Przeszłość uczy – lepiej poczekać. 5 prostych porad, jak przygotować się na PS5 i XSX

- 5 prostych porad, jak przygotować się na PS5 i XSX
- Przeszłość uczy – lepiej poczekać
- Nadrób zaległości w grach, które dostaną sequele
- Kup większy telewizor, bo fonty będą jeszcze mniejsze
- Przestań się zapierać i naucz się w końcu grać w FPS-y na padzie
Przeszłość uczy – lepiej poczekać
Łatwo jest ulec gorączce zakupowej i rzucić się na nowe konsole od razu w dniu premiery. Historia uczy jednak, że znacznie rozsądniej jest wstrzymać się z ich nabyciem przynajmniej kilka miesięcy, a czasem nawet i dwa lata. Gier do testowania w tym czasie i tak nie zabraknie (ręka w górę, czyja „kupka wstydu” nie ugina się pod ciężarem zaległych hitów do nadrobienia), a unikniemy w ten sposób potencjalnych problemów oraz... nudy.

Według powtarzającego się od lat schematu wygląda to bowiem tak, że każda konsola potrzebuje od kilku do kilkunastu miesięcy, żeby się porządnie rozruszać. Pierwsze wydane na nią tytuły na wyłączność rzadko kiedy zachwycają czymkolwiek poza samą grafiką, gry multiplatformowe w międzyczasie wciąż ukazują się także na starszy sprzęt – a jednych i drugich jest stosunkowo mało, zwłaszcza na tle przebogatych na tym etapie bibliotek poprzedniej generacji.
Deweloperzy potrzebują czasu, żeby w pełni ujarzmić nowe urządzenia i pokazać, co tak naprawdę one potrafią. Wstrzymując się z zakupem, unikniemy frustracji, że szarpnęliśmy się na nową konsolę, a nie mamy na niej w co grać, a do tego możemy zaoszczędzić – bo gdy już nowy sprzęt nabędziemy, pierwsze gry zdążą potanieć.
DŁUŻEJ, CORAZ DŁUŻEJ
Zauważyliście, że ostatnio duże gry wychodzą jakby rzadziej? Wraz ze wzrostem możliwości sprzętu stają się coraz większe, piękniejsze i bardziej złożone. To przekłada się na wielkość zespołów, które je tworzą, i czas potrzebny na ich wyprodukowanie. Nowa generacja konsol prawdopodobnie sprawi, że gry będą powstawać jeszcze dłużej. A to oznacza, że będziemy dłużej oczekiwać na największe tytuły nowej generacji.

Czekanie pozwoli również uniknąć typowych problemów nowego sprzętu – wad konstrukcyjnych, których nigdy nie udaje się wykryć wszystkich przed wdrożeniem masowej produkcji. Odsyłanie świeżo kupionej konsoli do serwisu, ponieważ trafiliśmy na jeden z przegrzewających się egzemplarzy, to nic przyjemnego. Takie sytuacje w przypadku nowych urządzeń zdarzają się często i choć z reguły dotyczą niewielkiego odsetka wszystkich maszyn, bywało i tak, że awariom ulegało nawet kilkadziesiąt procent premierowych egzemplarzy (niesławne RROD-y Xboksa 360). Gdy wady konstrukcyjne zostają wykryte, producenci je eliminują i kolejne serie są już ich pozbawione, co sprawia, że późniejszy zakup obarczony jest znacznie mniejszym ryzykiem trafienia na awaryjną konsolę.
Więcej na ten temat można przeczytać w poświęconym w całości tej kwestii felietonie.