Kult zwycięskich Niemiec. UFO i okultyzm – naziści w popkulturze

filmomaniak.pl

Maciej Pawlikowski

Kult zwycięskich Niemiec

Wszystkie opisane wyżej konteksty składają się na jeszcze jeden, niezmiernie ważny i ciekawy. W 1962 roku Philip K. Dick, autor wielu klasycznych powieści science fiction (m.in. Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?, na podstawie której powstał kultowy film Blade Runner) opublikował powieść Człowiek z Wysokiego Zamku, w której odwrócił znaną nam historię do góry nogami. Niemcy wygrali II wojnę światową, a USA dostało się pod okupację niemiecko-japońską. Polski, oczywiście, już dawno nie było – wchłonęła ją niemiecka machina wojenna.

Choć powieść Dicka miała zdecydowanie bardziej poważniejszy wydźwięk niż zwykła fantastyczna historia (główny bohater ma bowiem świadomość tego, że jego świat jest cokolwiek nierzeczywisty), to na potrzeby tego artykułu interesuje nas sama koncepcja. Zwycięstwo III Rzeszy po książce K. Dicka powracało do popkultury regularnie, zwłaszcza wśród zwolenników teorii spiskowych. We wszelkich opowieściach o okultyzmie, bazach na Księżycu, Antarktydzie czy odnalezionej potędze w Tybecie tkwi ukryta narracja o złu, które przetrwało klęskę z 1945 roku. To trochę jak z pałeczkami zarazy z powieści Alberta Camusa, które rzekomo pokonane, mogły przetrwać całe dziesięciolecia w ukryciu i uśpieniu, czekając na dogodny moment.

Bodaj najlepiej te wszystkie teorie, donosy i historyjki łączy seria Wolfenstein. Jeśli zapytacie mnie, dlaczego odniosła taki sukces, to oprócz świetnego gameplayu czy grafiki wskażę Wam właśnie ten irracjonalny i absurdalny lore. Wolfenstein to ogromny miszmasz strachów na Lachy, naszych lęków i uprzedzeń, ale także właśnie spisków i absurdów. Bethesda (a wcześniej id Software) potrafiła doskonale wyciągnąć z miliona bzdur ciekawą, zabawną i jednak odrobinę straszną historię.

Twórcy robią przy tym niesamowity popkulturowy kolaż, na którym mieszczą się obok siebie szurnięci następcy doktora Mengele, poszukiwacze zaginionych skarbów, mroczni nekromanci, UFO i tuzin innych mniej lub bardziej znanych kalek z kultury. III Rzesza, podobnie jak stało się to w Człowieku z Wysokiego Zamku, wygrywa wojnę i opanowuje cały świat. Posiada niesamowite technologie i tajemną wiedzę, którą zdobyła od innych, antycznych sił. Wybudowała kompleksy na Księżycu, ale jednocześnie obok nauki rozwija magię czy okultyzm. I chociaż gra się w to wszystko świetnie, a B. J. Blazkowicz to kawał przykładnego Polaka, nie zapominajmy o pewnej – jak sądzę – niemiłej konsekwencji.

Holocaust wyparty

Zwróćcie bowiem uwagę, jak sprytnie, jak nieprawdopodobnie wręcz zręcznie w natłoku tych teorii i historyjek, a także dzieł pokroju Wolfensteina, zamieciono pod dywan niewygodne brzemię. We wszystkich – co do jednej – tych niesamowitych opowieściach o nazistach w kosmosie, na Antarktydzie czy w piwnicach satanistycznych organizacji zniknęła rzecz bodaj najistotniejsza. Zniknął Holocaust.

Popkultura lubi się bawić i choć nie stroni od łez, muszą być to łzy stosunkowo łatwe do przeżycia – takie, po których po kinowym seansie nie zostanie choćby ślad, abyśmy mogli ze spokojem wejść do McDonalda i kupić sobie shake’a ku pokrzepieniu serc. O ile w powieściach ambitnych autorów – np. właśnie u Philipa K. Dicka – Holocaust bynajmniej nie został zredukowany, a wręcz trwa w najlepsze, tak w Wolfensteinie wspomina się go zdawkowo, niemal od niechcenia. Albo, co gorsza, nie wspomina w ogóle. Pokazanie obozu koncentracyjnego w The New Order nie załatwia sprawy – to tylko poziom, przez który musimy się przekraść, aby potem polecieć w kosmos.

Sądzę, że warto o tym pamiętać. Holocaust nie jest medialny i nie należy do popkultury, a pranie mózgów, jakie przeprowadził przemysł rozrywkowy, ma swoje smutne konsekwencje. Naziści z Iron Sky, z Hellboya, z Kapitana Ameryki czy Indiany Jonesa to nie są ci sami naziści, którzy w 1939 roku napadli na Polskę. Ci historyczni byli zdecydowanie bardziej poważni i rzadziej parali się magią, a częściej śmiercią. Miejmy to na uwadze.

Być może jednak nasze pragnienie dostrzegania w III Rzeszy czegoś więcej niż tylko umiejętności sprawnego przeprowadzenia kampanii to próba wytłumaczenia – i poradzenia sobie – z traumą po tak dotkliwej porażce. Być może spiskowe teorie, które widzą w nazistach wielkich magów, satanistów, geniuszy zła i sojuszników obcej cywilizacji to forma – uwaga, trudne pojęcie – resentymentu. Chcemy doszukiwać się w silniejszym przeciwniku znamion oszustwa i twierdzić, że gra od początku była nie fair, bo łatwiej jest nam wówczas pogodzić się z gorzkim uczuciem porażki? A może to po prostu specyficzny sposób na przetrawienie trudnej i ciężkiej historii? B. J. Blazkowicz w tej roli byłby więc kimś zdecydowanie ważniejszym niż jedynie brutalnym żołnierzem USA polskiego pochodzenia, który świetnie radzi sobie z nazistowską chorobą. Byłby, jakkolwiek irracjonalnie to zabrzmi, formą terapii.

Wolfenstein: The New Order

Wolfenstein: The New Order

PC PlayStation Xbox

Data wydania: 20 maja 2014

Informacje o Grze
8.1

GRYOnline

8.4

Gracze

9.1

Steam

OCEŃ
Oceny

Film:Indiana Jones i Poszukiwacze Zaginionej Arki(Raiders of the Lost Ark)

premiera: 1981przygodowyakcja

Film Raiders of the Lost Ark

Film:Indiana Jones i Ostatnia Krucjata(Indiana Jones and the Last Crusade)

premiera: 1989przygodowyakcja

Film Indiana Jones and the Last Crusade

Film:BloodRayne

premiera: 2005akcjaprzygodowyfantasyhorror

Film BloodRayne

Film:Iron Sky: Rzesza Kontratakuje(Iron Sky)

premiera: 2012akcjakomediasci-fi

Film Iron Sky
Podobało się?

32

Maciej Pawlikowski

Autor: Maciej Pawlikowski

Redaktor naczelny GRYOnline.pl, związany z serwisem od końca 2016 roku. Początkowo pracował w dziale poradników, a później mu szefował, z czasem został redaktorem prowadzącym Gamepressure, anglojęzycznego projektu adresowanego na Zachód, aby w końcu objąć sprawowaną obecnie funkcję. W przeszłości recenzent i krytyk literacki, publikował prace o literaturze, kulturze, a nawet teatrze w wielu humanistycznych pismach oraz portalach, m.in. Miesięczniku Znak czy Popmodernie. Studiował krytykę literacką i literaturę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Lubi stare gry, city-buildery i RPG-i, w tym również japońskie. Wydaje ogromne pieniądze na części do komputera. Poza pracą oraz grami trenuje tenisa i okazyjnie pełni funkcję wolontariusza Pokojowego Patrolu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz
Forum inne
2017-11-02
19:03

leaven Konsul

leaven
😜

Jeżeli to ciemna strona księżyca to skąd tam takie oświetlenie?

Komentarz: leaven
2017-11-02
20:30

divton Chorąży

Na stronie 3 błąd. Nie film "Battle: Los Angeles" z 2011r. ale "1941" z 1979roku.

Komentarz: divton
2017-11-06
15:39

iMind Legionista

iMind

Zastanawiam się, czy portal nie powinien stosować się do obwiązującego prawa i dobrego obyczaju i usuwać komentarze takie, jak ten użytkownika Cziczaki o Holokauście. Z dwóch powodów: są kłamliwe, a po drugie prowokują innych użytkowników do nerwowych reakcji.
Wracając do tekstu: sprawnie i z temperamentem napisany esej ludologiczny o romansie popkultury z nazizmem. Temat dość delikatny i wciąż kontrowersyjny. Chciałbym jednak dorzucić jeden jeszcze aspekt, być może źródło fascynacji twórców kultury popularnej i ich konsumentów III Rzeszą: estetyka. Nie tylko design przemysłowy (militaria), moda (umundurowanie) ale i propaganda (plakat, emblematyka). I tu mamy prawdziwy problem, pozaetyczny: osiągnięcia technologiczne i projektowe nazizmu należą dziś do kanonu nowoczesności. Osiągnięcia projektantów związanych z III Rzeszą to klasycy designu: poczynając od Stahlhelmu, marki BOSS („moda”), po takich mistrzów w swoim fachu jak Wilhelm Deffke (graficzna koncepcja swastyki, logo dla marek Junkers, Heinkel), czy Ludwig Hohlwein (plakaty propagandowe w tak charakterystycznym stylu, który widoczny jest doskonale w elementach oprawy wizualnej Wolfensteina: The New Order). Pomijając – podkreślam – kwestie etyczne, wizualnie Niemcy z czasów III Rzeszy fascynują atrakcyjną estetyką.
Wracając do poruszonego w tekście wątku obecności/nieobecności w grach Holokaustu. Musimy jednak pamiętać o pewnej granicy nieprzekraczalnej: tematu autentyzmu cierpienia. Kultura masowa eksploruje te obszary, które nie wymakają się zdolności rozumienia zła. Przeciwnie, upraszcza je i trywializuje, co jest też pewnym mechanizmem obronnym. Jedynie sztuka może zdobyć się na takie ryzyko, które nie zawsze jest dobrze odbierane. Tu warto wspomnieć głośny przed laty projekt polskiego artysty Zbigniewa Libery, przedstawiający model pawilonu obozu koncentracyjnego wykonanego w konwencji kompletu klocków Lego System. W obliczu takiej tragedii należy jednak zachować szacunek dla pamięci ofiar. Gry nie powinny naruszać tabu ze swoją konwencją zabawy, umownego świata i emocji. Zwłaszcza z perspektywy FPS.

Komentarz: iMind
2017-11-07
00:31

MAdAss Legionista

MAdAss

Tu kilka świetnych materiałów na ten temat, co do samego Hitlera oczywiście jest bardzo duże prawdopodobieństwo że przeżył. https://www.youtube.com/watch?v=n3QXV_i-H1Y
Tu świetny niemiecki materiał o okultyzmie który stanowił rzeczywiście istotny element ideologi zwłaszcza na poziomie elit III rzeszy https://www.youtube.com/watch?v=TST1TP9x3bo
I tu na dokładkę bo rzecz aktualna coś na temat zrabowanych bogactw świetne wykłady dr Brzeskiego https://www.youtube.com/watch?v=PnRpPBDbGb0
https://www.youtube.com/watch?v=TUtFyz6H87M

Komentarz: MAdAss
2017-11-07
13:00

iMind Legionista

iMind

Przywołany przykład wykorzystania klocków jest jak najbardziej na miejscu w kontekście pytania, jakie stawia autor artykułu: dotyczy podobnej przestrzeni zabawy w ujęciu zarówno kulturoznawczym, jak i antropologicznym. Sprawę w zupełnie nowym świetle stawia przemiana Lego w ciągu ostatnich 20 lat z producenta klocków w developera gier. Ciekawe, jak teraz ten projekt artystyczny mógłby wyglądać i czy w ogóle miałby prawo zaistnieć jako wirtualna realizacja.
Reszta Twojej wypowiedzi jest poza tematem, nie chcę wdać się dyskusję światopoglądową. Nie tego dotyczy artykuł, który podjęliśmy się skomentować.
Dodam jeszcze, że Zmorku pominął jedno bardzo ważne zjawisko: „Hellboy” Mike Mignoli. Wszystkie poruszone wątki fascynacji mrocznym, okultystycznym nazizmem, splatają się tam w niesamowitą wizję zła z którym podejmuje walkę nasz bohater z piekła rodem. Co prawda gry oparte na genialnej serii komiksów Mignoli (i kontynuatorów) to nie są arcydzieła gatunku, ale w konstrukcji świata obecność nazizombie i innych, fantazyjnych kombinacji inspirowanych europejskim folklorem jest kluczowa (znam w tę z 2000 roku, późniejszej części wyprodukowanej przez Konami w 2008 roku nie ogrywałem).
Na koniec uwaga ogólna: przywołane w artykule przykłady wątków nazistowskich w grach to motywy przefiltrowane przez amerykańską kulturę popularną. Naród, który nie doświadczył niemieckiej okupacji na własnej ziemi, stworzył mityczną wizję zła: dalekiego i ostatecznie pokonanego. Może stąd bierze się ta odwaga w wykorzystaniu wątków nazistowskich i brak jednoznacznie mrocznego oblicza niemieckiego ludobójstwa.

Komentarz: iMind

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl