Gray Zone Warfare, mimo bardzo wczesnego stanu prac, nie bierze jeńców i szturmem zdobywa fanów strzelanek taktycznych utraconych przez inny tytuł. W jego cieniu debiutuje też podobna gra, która zabiera nas do wietnamskiej dżungli.
Gdyby powiedzieć, że gatunek taktycznych strzelanin przeżywa swój renesans, to dziś powiedzenie to byłoby bliższe prawdzie niż kiedykolwiek. Nowe tytuły pojawiają się jak grzyby po deszczu, piszą o nich wszystkie główne serwisy branżowe na pierwszych stronach, a twórcy chwalą się liczbą sprzedanych egzemplarzy i tłumami graczy na serwerach. Oto taktyczny raport z ostatnich wydarzeń!
Jedna z najpopularniejszych taktycznych strzelanek na rynku, Escape from Tarkov, zalicza właśnie pasmo wizerunkowych porażek po fatalnych decyzjach marketingowych. Po wielu latach jej twórcy wprowadzili mikrotransakcje – za dodatkową opłatą można powiększyć skrytkę, kupić skiny odzieży za kwotę od 5 do 12 euro (ok. 21 – 51 zł) i włączyć tryb treningowy w coopie.
Nie byłoby w tym jeszcze nic strasznego, ale obok mikrotransakcji zmieniono również poszczególne edycje gry i ich zawartość, z memiczną już Unheard Edition za 250 euro na czele (ok. 1080 zł). Oferuje ona takie bonusy jak tryb zabawy PvE bez toksycznych graczy oraz ewidentny Pay to Win, czyli opcję wezwania na pomoc w czasie rajdu graczy z listy znajomych, nie wspominając o większej ilości miejsca w kieszeniach czy lepszej reputacji u sprzedawców.

Najbardziej poszkodowani stali się nabywcy poprzedniej najdroższej edycji Edge of Darkness, która miała zapewniać bezpłatny dostęp do wszystkich dodatków. Twórcy stwierdzili, że nowe bonusy to nie DLC i nie podlegają temu zobowiązaniu. Po burzy w sieci zdecydowano się jednak udostępnić opcję PVE za darmo, ale na pół roku dla posiadaczy edycji EoD, co wywołało jeszcze większą krytykę.
Presja zadziałała, bo w kolejnym komunikacie twórcy wycofali się z absurdalnej decyzji i postanowili dodać tryb PvE dla wszystkich nabywców Edge of Darkness, ale nie od razu – ma to następować stopniowo, wraz z rozbudową infrastruktury serwerów. Jeśli ktoś chce od razu wypróbować ten tryb, otrzyma 50 procent zniżki na dopłatę do edycji Unheard. Natomiast przedmiot pozwalający wezwać pomoc ma być dostępny dla właścicieli „biedniejszych” wersji jako nagroda za ukończenie jednego z questów.
Trudno nie odnieść wrażenia, że twórcy zapędzili się w kozi róg ze swoimi planami i teraz rozpaczliwie próbują wybrnąć z sytuacji. Mleko jednak się już rozlało i gracze ironizują, że w końcu naprawdę udało się „uciec z Tarkova”, mając na myśli masowy odpływ graczy. Tym bardziej, że jest do czego uciekać, bo na rynku pojawiły się nowe tytuły.

Aferę wokół Tarkova postanowili wykorzystać twórcy Gray Zone Warfare, udostępniając swoją grę na Steamie w formule Early Access. Pomimo początkowego zamieszania z różnymi edycjami i ich cenami oraz wieloma głosami, że na premierę jest jeszcze za wcześnie i gra nie spełni oczekiwań wielu graczy, liczby mówią co innego, Twórcy pochwalili się, że w zaledwie 48 godzin sprzedali ponad 400 tysięcy kluczy – dwa dni później liczba to dobiła do pół miliona, a serwis steamcharts.com pokazuje w piątek rano 30 tysięcy grających, z rekordem na poziomie 66 tysięcy – całkiem nieźle jak na niszowy gatunek i grę, która tkwi jeszcze w fazie alfa.
Gray Zone Warfare jest mieszanką DayZ, Escape from Tarkov i paru innych militarnych shooterów. Oferuje niezły gunplay, przepiękną grafikę terenu i chyba preferowany przez graczy tryb PvE w coopie, ale cała reszta elementów i mechanik rozgrywki wymaga jeszcze dużo pracy. Mowa tu o różnorodności questów, tzw. gameplay loopie, wypełnieniu świata gry ciekawą zawartością, poprawkach w fizyce i przede wszystkim optymalizacji.
Póki co energii twórcom nie brakuje. Od premiery 30 kwietnia pojawiły się już patche i hotfixy, jak choćby mocno wyczekiwana opcja stworzenia bohatera od nowa i wyboru innej frakcji. Odbiór gry na Steamie jest na razie „mieszany”, przy ponad 25 tysiącach opinii w zaledwie kilka dni. Gra pozostaje gorącym tematem w mediach branżowych i społecznościowych – pojawiają się dedykowane Discordy, grupy, filmy i poradniki. Oby energii do dalszych, regularnych ulepszeń starczyło na długo.
Trzy tygodnie przed Gray Zone Warfare zadebiutowała o wiele mniej reklamowana gra Incursion Red River – również taktyczny extraction shooter, który zabiera nas do współczesnego Wietnamu. Steamcharts pokazuje tu diametralnie inne wyniki: zaledwie 2300 graczy w peaku i 460 średnio na dzień. W recenzjach przeważają te pozytywne opinie, ale większość z nich chwali niższą cenę od absurdalnych 250 euro za Tarkova. Tu warto zaznaczyć, że Incursion Red River kosztuje o ponad połowę mniej niż najtańsza edycja Gray Zone Warfare.
Recenzje wspominają, że na razie jest to bardziej demo technologiczne z solidnymi fundamentami. Gracze chwalą piękną grafikę, dobrą mechanikę strzelania i modyfikowania broni czy smaczki w stylu rozmawiających ze sobą wrogich NPC-ów, zanim ci zauważą nas i otworzą ogień. Ogólnie czuć, że brakuje tu jeszcze zawartości, niemniej jest to „jedna z najlepszych wersji alfa w early access” i prognozy są obiecujące. W tym przypadku twórcy również są dość aktywni, wydają hotfixy i dzielą się najbliższymi planami, w których wymienia się nową mapę, nowe bronie, bardziej zróżnicowane misje i loot. Jestem bardzo ciekawy, jak będą rozwijać się oba tytuły obok siebie i który z czasem stanie się lepszy.

Gray Zone Warfare, Tarkov i Red River to nie wszystkie głośne tytuły z ostatnich tygodni. W taktycznych strzelankach działo się jeszcze:
Ostatnie premiery to nie jedyne atrakcje, jakie czekają na nas w gatunku strzelanin taktycznych. Na swoją premierę czekają jeszcze:
Afterconflict to niezwykle klimatyczny klon Army, ale niestety tylko w trybie multiplayer. Zabierze nas do czasów Zimnej Wojny i alternatywnej wersji historii z gorzką końcówką III wojny światowej pomiędzy NATO i Układem Warszawskim. Twórcy obiecują unikalne wyposażenie żołnierzy różnych nacji z tego okresu, duży nacisk na współpracę w drużynie, autentyczną balistykę i działanie broni z psuciem się i zużywaniem w czasie oraz duże, różnorodne mapy.

EXFIL to kolejny extraction shooter, który wydaje się czerpać inspiracje z serii Ghost Recon czy gier Novalogic. Nie jest nastawiony w 100% na realizm wyposażenia, na screenach potrafi za to wyglądać dość klimatycznie. W pierwszej fazie early access grupy 4 frakcji mają rywalizować na mapie w trybie extraction. Później ma się pojawić tryb PvPvE z dodatkową grupą wrogich NPC. Z gry bije jednak ogólna generyczność, podobnie jak w przypadku Ghost Recon Frontline, i trudno na razie powiedzieć, czy tytuł ten w ogóle zostanie zauważony na rynku.
Więcej:Valve interweniuje w sprawie moda do TF2. Mała zmiana pociągnęła za sobą duże konsekwencje
Gracze
Steam
3

Autor: Dariusz Matusiak
Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.