Skazani na cheaty – dlaczego nie da się pozbyć oszustów z gier?
Osoby korzystające z cheatów ułatwiających rozgrywkę cieszą się nienawiścią innych graczy, a mimo to deweloperzy gier sieciowych wciąż nie mogą się ich całkowicie pozbyć. Czy wieloosobowa zabawa bez oszustów to niemożliwa do zrealizowania utopia?
Rywale widzący przez ściany, karabiny trafiające wyłącznie w głowę wroga, przeciwnicy mogący zobaczyć nasze bazy pomimo mgły wojny – każdy, kto zagrał przynajmniej kilkanaście razy w produkcję sieciową, musiał zetknąć się z oszustami. Cheaty są nieprzyjemną częścią rzeczywistości większości tytułów wieloosobowych, i to od samego początku ich istnienia. To z kolei rodzi pytanie: jakim cudem po kilku dekadach rozwoju interaktywnej rozrywki deweloperzy nadal nie są w stanie całkowicie pozbyć się tego zjawiska, ograniczając się w ostatecznych przypadkach do masowych banów? I czy skoro do tej pory cheaty nie zostały wyplenione, istnieje szansa, że kiedykolwiek znikną z gier wideo?
Legendy na dopingu
Chciałbym móc odpowiedzieć na to ostatnie pytanie twierdząco – zapewnić Was, że osobom, które odszukują, wiedzie się coraz gorzej i że znajdujemy się u progu utopii, w której w rozgrywkach wieloosobowych wszyscy konkurują uczciwie. Byłoby to jednak kłamstwem. Piłeczka jest po stronie cheaterów – deweloperzy mogą jedynie reagować na kolejne sposoby, na jakie gracze wyprowadzają system w pole.
Łatwość, z jaką co zdolniejsi oszuści potrafią zapewnić sobie przewagę, może zobrazować aktualna sytuacja w Apex Legends. Już po paru dniach od niespodziewanej premiery tego battle royale na serwerach można było spotkać cwaniaków, korzystających z automatycznego celowania czy niwelowania odrzutu przy strzałach. Na początku tego miesiąca studio Respawn Entertainment poinformowało, że zbanowało już 355 tysięcy osób, a później liczba ta wzrosła do pół miliona.


Stosunkowo świeżą metodą oszukiwania w grach wieloosobowych jest tzw. „stream sniping” – a więc śledzenie streamów w trakcie zabawy i zdobywanie w ten sposób przewagi nad graczem, który pokazuje swoją rozgrywkę na Twitchu czy Hitboksie. Takie działania są trudne do udowodnienia (co nie przeszkadza deweloperom w banowaniu graczy, na których padł cień podejrzenia, co z kolei często spotyka się z ostrą krytyką społeczności), ale na szczęście łatwo im zapobiec – tak naprawdę wystarczy włączyć opóźnienie na swoim streamie, by wytrącić oszustom broń z ręki.
Permanentne bany mają swoją funkcję prewencyjną, ta jednak całkowicie zanika, gdy mówimy o produkcji darmowej, w której nie istnieje żaden realny system progresji i stracić można jedynie kosmetyczne przedmioty, statystyki czy dodatkowych bohaterów. Nawet jeśli deweloperzy zbanują nas w oparciu o identyfikator sprzętu, da się zmienić go bez problemu przy użyciu darmowego oprogramowania, założyć nowe konto i w parę chwil znowu irytować uczciwych graczy swoimi „umiejętnościami”. Tak naprawdę twórcy Apex Legends mogliby zbanować i kilka milionów graczy – skala zjawiska w dalszej perspektywie zapewne i tak by się nie zmniejszyła. Wspomniane pół miliona zbanowanych kont może bowiem oznaczać 50 tysięcy oszustów, z których każdy dał się przyłapać po 10 razy, i nie ma sposobu, żeby to sprawdzić.
Wystarczy popatrzeć na zapotrzebowanie na cheaty. W opublikowanej niedawno rozmowie z serwisem Kotaku jeden z ich twórców, ukrywający się pod pseudonimem Dev, ujawnia, że w cztery dni zarobił około 5 tysięcy dolarów na sprzedaży zabronionych ułatwień. Obecnie największą popularnością cieszą się cheaty właśnie do Apex Legends. W porównaniu chociażby z tymi do Fortnite’a są one łatwiejsze do napisania, a w dodatku Respawn Entertainment prowadzi nieco łagodniejszą politykę niż Epic Games, któremu zdarzyło się pozwać pewnego youtubera za upublicznienie sposobów na oszukiwanie w owym hitowym battle royale. Prawdopodobnie wraz z upływem czasu wykrywalność tego typu praktyk poprawi się także w Apex Legends, ale zanim to nastąpi, twórcy cheatów mogą zbić na nich małą fortunę.


ILE TO KOSZTUJE?
Okazuje się, że cheatowanie w grach wcale nie jest rzeczą tanią. Jedna z większych stron poświęconych temu tematowi (nie podajemy adresu, bo nie zachęcamy do korzystania z jej usług) oferuje 30-dniowy dostęp do oprogramowania oszukującego do Apex Legends za 27 dolarów miesięcznie (20, jeśli zapłaci się w bitcoinach). To niemal połowa ceny nowej gry! Tak wiele jest warta dla graczy możliwość poczucia się lepszym od rywali.
Oszustwa na tysiąc sposobów
Część z Was może w tym momencie spytać – no dobrze, w takim razie dlaczego zamiast banować oszustów deweloperzy nie stworzą swojej gry w taki sposób, żeby oszukiwanie było niemożliwe? Cóż, zdecydowanie łatwiej to powiedzieć niż zrobić. Każdy speedhack, aimbot czy wallhack działa bowiem trochę inaczej. Wytłumaczył nam to programista zatrudniony w MuHa Games (polskie studio, odpowiedzialne za strategię turową Thea: The Awakening), posługujący się pseudonimem Khash.
Popularny może być hack, ale rozwiązania są inne dla danej gry. To tak, jakby zapytać, w jaki sposób ludzie okradają biura – czasami można banalnie wejść i wyjść, czasami trzeba się natrudzić. Każdy tytuł ma swoją specyfikę: w niektórych wystarczy wykrywać elementy na ekranie do ustalenia punktu, w który należy trafić, w innych sytuacjach trzeba przekopać się przez informacje przesyłane do klienta, które miały być wykorzystywane do uruchamiania czegoś innego (np. dźwięku), nie miały natomiast zostać użyte w żaden inny sposób. Technik jest masa, o każdej można by napisać książkę – a temat i tak nie zostałby wyczerpany – mówi nam Ksash ze studia MuHa Games.
W celu oszukania innych graczy cheater musi najpierw wyprowadzić w pole serwer gry. To z kolei, jak twierdzi nasz rozmówca, jest o tyle proste, że istnieje na to mnóstwo sposobów. Czasem komunikat, który przyszedł ze strony użytkownika, wydaje się zupełnie prawidłowy – mimo że on sam w danej sytuacji nie miał prawa go wygenerować. Innym razem zadziałać mogą „konie trojańskie”, zastępowanie poszczególnych danych albo dostęp z poziomu administratora, uzyskany zewnętrznie (np. za pośrednictwem innej, gorzej zabezpieczonej aplikacji) czy prostą metodą brute force.
– Generalnie na każdą technikę obrony jest jakaś technika ataku – twierdzi deweloper. – Zwykle kilka.
Najpopularniejsze cheaty to zewnętrzne programy, z uruchomieniem których nie będzie mieć problemów nawet zupełny laik. Aplikacje te potrafią na przykład uzyskać dostęp do informacji tymczasowych, przechowywanych w pamięci naszego komputera – zdrowia, posiadanej broni, lokacji graczy. To dane niezbędne do poprawnego działania gry, ale sam klient nie powinien ich widzieć. Programy oszukujące docierają do miejsca, gdzie owe dane są przechowywane, a następnie dokonują szybkich kalkulacji – wystarczy, że posiadają informacje o dokładnej lokalizacji naszej i przeciwnika, żebyśmy mogli automatycznie wycelować w najbliższego wroga.
