Nowy cień – co się porobiło w Czwartej Erze?. 7 świetnych historii ze świata Władcy Pierścieni

- Dzieci Hurina jak Gra o Tron – wymarzone ekranizacje ze świata Władcy Pierścieni
- Upadek Numenoru – origin story Saurona
- Dzieci Hurina – tolkienowska Gra o tron
- Durin Nieśmiertelny – o krasnoludach od kuchni
- Beren i Luthien – Romeo i Julia się chowają
- Moria – krasnoludzki dramat na bogato
- Nowy cień – co się porobiło w Czwartej Erze?
Nowy cień – co się porobiło w Czwartej Erze?

Rodzaj filmu: blockbuster z ambicjami świeżego spojrzenia na uniwersum
Utwory, na których by bazował: Nowy cień
Liczba przewidywanych części: tyle, ile wytrzymaliby fani
Potencjalny reżyser: Tim Burton?
Potencjalna obsada: Helena Bonham Carter, Eva Green, Anne Hathaway, Liam Hemsworth, Tom Holland, Scott Eastwood, Andy Serkis, Jessica Lange, Emma Stone, Woody Harrelson i... Steve Carell
Twórca historii o hobbitach, pierścieniach i czarodziejach nie kończył powieści zbyt często. Ot, jedną książkę na 18 lat (pomijając prace naukowe). Gdyby nie jego syn Christopher, być może nigdy nie poznalibyśmy większości z nich. Nieżyjący już pisarz i naukowiec zaopiekował się jednak zapiskami swego ojca i przez kilkadziesiąt lat opracowywał je, starając się jednocześnie oddać w ręce czytelników spójną opowieść i nie zatracić ducha oryginału. A nie było to łatwe. John Ronald Reuel Tolkien nie zwykł trzymać się jednej wersji historii. Opowiadał je wciąż na nowo, zmieniając nieraz całkowicie ich sens. Często też porzucał je tuż po napisaniu zaledwie kilku stronic. Tak stało się w przypadku Nowego cienia.
A szkoda, bo potencjał w tym przypadku był ogromny. Poza dodatkami do Władcy Pierścieni i nielicznymi fragmentami zawartymi przez Christophera w Historii Śródziemia pisarz rzadko odnosił się do Czwartej Ery, czyli okresu po pokonaniu Saurona. Jak kształtowałyby się relacje społeczne pomiędzy nieliczną już populacją elfów a ekspansywnymi ludźmi? Czy pozostawieni bez władcy orkowie dalej dążyliby do wojny z Gondorem? Czy hobbici z czasem zaczęliby podróżować po Śródziemiu, podobnie jak Sam, Frodo i Bilbo? I czy w końcu do głosu doszłyby również krasnoludzkie kobiety? Na te wszystkie pytania możemy nie uzyskać odpowiedzi już nigdy. A szkoda.

Po Silmarillionie mógłby to być kolejny blockbuster z potencjałem na następne części. Być może warto byłoby w tym filmie wprowadzić do uniwersum więcej niejednoznaczności, przedstawiając na przykład historię z perspektywy niedobitków armii Saurona? W końcu Kiryl J. Yeskov pokazał w swojej książce Ostatni Powiernik Pierścienia już jakiś czas temu, że może to być całkiem odświeżające spojrzenie na Śródziemie.
Na cokolwiek twórcy by się jednak nie zdecydowali, kontynuacja najbardziej znanego filmowego fantasy wszech czasów z pewnością wzbudziłaby ogromne zainteresowanie. Przy okazji sprawiłaby też, że scenarzyści i reżyserzy pracowaliby pod ogromną presją. Mimo to stawiam pięć garści fajkowego ziela, że gdyby nawet jakość filmu okazała się mierna, fani zapełniliby kina do ostatniego miejsca. I – co tu dużo kryć – siedziałbym na jednym z nich.
O AUTORZE
Władcę Pierścieni przeczytałem pierwszy raz jako małe dziecko, tuż przed wzrostem popularności Śródziemia zapoczątkowanym przez pierwszy film Petera Jacksona. Epicka powieść (bo literacka wersja, w przeciwieństwie do kinowej, wcale trylogią nie jest) tak samo fascynowała mnie wtedy, jak i dzisiaj. Dostrzegam już wprawdzie prostotę w konstrukcji postaci i archaiczność narracji. Ale urokowi Shire i Starego Lasu nie sposób się oprzeć, nawet jeśli przeczyta się setki znacznie bardziej dojrzałych powieści.
Szkoda, że nie powstało zbyt wiele filmów bazujących na tym uniwersum. Być może zmieni się to w najbliższych latach. I chociaż nie sądzę, by jakakolwiek ekranizacja była w stanie przebić maestrię Tolkiena, biorę każdą kinową (i serialową) wersję w ciemno!