromny plus, Larian w końcu nauczył się pisać towarzyszy, którzy zapadają na długo w pamięć, choć jest ich mało. I nie tylko towarzyszy bo NPCe, w tym antagoniści, też są naprawdę dobrze lub wręcz świetnie napisani ale nie chcę tu spamować imionami.Pewnie mógłbym napisać jeszcze o innych rzeczach dużo: o masie questów pobocznych, o wyborach, które BARDZO wpływają na fabułę, o bardzo ważnym wyborze fabularnym po pierwszym akcie, który determinuje dalszy przebieg rozgrywki i dobrze zagrać minimum dwa razy z tego powodu; o tym że można się irytować babą z siusiakiem przy kreacji postaci i możliwością romansu z każdą postacią, ale jednak nie jesteśmy tym w trakcie gry atakowani: raz Halsin „coś tam chciał” ale go szybko zgasiłem i więcej ani od niego ani od nikogo innego w drużynie homo wątku nie było.Baldur's Gate to wspaniała podróż do Zapomnianych Krain, to piękna gra, nie ma bzdurnych „kółeczkowych” dialogów z gier Bioware, jest bardzo klimatyczna, ze świetnymi NPCami i świetnymi towarzyszami i naprawdę fajną, momentami zaskakującą fabułą. Czasami jednak swym ogromem potrafi przytłoczyć, ma wiele ciężkich, męczących i upierdliwych walk, mimo że są turowe (to plus), rozwój postaci nie daje funu, towarzysze są także przeciętni i jest ich mało, teoretycznie da się grać złym i wygląda to lepiej niż w starych grach Black Isle czy Bioware ale wciąż wygląda jak przedszkole przy możliwości grania Liszem, Diabłem czy Rojem w Pathfinder: Wrath of Righteous. To jednak erpeg wybitny. Mimo wad (bo która gra ich nie ma?): arcydzieło gatunku. Czy najlepszy w gatunku? Oczywiście nie. NIE MA (i dobrze żeby każdy to zapamiętał) czegoś takiego jak najlepszy erpeg. Mógłbym co prawda uzasadnić że najlepszy jest. Za chwilę jednak udowodnię że to Pathfinder: Wrath of Righteous jest najlepszym cRPG ever. Albo Vampire the Masquarade Bloodlines. Albo jakiś stary Fallout. Albo Morrowind. Albo Arcanum. Albo Might and Magic VII. Albo Planescape: Torment. A może drugi Baldur, bo są elementy gdzie jest w gatunku najlepszy. Jak każdy z ww. tytułów i innych tytułów też. Jednak, powtórzę: to arcydzieło godne miejsca w koronie gatunku cRPG, stojące w jednym szeregu z arcydziełami od Troiki, Black Isle, Bioware, New World Computing, Owlcat Games i innych. Grać!

Recenzja Baldur's Gate 3
8.0
Nikita: Tajemnica Skarbu Piratow
1

9 kwietnia 2024 - Recenzja Gry

Nikita: Tajemnica Skarbu Piratow

Nikita. Takie imię miała zabójczyni ze starego filmu sensacyjnego, tak ma też na imię urocza lisica - piratka, która miała być w zasadzie kontynuatorką przygód Kapitana Pazura ale problemy licencyjne sprawiły że zamiast Kapitan Pazur II dostaliśmy Nikita: Tajemnica Skarbu Piratów od rodzimeego Techlandu.To klasyczna platformówka z widokiem TPP, jak Croc czy Crash. Szkoda że nie da się grać padem a tylko klawiaturą. Byłoby wygodniej. Jak to w platformówce, szukamy monet które w końcu dają dodatkowe życie, serduszek będących punktami wytrzymałości a wrogów siekamy szablą lub skaczemy na głowę :) Przemocy tu jednak brak, gra jest w teorii od 3 lat. Czemu piszę w teorii? O ile pierwsze poziomy przechodzi się z palcem w nosie, o tyle potem jest gorzej. Do tego stopnia że sam gry nie skończyłem. Bodajże przedostatni poziom, Vulcanitu, doprowadził mnie do ciężkiej cholery i waliłem głową w stół. Solucja na jutubie na nic się nie zdała. Nie wiem, może jestem upośledzony w tym gatunku, ale dzieci wg mnie mają minimalne szanse na skończenie tej gry, a kodów chyba do niej nie ma. Szkoda, bo to przyjemny tytuł, z sympatyczną bohaterką, dobrym pirackim klimatem, kilkoma naprawdę fajnymi lokacjami i fajną muzyką. Poziom trudności jednak dla mnie za wysoki ale ktoś na jutubie skończył :) Gdzieś cholera robię błąd, jeszcze do tego wrócę.Jak ktoś lubi platformówki 3D niech zagra bo to fajna gra.

Recenzja Nikita: Tajemnica Skarbu Piratow
9.5
Age of Decadence
1

8 listopada 2023 - Recenzja Gry

Age of Decadence

Age od Decadence. Skończyłem! Była to jedna z najciekawszych i zarazem najdziwniejszych (a może lepiej: najoryginalniejszych) przygód jakie mnie spotkały w komputerowym RPG. 11 lat zajęło twórcom stworzenie tego dzieła i ostatecznie wyszła pod koniec 2015 roku. Czy było warto ? I czy warto dziś, gdy nareszcie dostaliśmy polską wersję? Setting zasługuje na uwagę. Na pierwszy rzut oka wygląda to jak typowa gra fantasy, ale mocno inspirowana starożytnym Rzymem. Mamy więc patrycjuszy. gladiusy zamiast klasycznych średniowiecznych długich mieczy, pretorianów zamiast rycerzy, a i imiona i nazwiska brzmią rodem z tamtej epoki. Niech was nie zmylą pozory. Ta gra z fantasy, poza walką bronią białą i odziewaniu się w zbroje, nie ma za wiele wspólnego. Szybko wychodzi, że twórcy wzięli "na warsztat" starożytny Rzym, ale dołożyli do tego konwencję postapo i....coś jeszcze, ale nie zdradzę co żeby z fabuły za dużo nie zdradzać :) Atmosfera gry jest więc dosyć ciężka, może nie ponura, ale to nie jest wesołe hasanie po łące rodem z Baldura. Biorąc pod uwagę setting (czyli świat gry), a także fabułę i sposób rozgrywki najbliżej Age of Decadence do takich gier jak seria Fallout, Arcanum, Planescape: Torment, seria Pillars of Eternity czy Torment: Tides of Numenera, znalazłbym też podobieństwa do książkowej Czarnej Kompanii albo do Księgi Nowego Słońca.Fabuła zaś rozpoczyna się od zdobycia przez naszego bohatera tajemniczej mapy. To w jaki sposób ową mapę zdobędziemy zależne jest od tego jaką klasę wybierzemy (osiem do wyboru: Złodziej, Zabójca, Najemnik, Kupiec, Pretorianin, Wędrowiec, Szarlatan, Uczony). Ów wybór definiuje nasze początkowe cechy (Siła, Zręczność, Wytrzymałość, Percepcja, Inteligencja, Charyzma - nie da się ich zwiększyć w trakcie gry, podobnie jak punktów życia zależnych od Wytrzymałości), oraz umiejętności podzielone na typowe umiejętności walki oraz społeczne (tutaj jest miejsce na Kradzież i Pułapki, ale też Perswazję czy Handel), które zwiększamy w trakcie rozgrywki po wykonaniu zadań, aczkolwiek nie ma w tej grze czegoś takiego jak poziomy postaci. Przy tworzeniu postaci można modyfikować umiejętności jak i cechy, więc nic nie stoi na przeszkodzie by wybrać Uczonego i rozpocząć przygodę fabularną jako Ucozny, ale mieć wysokie umiejętności walki i niską inteligencję :) Wybór klasy określa też nasze początkowe relacje z siedmioma frakcjami, które rządzą (albo próbują) jakimś obszarem świata. Mamy więc trzy rody szlacheckie (które wzajemnie się nienawidzą), Imperialną Gwardię, która jest niby neutralna wobec wszystkich, oraz trzy Gildie: Kupców, Złodziei oraz Zabójców. Zadziałanie na korzyść jednej frakcji, zazwyczaj powoduje reakcje negatywną przynajmniej jednej albo nawet wszystkich pozostałych.Age of Decadence jest tutaj tytułem szczególnym. Żeby poznać grę na 100% wypadałoby przejść ją każdą klasą, a przynajmniej po stronie każdej frakcji. Fabułę obejrzymy wtedy z innych perspektyw, mimo że aktorzy historii są ci sami, ale raz będą sojusznikami, raz wrogami a innym razem wcale się nie pojawią. To co wyróżnia ów tytuł to także to, że najlepiej radzą sobie postacie....unikające walki. Dobra gadka, oszustwa, kradzież, skradanie się, duża wiedza i zdolności techniczne (umiejętność Rzemiosło) to klucze do sukcesu. Większość zadań da się przejść na minimum dwa sposoby. Strażnika, który nie chce nas przepuścić, możemy oszukać udając szlachcica, zrobić mu przysługę pomagając w uwolnieniu zakładnika czy po prostu, skradając się, wejść po murze i go zignorować. Da się przejść grę ani razu nie wyciągając sztyletu :) Postacie walczące mają gorzej. Raz że walczymy samemu, tu nie ma drużyny, rzadko ktoś nas wspiera. Jako że przeciwnicy mają zbliżoną ilość punktów życia, walka z jednym przeciwnikiem potrafi być ciężka, pokonanie trzech lub więcej to wyczyn. Oczywiście się da, ale to trudne. System walki jest turowy, a każda broń ma kilka rodzajów ataku; trzeba też dodać że możemy skorzystać z różnego rodzaju "granatów" czy np. siatki zmniejszającej ruchliwość przeciwnika.Silnik graficzny już w momencie rozpoczęcia prac nad grą był przeciętny, dziś tym bardziej szału nie robi :) Trzeba więc na oprawę graficzną przymknąć oko. Muzyka pasuje do gry, ale nie ma rewelacji. Nie liczcie także na voice acting czy jakieś przerywniki filmowe. To nie ten adres. Age of Decadence to tytuł dla weteranów gatunku, którzy zagrywali się setki godzin w Fallouty i Arcanum, a od szybkiej akcji wolą mnogość wyborów w dialogach i tabelki opisujące postać. Ja skończyłem grę Złodziejką i prawie skończyłem Uczonym (została mi ostatnia lokacja, ale źle zrobiłem postać i nie dałem rady) i kiedyś wrócę z radością, bo czekają na mnie inne erpegowe zaległości. Polecam fanom starego, klasycznego cRPG. Ludzie wychowani na grach bardziej zręcznościowych typu Wiedźmin czy Skyrim, bez doświadczenia w izometrycznych erpegach, mogą po prostu polec w starciu z poziomem trudności rozgrywki. To nie jest casualowy tytuł. Choć wybitny.

Recenzja Age of Decadence
5.5
Sea Wolves
1

7 maja 2023 - Recenzja Gry

Sea Wolves

Pewnego razu, na pewno w ciągu ostatnich pięciu lat, postanowiłem zebrać wszelkie wydane w Polsce i w polskiej wersji językowej gry (i w pudełku), o tematyce związanej z morzem, statkami, a zwłaszcza: piratami, bo temat (morskich piratów) mnie w pewnym momencie bardzo interesował i interesuje do dziś, acz mniej. Tytuły zdobyłem chyba wszelkie możliwe a jednym z nich jest gra Wilk Morski (angielski tytuł: Sea Wolves). Tę produkcję z 2003 roku najłatwiej było zdobyć w czasopiśmie Komputer Świat Gry bo dawali ją jako pełniaka :) Ja posiadam wersję DVD Box, aczkolwiek ciekawe czy wyszedł big box bo wtedy jeszcze big boxy wychodziły :)Gra to bardzo prosta zręcznościówka z widokiem izometrycznym, o fabule, nad którą nie ma się co specjalnie rozwodzić. Wybieramy jeden z trzech statków o różnych parametrach, jednego z trzech kapitanów, który daje bonusy do tychże (szybkość, zwrotność, wytrzymałość) i wyruszamy w rejs.Rozgrywka polega na pokonywaniu przeciwników, którymi są zazwyczaj inne stateczki, czasem samoloty czy wieżyczki. Na planszy znajdują się też "apteczki" gdyby nas za bardzo poharatali :) Co ciekawe, gra ma mały element RPG: gdy pokonamy odpowiednią ilość wrogów, statek awansuje na wyższy level i zwiększamy jego atrybuty.Niestety, sama rozgrywka jest bardzo monotonna i szybko się nudzi, gra już w dniu wydania była budżetowa, grafika ma 15 lat, muzyczka całkiem niezła, ale bez rewelacji. To gra - ciekawostka, może tytuł kolekcjonerski. Jeśli ktoś lubi takie proste zręcznościówki czy gry o tematyce morskiej może spróbować, reszta może sobie darować :)

Recenzja Sea Wolves
10
Pathfinder: Wrath of the Righteous
1

5 lutego 2023 - Recenzja Gry

Pathfinder: Wrath of the Righteous

Od razu muszę zaznaczyć dwie rzeczy. Po pierwsze: nie grałem w Pathfinder: Kingmaker, tak więc nie będzie porównań obu tytułów (na szczęście z tego co wiem, nie są ze sobą mocno powiązane fabularnie i granie w WoR nie wymaga znajomości Kingmakera). Po drugie. Gra posiada dodatkowy, opcjonalny tryb strategiczny, przypominający serię Heroes of Might and Magic. Jednak ludzie mówili żeby to wyłączyć bo raz że bardzo wydłuża to rozgrywkę, dwa że lepiej zagrać w Herosa a nie jego „upośledzoną wersję” a trzy, że w sumie....Niewiele ów tryb w rozgrywkę/fabułę wnosi i ogólnie nie wiadomo po co jest. Tak więc zanim rozpocząłem grę wyłączyłem ów tryb i nie będzie jego opisu. Tyle słowem wstępu. WoR (tak będę określał grę w tym tekście) to erpeg klasyczny i powiedzmy że izometryczny (kamerkę można sobie przybliżać/oddalać/obracać). I nie ma żadnej niespodzianki w tym, jeśli powiem, że nawiązuje (siłą rzeczy) do takich tytułów jak saga Baldur''s Gate, saga Icewind Dale, Planescape: Torment, Świątynia Pierwotnego Zła czy Pillars of Eternity. Rosjanom z Owlcat Games pomagał zaś Chris Avellone, człowiek w mniejszym lub większym stopniu odpowiedzialny za sagę Icewind Dale, Fallout 2, Star Wars: Knights of the Old Republic II, Planescape: Torment i gry Obsidianu. Akcja gry przenosi nas do świata Golarionu, gdzie w wyniku istnienia czegoś w rodzaju portalu zwanego Raną Świata, demony z Otchłani nawiedzają świat ludzi z zamiarem jego podbicia. Jako że gra bazuje na systemie Dungeons & Dragons, ludzie z nim obeznani poczują się jak w domu: Otchłań to domena Chaotycznych Złych demonów (ze sławnymi Balorami na czele), które walczą nie tylko ze śmiertelnikami ale też ze wszelkiej maści Niebianami a także z Praworządnymi Złymi diabłami z Piekła. Na początku może się wydawać, „meh, kolejna prosta fabuła o walce Dobra i Zła”. Tak jednak nie jest. Twórcy wycisnęli z tego powierzchownie sztampowego konceptu fabularnego maksimum. Demony posiadają swój własny świat i coś na kształt społeczeństwa, każdy (a przynajmniej ci bardziej znaczący) nieco inaczej podchodzi do kwestii moralnych, Chaosu, Zła czy Praworządności. Mają swoje racje i potrafią skutecznie przekabacić na swoją stronę śmiertelników różnych ras: ludzi, krasnoludy, niziołki i innych. O wiele, wiele rzadziej zdarzają się też ci, którzy mają swoje powody by trzymać stronę przeciwną (niekoniecznie ze względów moralnych, co raczej wizji społeczeństwa). Gracz, który od początku znajduje się w złym miejscu, w złym czasie, będzie musiał poradzić sobie w świecie wiecznej wojny, często podróżując z ludźmi (i nie tylko) o wątpliwej reputacji i podejmować decyzje, które sprawią, że gracz wystawi na próbę swój tzw. kompas moralny. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie by grać osobą o naprawdę złym charakterze. I tu należą się twórcom gry wielkie brawa. Każdy kto grał w stare klasyki jak Baldur''s Gate czy Icewind Dale wie, że granie złym (anty)bohaterem było albo nieopłacalne albo wręcz niezbyt możliwe. Tutaj jest inaczej. Gracz co chwila będzie podejmował decyzje, które będą determinować jego pozycję na planszy Dobra, Zła, Chaosu i Praworządności. A że niby walczymy z Demonami, które są złe? Cóż, zło rzadko ze sobą współpracuje, więc grając złym, nie trzeba od razu klękać przed władcami Otchłani ;) jak mówiłem, gra czerpie z uniwersów i bestiariusza D&D ile tylko się da, więc nie inaczej jest z mechaniką. To zmodyfikowane D&D w wersji 3.5 (patrz: Świątynia Pierwotnego Zła; Neverwinter Nights 2), więc kto zna system będzie miał NIECO łatwiej. Nieco, bo twórcy zafundowali nam nowe, nieznane rasy, klasy i klasy prestiżowe. Pewne atuty, umiejętności czy zaklęcia też działają ciut inaczej, mamy też ich zaawansowane wersje no i oczywiście są też nowe. Trzeba się więc liczyć z tym, że sam proces tworzenia naszego bohatera będzie bardzo długi. I jeszcze jedna rzecz. W trakcie gry nasza postać będzie musiała wybrać jedną z 10 tzw. klas mitycznych. Są one odblokowywane na różnych etapach gry i wymagają od gracza różnych działań i wyborów. Poziomy zdobywane w mitycznych klasach (tzw. Mityczne Ścieżki) są zdobywane oddzielnie od właściwej klasy postaci. I dają nam masę unikalnych zdolności (boskich mocy wręcz) a ich wybór ma KOLOSALNY wpływ na fabułę, relacje z postaciami, o walce nie wspominając. Możemy więc wybrać ścieżkę np. Anioła, specjalisty w leczeniu i walce z nieumarłymi; Demona, który wpada w szał i może przybrać postać różnych typów demonów; Lisza, który dowodzi armią umarlaków i ma dostęp do inaczej niedostępnych towarzyszy czy Psotnika (Trickstera), który przyzywa na pomoc Żywiołaka Piwa, strzela rakietą w kształcie ryby i robi sobie jaja ze wszystkich wokół, nawet w samym środku Otchłani. A to tylko kilka z mitycznych ścieżek jakie możemy wybrać :) Tutaj przejdę do walki. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ludzie z Owlcat postawili nacisk na walkę turową, jak żywo przypominającą tę ze Świątyni Pierwotnego Zła, która pozwala wszystko dobrze zaplanować, a kolejność poruszania się postaci zależy od testów inicjatywy. Trzeba się oczywiście liczyć z wszelkimi atakami okazyjnymi, szarżami i innymi podcięciami :) Można jednak przejść na tryb z aktywną pauzą jak np. w Tyranny czy Pillars of Eternity jeżeli komuś tak wygodniej (między trybami można przeskakiwać literką T, jeśli mnie pamięć nie myli). Inna kwestia, że ze względu na typy przeciwników, ukształtowanie terenu, wielkość pomieszczeń, w których walczymy, ilość wrogów, są walki które bez względu na nasze predyspozycje tak czy owak lepiej rozegrać turowo a inne zdecydowanie lepiej w czasie rzeczywistym.W walce ze szkaradami z Otchłani pomogą nam towarzysze. Pathfinder: Wrath of Righteous kontynuuje tradycję znaną z serii Pillars of Eternity i podzielił nam kompanów na dwie kategorie. Pierwsza to towarzysze, których możemy wynająć w karczmie. Czyli tworzymy własną, kolejną postać, możemy nawet całą drużynę, jeśli ktoś lubi zabawę a la Icewind Dale. Z takimi bohaterami oczywiście nie porozmawiamy, ale pozwolą nam na stworzenie „drużyny idealnej”. Mamy też oczywiście towarzyszy fabularnych, napotkanych w trakcie przygody, z którymi wejdziemy (lub nie) w różne relacje. Takich postaci jest 15 (w tym jeden to „gadająca broń”). I od razu mówię: to najlepiej napisani towarzysze w historii komputerowego RPG. Każda z tych postaci jest napisana świetnie, każda zapada w pamięć i wobec nikogo nie pozostaniecie obojętni, bo często towarzysze zmuszą was do dokonywania wyborów, których w prawdziwym życiu nie chcielibyście dokonywać. Jednych będzie lubić, innych nienawidzić, innymi gardzić. Każdy da wam możliwość wykonania „zadań towarzyszy” (łatwiejszych lub trudniejszych, w jednym przypadku absurdalnie irytującego), które pozwoli lepiej poznać naszych kompanów. Jedni będą pasować do drużyny anielskiej, inni szybciej odnajdą się po stronie Zła. Jeszcze innych to wy nakierujecie na odpowiednią stronę. Do tego dochodzą świetnie napisane romanse (niestety, są też dostępne polityczno – poprawne romanse homo w przypadku niektórych postaci, ale trzeba się bardzo postarać by je „uaktywnić”). Oczywiście, tak jak w grach Obsidianu, możemy mieć drużynę złożoną tylko z najemników karczmy, tylko fabularnych lub i takich i takich, w zależności od potrzeb.Rewelacyjni są także NPCe, tak samo dobrze napisani jak nasi towarzysze, a to w erpegach rzadkość. Zapamiętacie na długo ich imiona. Staunton Vhane, Nocticula, Minagho, Gawędziarz (i inni) – to postacie, które sprawiają że świat gry jest tak ciekawy, na długo pozostanie w waszej pamięci.Świat gry jest całkiem spory, chociaż na początku – to wynik takiej a nie innej fabuły – nasza podróż jest dosyć liniowa. Później jednak będziemy mieć więcej swobody i podróżując po mapie świata odkryjemy nowe lokacje: zapomniane świątynie, ruiny, gaje i ciche wioski, żyjące gdzieś z boku wielkiej wojny.Wrócę jeszcze do walk. Walki potrafią być długie i ciężkie. Nawet ktoś zaznajomiony z systemem może w niektórych sytuacjach walić głową w biurko. Twórcy niejako narzucają nam by drużyna przed walką była magicznie dopakowana: grupowe wersje zaklęć takich jak Przyspieszenie, Kamienna Skóra, Niewidzialność, Zręczność Kota, Prawdziwe Widzenie i inne to podstawa (a Przyspieszenie to wręcz podstawa podstaw!). Autorzy gry otwarcie mówią, żeby w niektórych sytuacjach po prostu zmniejszyć poziom trudności. Ja sam zrobiłem tak w ostatniej lokacji, w finale, bo tu już moja ekipa na normalnym poziomie trudności po prostu „wymiękała”.Graficznie jest bardzo ładnie i chyba tyle mogę tu napisać :) Muzyka jest....pompatyczna, epicka, bardzo pasuje do gry, choć może brak tu tak zapadających w ucho utworów jak z w np. sadze Icewind Dale. I ostrzegam. Gra jest piekielnie długa. Myślę że dłuższa niż drugi Baldur''s Gate z dodatkiem. To jednak tytuł wybitny, w mojej (nie)skromnej opinii mamy do czynienia z arcydziełem i ścisłą czołówką cRPG, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo że to najlepszy cRPG w historii gatunku. A ci, którzy angielskim operują tak jak ja (czyli bardzo mizernie) niech się nie martwią: jest nieoficjalna polonizacja, cały czas aktualizowana z kolejnymi wydawanymi patchami do gry. Są jakieś tam drobne błędy, ale to nic w takim natłoku tekstu. Polecam Pathfinder: Wrath of the Righteous wszystkim fanom gatunku i fanom klasycznego fantasy z całego serca. Nie będziecie żałować zakupu.

Recenzja Pathfinder: Wrath of the Righteous
9.5
Diablo
1

20 października 2022 - Recenzja Gry

Diablo

Moja stara recka, dzisiaj pewnie inaczej troszkę bym to napisał:Wojna między Piekłem a Niebem trwa w najlepsze. W dodatku w Piekle dochodzi do buntu. Cztery pomniejsze demony, Duriel, Andariel, Belial i Azmodan wygnały Diablo, Mefista i Baala, dotychczasowych władców, do Sanktuarium, czyli świata ludzi. Gdziekolwiek wygnańcy się pojawili, siali śmierć i zniszczenie. W końcu grupie magów, pod przewodnictwem archanioła Tyraela, udało się uwięzić Piekielną Trójcę w potężnych Kamieniach Dusz. Diablo został uwięziony głęboko w katakumbach pod klasztorem w miasteczku Tristram i tam przez wieki był pilnowany. Niestety, klasztor zaczął popadać w ruinę, a ludzie zapominali o Złu, które było tak blisko nich. W końcu Diablo przejął siłą swej woli umysł arcybiskupa Lazarusa i uczynił go swym sługą. Lazarus przyprowadził do katakumb syna króla Leorica, a Diablo przejął jego ciało i zaczął przygotowywać armię do podboju powierzchni. W tym momencie do akcji wkracza gracz. A dokładniej przybywa do Tristram, aby powstrzymać Diablo. Tak właśnie wygląda fabuła pierwszej części Diablo (w wersji super skróconej), dla tych, co jej nie znają i dla tych, co zapomnieli. Gracz ma do wyboru trzy postacie: Wojownika z ziem Khanduras, Łuczniczkę (lub lepiej: Łotrzycę - w drugim Diablo to takie fajne kobietki z łukami w pierwszym akcie, które mogą nam towarzyszyć) oraz Maga (klan Vizjerei). Postacie są tylko trzy, wybór nie wpływa w żadnym stopniu na fabułę, ale granie każdą z nich wymaga zupełnie innego podejścia.Biorąc pod uwagę fakt, że w grze nie można biegać, wojownik może mieć duże kłopoty z pokonaniem wrogów atakujących z dystansu, jednak z tymi walczącymi w zwarciu daje sobie radę bez problemu. Oczywiście, najlepiej "robi" mieczami, toporami i innym żelastwem, ale czarów to on sobie nie za bardzo poużywa, a i z łuku strzela przeciętnie. Należy jednak pamiętać, że najlepsze zbroje i bronie są przeznaczone właśnie dla Wojownika. Wojownik potrafi naprawiać zniszczony ekwipunek.Łuczniczka to moja ulubiona postać. Strzela z łuku szybciej niż Legolas i Robin Hood razem wzięci, w dodatku posiada nieograniczoną ilość strzał, więc można szaleć. Niestety, gdy używa łuku, jest bardziej podatna na ciosy, bo nie ma tarczy. Jednak zawsze gdy dochodziło do walki w zwarciu, szybko zmieniałem broń na miecz/ buławę/ cokolwiek innego do walki wręcz oraz tarczę i tak uzbrojony walczyłem, Łuczniczka bowiem radzi sobie całkiem nieźle używając wszelkiego typu broni jednoręcznych jak miecze, maczugi itp. Specjalną zdolnością Łuczniczki jest wykrywanie pułapek.Ostatnią z postaci jest Mag. Nie jest to postać dla początkujących. Facet na początku ma wielkie problemy z przeżyciem, z powodu beznadziejnych umiejętności walki i bardzo małej ilości punktów życia. Jednak, gdy już uda się zdobyć mocniejsze zaklęcia, Mag sieje spustoszenie! Naprawdę, nie chciałbym, aby moja biedna Łuczniczka stanęła do walki z równopoziomowym Magiem... Magowie posiadają zdolność regeneracji ładunków w magicznych laskach.Od strony graficznej gra prezentuje się jak na dzień dzisiejszy średnio, ale jak dla mnie (i nie tylko dla mnie), grafika w pierwszym Diablo jest o wiele bardziej czytelna niż w dwójce. Ładnie wykonana wioska Tristram, postacie i potwory. Mam zastrzeżenie jedynie do niektórych poziomów lochów oraz wyglądu wszelkich rzeczy na postaciach. Niestety, to nie Diablo 2, gdzie każda tarcza czy miecz wygląda na naszej figurce zupełnie inaczej. W tej grze występują tylko trzy rodzaje wyglądu postaci w zależności od rodzaju noszonego pancerza (lekki, średni, ciężki), trzeba jednak przyznać, że każdy z nich (zwłaszcza ostatni) jest miły dla oka.Na szczególną uwagę zasługuje oprawa dźwiękowo-muzyczna. Dźwięki zostały opracowane naprawdę porządnie, natomiast muzyka to istna perełka, powodująca, że mroczny klimat staje się jeszcze bardziej straszny i aż ciarki na plecach przechodzą. Wiele nowszych produkcji może zazdrościć Diablo klimatu i tzw. "replayability", czyli sprawienia, że gracz po skończeniu gry, będzie chciał grać jeszcze, albo tą samą postacią od początku (zwiększając tym samym jej poziom i zdobywając artefakty) albo sprawdzić w boju inną klasę.Niestety, największą wadą gry jest właśnie jej długość. Na skończenie gry jedną postacią potrzeba czasu od kilku do kilkunastu godzin. Diablo to znakomita gra na wyluzowanie i odpoczynek od skomplikowanych fabularnie gier typu Planescape: Torment. Diablo to najlepszy przedstawiciel (pomimo upływu lat) action-RPG/ hash'n'slash, klimatem o wiele przewyższa serię Dungeon Siege czy nawet swojego młodszego (aczkolwiek bardzo dobrego) brata.

Recenzja Diablo

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl