- Małe role wielkich aktorów - 10 cameo, których się nie spodziewaliśmy
- Matt Damon – Thor: Ragnarok
- Samuel L. Jackson – Iron Man
- David Bowie – Zoolander
- Keith Richards – Piraci z Karaibów: Na krańcu świata
- Shakira – Zwierzogród
- Michael Jackson – Faceci w czerni II
- Cate Blanchett – Hot Fuzz
- Keanu Reeves – Chyba na pewno ty
- Cezary Pazura – Dzień Świra
Keanu Reeves – Chyba na pewno ty

- Jak długo trwa cameo: kilka minut
- Co to za film: komedia romantyczna z niezłymi kreacjami aktorskimi
- Gdzie obejrzeć: Netflix
Keanu Reeves święci ostatnio triumfy nie tylko na scenie filmowej, ale i growej. Po tym, jak John Wick przebojem wdarł się do kanonu legend kina akcji, popularny aktor wcielił się jeszcze w swego rodzaju mentora protagonisty – Johnny’ego Silverhanda w Cyberpunku 2077. Inna sprawa, że udział w tym przedsięwzięciu nie będzie może jego największym osiągnięciem w karierze. Nie ma jednak wątpliwości, że w ostatnich latach stał się on gwiazdą jeszcze większą, niż był w momencie premiery Matrixa.
Bo właśnie trylogia o Neo stała się trampoliną do sławy dla początkującego wówczas aktora. W ciągu kilku następnych lat rodzinne tragedie odcisnęły jednak na Keanu swoje piętno. Grał on rzadziej i zaczął uchodzić za samotnika, a niektórzy przypięli mu nawet łatkę buca. Na szczęście sam aktor chyba niezbyt przejmował się tymi opiniami. Świadczy o tym właśnie udział w Chyba na pewno Ty (ang. Always Be My Maybe).
Bohaterowie jedzą w filmie obiad z Keanu Reevesem, który jest po prostu… Keanu Reevesem. Wygląda prawie tak samo dobrze jak w filmach, w których gra, jest podobnie dobrze ubrany, ale okazuje się trochę pretensjonalny. Właściwie to nawet bardzo. Parodiowanie samego siebie wychodzi mu tak samo dobrze, jak odgrywanie postaci beznamiętnego zabójcy na zlecenie. To po prostu trzeba zobaczyć.
Sean Connery grał w 1976 roku trochę starszą wersję Robin Hooda i trzeba przyznać, że wyszło mu to naprawdę dobrze. Tym bardziej że niedawno zmarły aktor tak naprawdę z wiekiem tylko zyskiwał. W 1991 roku znacznie młodszy Kevin Costner nie był już może tak przekonujący jak jego poprzednik, ale odwalił kawał dobrej roboty, walnie przyczyniając się do dobrego przyjęcia filmu. Swoje trzy grosze dorzucił też jednak właśnie Sean Connery, w cameo wcielając się w rolę Ryszarda Lwie Serce.
