Rok gierek, lub jak przestałem się martwić i zostałem niedzielnym graczem

W tym felietonie rozpływamy się nad mniejszymi, wieloosobowymi grami, które w trakcie izolacji zyskały nowe życia, zastanawiamy się nad ich przyszłością i robimy darmowy marketing nie jednemu, a dwóm tytułom z końcówki ubiegłego wieku.

Jakub Mirowski

Przyznam się Wam do czegoś, do czego nie powinien przyznawać się żaden growy dziennikarz z resztkami szacunku do swojego fachu: koniec grudnia za pasem, a ja przez ostatnie dwanaście miesięcy zagrałem łącznie w dwie gry, które wyszły w tym roku. Co gorsza, jedna z nich wpadła mi w ręce wyłącznie na czas zorganizowanego pokazu! W normalnych warunkach można by to usprawiedliwiać przebojowym życiem towarzyskim, ale przecież mamy pandemię – przez większość ostatnich miesięcy siedziałem w domu tak jak wszyscy. I uwierzcie mi, grałem w tym czasie zdecydowanie więcej niż zwykle.

Rzecz w tym, że produkcje wysokobudżetowe, skomplikowane, z narracjami rozciągniętymi na kilkadziesiąt i zawartością starczającą na kilkaset godzin, szybko zostały zepchnięte na boczny tor przez tytuły nieszczególnie rozbudowane, często żałośnie proste i nietraktujące się tak nieludzko poważnie. Pewnie, nadal zdarza mi się odpalić The Long Dark czy Football Managera, po raz kolejny podchodzę też do Thiefa 2 (dygresja: to niewytłumaczalne, jak dobrze zestarzała się ta gra pod względem mechanik i klimatu!) – ogólnie jednak na moim komputerze króluje Rocket League do spółki z Overcooked. Wcześniej było jeszcze Among Us, Team Fortress 2 czy Worms Armageddon. Widzicie już wspólny mianownik?

Dwadzieścia jeden lat na karku, a żadna z kontynuacji nawet nie zbliżyła się do tego poziomu czystej idiotycznej rozrywki. - Rok gierek, lub jak przestałem się martwić i zostałem z powrotem niedzielnym graczem - dokument - 2020-12-30
Dwadzieścia jeden lat na karku, a żadna z kontynuacji nawet nie zbliżyła się do tego poziomu czystej idiotycznej rozrywki.

Gdy nadszedł czas końcoworocznych podsumowań, uświadomiłem sobie, że być może pandemia koronawirusa zmieni – przynajmniej w pewnym stopniu – to, jak gracze patrzą na interaktywną rozrywkę. Myślimy o grach głównie w kategorii dzieł aspirujących do miana sztuki, medium idealnym do ambitnych eksperymentów z narracją, polem do pokazywania kreatywności przez twórców i odbiorców. To oczywiście świetne, bardzo szlachetne podejście. Pomija jednak jeden aspekt, który w obliczu zamknięcia się w domach i ograniczenia fizycznego kontaktu z innymi do absolutnego minimum zaczął wyjątkowo mocno rzucać się w oczy: że gry mają niemal nieskończony potencjał towarzyski, i że nie ma nic złego w tym, że są po prostu świetną zabawą.

Nie przekonacie mnie, że w dobie pandemii istnieje lepszy substytut prawdziwego życia towarzyskiego niż odpowiednia duża ekipa znajomych zbierających się z piwem na Discordzie i oszukujących się nawzajem w Among Us, zakładających klub w Rocket League albo dokonujących zbrodni wojennych na robakach w Worms Armageddon. Spotkania na Zoomie, wspólne oglądanie filmów przez Netflix Party – bledną w zestawieniu z gierkami.

Fall Guys było pierwszym gierkowym fenomenem tego roku – i być może pierwszą jaskółką dłuższego trendu. - Rok gierek, lub jak przestałem się martwić i zostałem z powrotem niedzielnym graczem - dokument - 2020-12-30
Fall Guys było pierwszym gierkowym fenomenem tego roku – i być może pierwszą jaskółką dłuższego trendu.

Zaznaczmy: gierkami, nie grami. By nadać temu felietonowi jakichkolwiek znamion merytoryki, postanowiłem sam wymyślić fikcyjny podział wewnątrz interaktywnej rozrywki i sam ustalić jego kryteria. Faktem jest jednak, że wszystkie tytuły, które podtrzymywały moje kontakty ze światem zewnętrznym w kończącym się roku mają wiele punktów stycznych. Nie wymagają sprzętu z najwyższej półki, da się ich nauczyć w przeciągu paru minut, partie są krótkie i nie wymagają nieustannego skupienia. Próg wejścia musi być niski – inaczej bardziej doświadczeni gracze szybko odjadą całej reszcie, psując zabawę dla wszystkich – a sama rozgrywka musi być na tyle nieskomplikowana, by zostawić całą masę przestrzeni na swobodne konwersacje.

Jest jeszcze aspekt humorystyczny: wszystkie wymienione gry mają potencjał do wywoływania salw śmiechu. Szpieg ujawniający się o ułamek sekundy za szybko w Team Fortress 2 i panicznie uciekający przed całym oddziałem uzbrojonych po zęby przeciwników, chaotyczne ślizganie się po lodowych krach z talerzem pełnym zupy w Overcooked, bomba bananowa rzucona ciut za mocno i unicestwiająca połowę drużyny atakującego, absolutnie każda próba wyłgania się z wskoczenia do kratki wentylacyjnej impostora w Among Us. Nie wspomnę nawet o nagminnych sytuacjach, kiedy ktoś w Rocket League przestrzeliwuje „setkę” w taki sposób, że piłka przelatuje przez całe boisko i wpada do jego bramki.

Rozumiem, że Ghost of Tsushima to przepiękne pożegnanie z erą PlayStation 4, ale w Rocket League mogę mieć kołowrotek z chomikiem wewnątrz opon, więc samuraje muszą uzbroić się w cierpliwość. - Rok gierek, lub jak przestałem się martwić i zostałem z powrotem niedzielnym graczem - dokument - 2020-12-30
Rozumiem, że Ghost of Tsushima to przepiękne pożegnanie z erą PlayStation 4, ale w Rocket League mogę mieć kołowrotek z chomikiem wewnątrz opon, więc samuraje muszą uzbroić się w cierpliwość.

Łatwo fenomen gierek ograniczyć wyłącznie do wyjątkowej sytuacji, w jakiej wszyscy się znaleźliśmy. Przedłużająca się izolacja niejednemu rozstroiła zdrowie mentalne, a możliwość pośmiania się do rozpuku ze znajomymi w wolny wieczór to przynajmniej jakaś namiastka normalności, której nie zapewni Wam Cyberpunk 2077, The Last of Us: Part II czy Ghost of Tsushima. Ale nawet kiedy pandemia w końcu się skończy i wrócimy do częstszych spotkań ze znajomymi, branża nie zresetuje się przecież do stanu z początku roku. Obostrzenia wprowadzane od marca w kolejnych krajach sprawiły, że w górę poszybowała sprzedaż zarówno sprzętu (w pierwszych sześciu miesiącach 2020 sprzedano prawie 40% więcej konsol niż w tym samym okresie 2019), jak i samych gier. Interaktywna rozrywka zyskała wielu nowych entuzjastów, trudno jednak spodziewać się, że zaczną oni swoją przygodę od opowieści rozciągniętych na dziesiątki godzin, skomplikowanych RPG-ów czy hardcore’owych sieciowych strzelanek. Na pierwszy ogień idą zazwyczaj właśnie bezpretensjonalne gierki, a widząc ich potencjał towarzyski można podejrzewać, że spora część na tym właśnie etapie się zatrzyma.

Uzasadnione byłoby więc podejrzenie, że przez koronawirusa czeka nas zalew tytułów, które zamiast traktować się śmiertelnie poważnie wrzucą na luz, które nie będą wymagać potężnych PC-tów czy konsol najnowszej generacji i które postawią przede wszystkim na budowanie przestrzeni do wspólnej zabawy. Szczerze – dziwię się, że ten trend jeszcze się nie zaczął. Fakt, trudno sprzedać tytuł pokroju Among Us czy Worms Armageddon za 260 złotych – ale też są to produkcje, które pożerają nieporównywalnie mniej zasobów finansowych w porównaniu do wielkich wysokobudżetowych hitów. Mają też niemałe opcje monetyzacji – Overcooked oferuje płatne DLC z nowymi mapami i kucharzami, Rocket League posiada subskrypcję Premium, a w Team Fortress 2 można wydać pieniądze na dziesiątki przedmiotów kosmetycznych, w tym błazeńskich czapek.

Panie i Panowie, rok 2020 w całej okazałości. - Rok gierek, lub jak przestałem się martwić i zostałem z powrotem niedzielnym graczem - dokument - 2020-12-30
Panie i Panowie, rok 2020 w całej okazałości.

Na razie segment gierek jest na szczęście nadal zdominowany przez studia niezależne – giganci są zbyt zajęci swoimi kolosalnymi projektami, wyciskających ostatnie soki ze sprzętu poprzedniej generacji i testujących możliwości nowej. Jeśli jednak kolejne pozycje pokroju Fall Guys czy Among Us staną się viralowymi hitami, a popularność nieco starszych tytułów nie wygaśnie – jakieś Electronic Arts czy inny Ubisoft wyczują, skąd wieje wiatr. Tym bardziej, że przecież do stworzenia imprezowego przeboju wcale nie trzeba iskry geniuszu. Takie Among Us to przecież bezczelna zrzyna z „Mafii”, a cieszące się ogromnym zainteresowaniem Jackboxy to zbiór nieco urozmaiconych gier towarzyskich.

Nie będę wróżyć z fusów: nie wiem, czy koniec pandemii nie zredukuje drastycznie liczby osób regularnie grających w mniej poważne wieloosobowe tytuły. Jeśli jednak tak się nie stanie, wkrótce możemy zaobserwować coraz większe marki wkraczające na okupowane przez niezależnych twórców terytorium gierek. I szczerze mówiąc, jeśli będzie to oznaczać więcej pozycji na wzór tych, w które zagrywałem się przez cały rok – trzymam kciuki. Bo choć Overcooked daleko do rozmachu Cyberpunka, choć Fall Guys nie jest w procencie tak artystycznie odważne jak The Last of Us: Part II, choć Wormsy nie pompują adrenaliny z taką mocą jak Doom Eternal – powrót do bycia niedzielnym graczem jest nieludzko relaksujący.

O ile oczywiście nie musisz zrobić cholernego zadania z przesuwaniem karty. - Rok gierek, lub jak przestałem się martwić i zostałem z powrotem niedzielnym graczem - dokument - 2020-12-30
O ile oczywiście nie musisz zrobić cholernego zadania z przesuwaniem karty.

Jako „poważni” gracze przyzwyczailiśmy się raczej do produkcji bardziej wymagających, napakowanych zawartością i starających się poszerzyć granice medium. I nie ma w tym niby nic złego – ale z drugiej strony autentycznie nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatnio jakaś wielka premiera była po prostu świetną rozrywką. Nie komentarzem na temat wyniszczającego cyklu przemocy, nie maratonem pobocznych przygód i znajdziek, nie ponurą wizją futurystycznego świata, w którym wszechwładne korporacje twardą ręką pilnują, by nic nie działało w więcej niż 15 klatkach na sekundę. Po prostu – rozrywką, którą można odpalić na pięć minut albo na trzy godziny, porozmawiać ze znajomymi i wspólnie pośmiać się z faktu, że najwidoczniej żaden z nas nie potrafi trafić wielkim samochodem w toczącą się w ślimaczym tempie piłką. Z chęcią wymienię za to moją oficjalną legitymację „poważnego gracza”. Branża jest spora – zmieści i gry emanujące wielkimi ambicjami. i znacznie więcej durnych gierek.

Worms: Armageddon

Worms: Armageddon

PC PlayStation

Data wydania: 22 czerwca 1999

Informacje o Grze
9.1

GRYOnline

8.6

Gracze

9.4

Steam

OCEŃ
Oceny
Podobało się?

33

Jakub Mirowski

Autor: Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

Jaką długość gry wolicie?

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz
Forum Inne Gry
2021-01-01
14:14

toniak1990 Centurion

toniak1990

Worms WMD jest świetne i ogrywam je od premiery. Godny następna oryginalnych robali - każdemu polecam. Ukończyliśmy z żoną też Overcooked 2 w 2020.

W Fall Guys pograłem do momentu aż wpadła pierwsza korona (czyli z 5-6 gier), trochę pograłem w Valoranta ze znajomymi a reszta roku należała do Among Us. Straszna posucha w tym roku z grami.

Wbiłem platynę w Spider-Manie na PS4 no ale to nie zeszłoroczny tytuł.

Aktualnie czekam na PS5. PS4 Pro i PC sprzedane.

Komentarz: toniak1990
2021-01-02
00:29

Marqiusz Chorąży

😜

Chyba nie zrozumiałem artykułu, ale też każdy widzi świat inaczej :) I granie w nim, też widzi inaczej. Ja kiedyś grałem we wszystko jak leci, duże i małe. Z wiekiem... mniej i mniej i teraz jestem niedzielnym graczem, bo nie mam tyle czasu i jak mam chwilę (pomiędzy "życiem") to coś odpalę i dlatego też szkoda mi czasu na słabe i tanie gry. Więc kupuję porządną grę np. ostatnio Ghost of Tsushima (gra roku według mnie, ale nie grałem jeszcze w C2077, ale zagram jak wyjdzie upgrade na nowe konsole ;-0)... i gram w tą grę, aż przejdę..... czasem to trwa długo :) W ciągu roku zagram w parę gier i to jest tyle na ile mogę sobie pozwolić ;( Czasem wpadnie nowe CoD, które zajmie 8h, więc taka długość jest zbawieniem i może miesiąca mi nie zajmie aż przejdę ;) Ale czasem postrzelam online, a czasem parę meczyków w FIFĘ i tyle :) Więc to jest moja definicja niedzielnego gracza.

Komentarz: Marqiusz
2021-01-02
12:11

marcing805 Legend

marcing805

Też uwielbiam „gierki”. Cechują się prostotą ale nie kompletnym brakiem skupienia i zaangażowania. Easy to learn, hard to master, głosi podejście do gier Nintendo. Gierki w których próg wejścia jest niski ale żeby opanować grę do perfekcji i powbijać platyny, calaki czy poznajdować wszystkie ukryte rzeczy przez twórców już nie jest łatwo. Ostatnio skończyłem Creaks, grę którą śmiało mogę uznać za łatwą w opanowaniu. Zasady proste, sterowanie banalne ale czy samemu skończysz wszystkie łamigłówki i znajdziesz większą części ukrytych obrazów, to już tak łatwo nie będzie. Potem przerzuciłem się na Metro Exodus i co? Tworzenie przedmiotów, mało amunicji, wszystko trzeba oszczędzać a pół otwarty świat jest może i sugestywny i bardzo ładny ale też wymagający i przez to nie jest to gra do której mogę sobie godzinkę posiedzieć i coś tam „pyknąć”. Całe szczęście zasady gry i sterowanie jest w miarę proste i nie ma tu dużego progu wejścia, gdzie na samym samouczku spędzasz ze dwie godziny. Dlatego nie lubię grać w te wszystkie rozbudowane nowe AAA. Trzeba wiedzieć, że się będzie w to grać nawet miesiącami i ta jedna gra starczy. Niektórzy piszą, że grają też w coś „pomiędzy” ( i często w takie małe gierki) żeby od tego molocha odpocząć i za jakiś czas wrócić. Osobiście, jak mnie coś meczy, to sobie odpuszczać i już nie wracam. Tym bardziej, że granie w gry, to powinno być jakieś hobby a nie kara za przewinienia.

Komentarz: marcing805
2021-01-03
15:46

zanonimizowany1343642 Generał

Wychowalem sie na Wormsach, ale tych z Amigi. Nagralem sie tyle, ze tr nowsze juz mnie nie porwaly.

Od gier oczekuje jakość gier Rockstara, Naughty Dog itd. Nienawidze pikselozy w grach bo sie meczylem z pikseloza cala swoje dzieciństwo i pojawienie sie akceleratorów graficznych jako zbawienie gamingu.
A tu moda zrobiia regres o 20 lat i znow jakis s,ajs pikselowy nam serwuja- nie dla mnie.

Casualem jestem takze od dawna, bo juz od 10 lat cenie i lubie uzywac kinecta, lubie gry czytelne i z łatwa obsługa.
Nie mam czasu na uczenie sie miesiacami gier, jak nie podejdzie przez godzine czy dwie to papa.

Komentarz: zanonimizowany1343642
2021-01-04
09:48

stefan150 Chorąży

Człowiek pracujący, niezwiązany z branżą, raczej niewiele ma czasu na granie nie oszukujmy się, a wtedy przyjemnie jest usiąść do czegoś niezobowiązującego. Co mi po skomplikowanych fabularnie tytułach z milionem wyborów, jeśli siadam na 2 godzinki, wkręcam się w tytuł, super spodobało mi się i koniec. Po czym następny raz siadam do tego po tygodniu i wszystko musze sobie przypominać włącznie z dziennikami pełnymi questów.

Komentarz: stefan150

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl