Strażnicy Galaktyki vol. 3. Nadchodzące filmy Marvela
- Co po Avengersach? Nadchodzące filmy Marvela
- Czarna Pantera 2
- Strażnicy Galaktyki vol. 3
- Thor: Love and Thunder
- Nowi mutanci
- The Eternals
- Doctor Strange in the Multiverse of Madness
- Shang-Chi and the Legend of the Ten Rings
- Spider-Man 3
- Kapitan Marvel 2
Strażnicy Galaktyki vol. 3

- Co to: kolejna przygoda ko(s)micznych superbohaterów
- Przewidywana data premiery: 2022
- Reżyser: James Gunn
Po dwóch częściach opartych na humorze tak prymitywnym, że aż zabawnym, ludzie zrozumieli, że Marvel daje twórcom wolną rękę. Nikt wcześniej nie spodziewał się, że taki bezpretensjonalny absurd może ujrzeć światło dzienne. Ale udało się. Zapadający w pamięć bohaterowie sklejeni motywem dysfunkcyjnej rodziny, multum kuriozalnych scen, gdzie wybuchy prześcigają się z brednią – to one przesądziły o kasowym sukcesie tych dzieł. A za wszystkim stał James Gunn, człowiek odpowiedzialny za scenariusze do kinowego Scooby’ego Doo (niezły prognostyk, nie?).
Pomimo zdobytych pieniędzy i popularności dalszy los Strażników Galaktyki nie był pewny. Disney wychwycił na Twitterze twórcy pewne nieodpowiednie treści sprzed lat i zwolnił go z obowiązków reżysera całej serii. Ten, choć załamany, szybko znalazł pracę w konkurencyjnej stajni (mowa o DC), przejmując projekt drugiej części Legionu samobójców. Marvel szybko posypał głowę popiołem i sprowadził Gunna z powrotem, ku uciesze gawiedzi. Najwięcej zyskał na tym sam twórca, trzymając w garści dwa ambitne projekty.
Najnowsi Strażnicy Galaktyki – nie będziemy przesadnie wchodzić w spoilery – mają stanowić kontynuację wydarzeń z Avengers: Wojna bez granic i Avengers: Koniec gry. Dzieje się tak głównie dlatego, że postaci bohaterów serii Gunna zostały w tych dwóch filmach znacznie rozbudowane, a ich sytuacja i liczebność uległa zmianie. Można liczyć na wiele gościnnych występów znanych twarzy i spójne rozwinięcie filozofii rodziny, która została zaszczepiona w Strażnikach już u zarania serii. Ale przyjdzie nam na to jeszcze trochę poczekać.

Strażnicy Galaktyki to moja ulubiona ekipa z MCU. Gunn dostarczył nam współczesną, zbójecką baśń o bandzie wyrzutków. Na pierwszym planie mamy niewybredny, ale lekki i przystępny humor, na drugim – całą gamę emocji i świetną muzykę. Seanse z pierwszymi częściami gwarantowały dobrą zabawę, wzruszenie i nawet odrobinę katharsis – zwłaszcza część druga, którą widziałem… cóż, zawsze o jeden raz za mało. Guardiansi radzą sobie tam, gdzie nowe odsłony Star Wars poległy.
Tworzą lekkie, zabawne kosmiczne fantasy z sympatycznymi postaciami, wielkimi stawkami i barwnym światem, ale nie zjadają przy tym własnego ogona. Tylko ktoś o sentymentalnej wrażliwości Gunna potrafił skleić te elementy w dobrze funkcjonującą, autentyczną całość. To byłoby gorzkie zakończenie, gdyby reżyser nie nakręcił kulminacji, ale Strażnicy Galaktyki to najbardziej disneyowski film Marvela – więc sprawa musiała znaleźć szczęśliwe zakończenie.
Hubert Sosnowski
