TES 6 potrzebuje wizji i przełomu. Co Bethesda musi ogarnąć, żeby TES 6 się udało
- Bethesda, ogarnij to, a The Elder Scrolls 6 się uda. Nasze pomysły
- Schizma z TESO – aby zapobiec aktom kanibalizmu
- TES 6 potrzebuje wizji i przełomu
TES 6 potrzebuje wizji i przełomu
Stworzywszy grę taką jak Skyrim, można być z niej bardzo zadowolonym – dopóki nie przyjdzie czas opracowania następcy. Zamiast sukcesu widzi się wtedy wyłącznie poprzeczki, które trzeba przeskoczyć. The Elder Scrolls VI ma tych poprzeczek do pokonania co nie miara.
Od czasu premiery Skyrima, tj. przez ostatnie dziewięć lat, wiele się zmieniło w sandboksowym rzemiośle. Tworzenie otwartych światów spod znaku magii i miecza nie jest już domeną, w której Bethesda panuje niepodzielnie. Roszczenia do tronu wysunęły tu takie utytułowane studia jak CD Projekt RED, BioWare czy nawet Ubisoft, a w kolejce ustawiają się następni kandydaci, np. Obsidian Entertainment i FromSoftware. Innymi słowy, przed drużyną Todda Howarda stoi nieliche wyzwanie wyznaczenia nowych standardów w dziedzinie, w której standardy w ostatnich latach już stały się niebosiężnie wysokie. Nie zadowolimy się przecież sandboksem, który jest tylko tak samo dobry jak Skyrim, prawda?

W jaki sposób Bethesda miałaby niby wspiąć się na te nowe wyżyny? Myślę, że istnieją jeszcze pola, na których ambitny deweloper może się wykazać i zaskoczyć gamerską brać przełomowymi rozwiązaniami. Wymienione wcześniej studia podpatrzyły, jak konstruować światy piękne i pełne atrakcji do odhaczenia, ale nikt chyba nie poważył się dotąd wprowadzić do swoich krain więcej dynamiki.
Zastrzyk mocy obliczeniowej, który niesie dziewiąta generacja konsol, to znakomita okazja, by wznowić zaniedbywany od lat rozwój fizyki i sztucznej inteligencji. Co powiecie na grę, w której bohater jest na przykład zdolny równać miasta z ziemią i wznosić je do woli – praktycznie bez udziału skryptów – a NPC potrafią dynamicznie adaptować się do tych zmian, generując w locie nowe questy? Sądzę, że jest to wykonalne; trzeba byłoby co najwyżej zrezygnować z ray tracingu, 4K i innych takich teraflopożernych głupstw. Bethesda zresztą ma już za sobą eksperymenty z dynamiczną, nieskrępowaną sztuczną inteligencją – prowadziła je przy okazji tworzenia Obliviona w ramach opracowywania systemu Radiant AI. Wystarczyłoby odgrzebać ten projekt.

Nie zapominajmy też o klimacie. Niech Oblivion zostanie tu raz jeszcze przywołany, tym razem jako przestroga – to gra, która zaczęła stosunkowo szybko osuwać się w niepamięć, wbrew fenomenalnym notom recenzentów. W moim przekonaniu winny był brak porywającej wizji świata. Jest to czynnik, którego nie poskąpiono Morrowindowi ani Skyrimowi i dzięki któremu obie te gry wciąż są żywe w naszych sercach (Oblivion oczywiście też, ale zdaje się, że na myśl o nim rzeczony mięsień nie bije równie mocno).
Gdziekolwiek Bethesda nie osadziłaby zatem The Elder Scrolls VI, musi mieć na względzie jedno: miejscu akcji nie może brakować charakteru. Na szczęście na kontynencie Tamriel – a może szerzej: na planecie Nirn – takich obszarów jest pod dostatkiem. I do którego z nich deweloperzy nie postanowiliby nas zabrać, o zaprojektowanie ciekawej mapy nie trzeba się martwić. Nawet Falloutowi 76, jak bardzo byśmy na niego nie pomstowali, trudno zarzucić, że eksploracja w nim nie ma pewnego powabu.

Monetyzacyjny umiar – aby nas nie złościć
Na koniec kwestia oczywista, ale drażliwa. Naiwnością byłoby sądzić, że Bethesda nie podejmie jakiejś kreatywnej próby wyciągnięcia z naszych kieszeni większej ilości gotówki niż ta, którą wydaliśmy na samo pudełko z grą (względnie na cyfrową kopię). Końskie zbroje i inne frapujące DLC, płatne mody, a ostatnio śmiałe abonamenty pokroju Fallouta 1st – to firma o wieloletniej tradycji transmutowania miłości fanów w złoto.
Nie będę próbował sugerować, że wydawca serii The Elder Scrolls powinien zaniechać podobnych praktyk. To tak, jakby radzić politykowi, by nie kradł, gdy wszyscy wokół to robią. Mogę tylko przestrzec Bethesdę: wspomnij rok 2017. Nie zapominaj o Warner Bros., Electronic Arts, lootboksach, procesach sądowych, komisjach hazardowych, wreszcie o ogólnokrajowych nakazach banicji dla niektórych gier tu i tam. Mówiąc prościej: nie przeginaj pałki goryczy, a może się na siebie nie pogniewamy.
