Gold, gooooold, gooooooold!. 5 powodów, dla których czekam na Diablo 4
- 5 powodów, dla których nie mogę się doczekać Diablo 4
- Znów naprawdę rozwijamy postać
- Świat Diablo 4 wciąga...
- ... i fabuła Diablo 4 też
- Gold, gooooold, gooooooold!
Gold, gooooold, gooooooold!
Czym byłoby Diablo bez sensownych łupów? Wydmuszką, grą pozbawiającą nas motywacji do działania. Trudno powiedzieć, jak dobrze będzie funkcjonował system lootu i ekonomia w ostatecznej wersji gry, ale na razie możemy być dobrej myśli. Przede wszystkim jak dotąd jest na co wydawać złoto. Od respecu postaci po rozmaite kwestie związane z rzemiosłem – miksturami, ulepszaniem i przekuwaniem sprzętu. Wszystko swoje kosztuje i zwłaszcza na początku trzeba ciułać, ale warto, jeśli chcemy mieć właśnie takiego bohatera, jakiego sobie wymyśliliśmy.
Naturalnie podstawowe sklepy ze sprzętem są tylko po to, byśmy sprzedawali w nich śmieci, przynajmniej na razie, ale nie pamiętam, by w którymś Diablo było inaczej, może nie licząc hazardu. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie, by ot tak u pierwszego z brzegu handlarza czekały legendy. No, zobaczymy, czy to kiedyś ewoluuje.
Sprzęt wypada w rozsądnych proporcjach i tempie. Fajne rzeczy trafiają się nie tak często, by znudzić, ale też nie na tyle rzadko, by frustrować, co lepszymi fragmentami ekwipunku zdążymy się nacieszyć, a gdy się znudzą, możemy je rozmontować na części (dzięki temu do naszej przebieralni trafia też wzór danego przedmiotu, by łatwiej było wizualnie ubrać bohatera w to, co chcemy).
W trakcie wędrówki znalazłem trzy legendarne przedmioty, może cztery. Skojarzyło mi się to z tempem, w jakim zdobywałem łupy w Diablo 2 po wszystkich łatkach – czyli jest nieźle. Nawet jeśli dana legenda ma słabsze statystyki, możemy wyciągnąć jej „właściwość” i przenieść do innego przedmiotu, tworząc nowy, unikatowy sprzęt. To daje sporą swobodę.
Rzemiosło zaś jest przejrzyste i zrozumiałe, wraz z kolejnymi mikrozadaniami gra wprowadza nas w to, co który rzemieślnik może dla nas zrobić. Alchemia się przydaje, bez kowala i zaklinania przedmiotów daleko nie zajedziemy. Na tym etapie nie musiałem jeszcze korzystać z usług jubilera, ale podejrzewam, że im dalej w las, tym więcej kasy wydamy na błyskotki.

