Cztery gry do wspierania zamiast jednej. Piekło zamarzło: gra Microsoftu na PlayStation to tryumf i przekleństwo jednocześnie
- Wygląda dobrze, ale 30 fps na PS5 Pro to max
- Ktoś zapomniał o produkcji joysticków
- W sklepiku pustki
- Cztery gry do wspierania zamiast jednej
- Czy moda na wirtualne latanie wróci?
Cztery gry do wspierania zamiast jednej
A czemu dla całej marki taka premiera to przekleństwo i głaz ciągnący na dno? Microsoft Flight Simulator pojawił się w 2020 roku i miał być platformą wspieraną przez co najmniej 10 lat. Po roku pojawiła się wersja konsole Xbox, a po raptem następnych trzech – zupełnie nowy sequel, z nową filozofią programowania, nowymi niuansami technicznymi. Zamiast jednej gry do wspierania, ekipa z Asobo stworzyła aż trzy gry do łatania. W podobnej sytuacji znaleźli się developerzy 3rd party, którzy najpierw musieli zainwestować dużo czasu i zasobów w konwersje na Xboksa, a teraz stoją na przed dylematem, na jaką w ogóle platformę tworzyć.
Jedni robią jeszcze natywne produkty dla MSFS 2020, z opcją działania (z różnymi błędami) na MSFS 2024, inni przesiadają się już tylko na MSFS 2024, co nie podoba się posiadaczom 2020. A jeśli ktoś uparł się na jednoczesną premierę również na Xboxa, musi zarezerwować na to więcej czasu i więcej pracy. Wszystko to sprawiło, że na wszelkie nowości i aktualizacje czekamy teraz o wiele dłużej. Bardzo wątpię, żeby równocześnie studio Asobo powiększyło swoje zespoły 4-krotnie, by zapewnić ciągłość prac przy takiej samej szybkości jak kiedyś. Od dawna już widać, jak kolejne aktualizacje są przekładane tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, bo tu wersja na Xboxa coś blokuje, tu jeszcze jest jakiś problem. A teraz jeszcze dochodzi do tego wersja na PlayStation. Czy będzie gorzej, jeszcze wolniej? Na pewno!
