Dok, czyli więcej tego samego. Switch 2 - pełna recenzja. Upgrade nie dla każdego
Spis treści
Dok, czyli więcej tego samego
Zamykając póki co temat samego hardware’u, wspomnę jeszcze szybko o pozostałych elementach dołączonych do zestawu. Najważniejszym z nich jest zdecydowanie dok, który mówiąc szczerze, nieco mnie rozczarował. Podobnie jak poprzednie modele, przyjmuje on formę niewielkiego „tostera”, w którego wsuwamy konsolę. Tylna, odczepiana klapka skrywa zestaw portów, które pozwolą podłączyć sprzęt do telewizora (HDMI oraz USB-C). Jako posiadacz premierowego modelu Switcha z radością przyjąłem również fakt pojawienia się złącza ethernet, który wreszcie uwolni mnie od konieczności wykorzystywania niewygodnego adaptera na USB. Komplet portów dopełniają dwa klasyczne złącza USB na lewej krawędzi urządzenia.
Dużą zmianą w porównaniu z poprzednimi dokami jest pojawienie się dodatkowego wentylatora, który pomagać ma w chłodzeniu konsoli w trybie zadokowanym. Konsola podczas normalnej zabawy pozostawała dość cicha, szczególnie z perspektywy oddalonej o parę metrów kanapy.
Wrażenia płynące z obcowania z dokiem psuje jednak jakość jego wykonania. Podobnie jak pierwszy model sprawia on wrażenie delikatnego i pustego w środku urządzenia. Wyraźny kontrast w stosunku do dopracowanego i przyjemnie spasowanego Switcha 2. Ponadto Nintendo z niezrozumiałego dla mnie powodu zdecydowało się na pokrycie wnętrza slotu na konsolę świecącym, czarnym plastikiem. Tego typu powłoka wiąże się z nieuchronnymi zarysowaniami oraz wyraźnie odznaczającym się odciskami palców oraz kurzem. Posiadacze PS5 zapewne dobrze wiedzą co mam na myśli…