Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 14 marca 2003, 14:27

autor: Krzysztof Mielnik

Platformówki, które... nauczyły mnie skakać

To zastanawiające, że gatunek, który jeszcze niecałą dekadę temu tak dumnie przewodził wszystkim wydawanym ówcześnie produkcjom, w chwili obecnej – nie licząc kilku wyjątków rocznie, coraz mniej zresztą znaczących – przestał istnieć...

Spis treści

„Rick Dangerous” & „Rick Dangerous 2”

Rok produkcji: 1989 & 1990

Producent: Firebird

Grałem na: C64

Pełnej nie przesadzonego dramatyzmu scenki wprowadzającej, kiedy to Rick ucieka przed toczącym się wprost na niego głazem, nie zapomnę nigdy! Ileż to w końcu razy przyszło mi polec właśnie na samym wstępie dziełka, w które zagrywali się wszyscy – obojętne od tego, czy wcześniej darzyli platformówki sentymentem, czy też patrzyli na nie wyłącznie z góry. Gra miała w sobie moc!

Cała koncepcja przypominała mocno „Montezuma’s Revenge”, choć sześć lat, jakie dzieliło te gry stanowczo podziałało na korzyść produkcji wydanej przez Core Design. (Jak widać, już wtedy przyszli ojczulkowie „Tomb Raidera” wykazywali zamiłowanie do katakumb)

W drugiej odsłonie „RD”, wydanej w połowie roku ’90 zrezygnowano ze znanych, archeologicznych klimatów. Rick, który właśnie odpoczywał w swym londyńskim apartamencie po trudach związanych z poprzednią ekspedycją, dowiaduje się, że mieszczący nieopodal Hyde Park oblężony został przez latający spodek. Nie bacząc na niebezpieczeństwo, wyskakuje z ciepłych kapci i rusza z odsieczą. Głupią sprawą byłoby przeciwstawianie się wrogiej cywilizacji za pomocą gołych rąk, toteż do dyspozycji nasz bohater dostaje broń laserową oraz bomby.

Gra okazała się jeszcze trudniejszą od swej poprzedniczki. I choć cała liczyła 5 etapów, moja przygoda z nią po wielu nieudanych próbach zakończyła się w połowie trzeciego levelu :-( (Ale teraz zacznę ją od nowa! Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni. Grrrr ;-P)