Gracze myślą, że to łatwe, tymczasem twórcy Battlefield 6 mają twardy orzech do zgryzienia, bo nie chcą zawieść fanów w „różowych okularach”
Remaster map w Battlefieldzie 6 wcale nie jest prostym zadaniem – twórcy zdradzili, z jakimi problemami muszą się mierzyć. Do tego dochodzą kontrowersje wokół systemu poruszania się, który po zamkniętych testach wzbudził sporo dyskusji.

Wielu graczy uważa, że odświeżanie gier czy pojedynczych map to relatywnie łatwe zadanie. Przecież nie trzeba wymyślać wszystkiego od zera – wystarczy przenieść materiały do nowego silnika i gotowe. Tymczasem deweloperzy Battlefielda 6 przekonują, że rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.
Shashank Uchil z EA DICE, odpowiedzialny m.in. za projektowanie, wyjaśnił, że prace nad powrotem kultowej mapy Operation Firestorm z „trójki” były o wiele trudniejsze, niż można by się spodziewać – głównie z powodu oczekiwań graczy.
Nie uwierzycie, jak trudne to zadanie. Ze względu na oczekiwania [graczy]. Ludzie znają mapę i mają określone oczekiwania. Ale jest też kwestia różowych okularów, czyli tego, jak ją zapamiętali – tłumaczył w rozmowie z serwisem PCGamesN.
Ponadto problemem nie jest samo odtworzenie układu terenu, ale dopasowanie go do współczesnych mechanik – np. większej destrukcji otoczenia czy zmienionej balistyki broni – i jednoczesne zachowanie ducha oryginału.
I tu pojawia się wyzwanie. Jak sprawić, by mapa była tak samo zniszczalna jak wszystkie inne mapy w pakiecie? Jak zapewnić, by mapa działała z bronią, która różni się od broni z Battlefielda 3? To znacznie bardziej skomplikowane, niż się wydaje – kontynuował Uchil.
Mimo trudności, zadanie, przed jakim stanęli twórcy, nie było misją niemożliwą do wykonania. Producent Jeremy Chubb przyznał, że wcześniejsze odsłony serii zbudowały solidne fundamenty, które nadal można rozwijać. Niemniej balansowanie pomiędzy nostalgią a nowymi pomysłami nie jest łatwe:
Gracze mają bardzo konkretne wspomnienia. Oczekują, że to doświadczenie zostanie wiernie odtworzone. Myślę jednak, że mocno rozczarowalibyśmy ich, gdybyśmy nie rozwinęli map o nowe elementy i pomysły obecne w Battlefieldzie 6.
Zmiany w poruszaniu się – mieszane wrażenia
Remastery map to jednak tylko część wyzwań stojących przed twórcami. Spore emocje wywołały też beta-testy Battlefielda 6, a konkretnie sposób poruszania się postaci. Wiele osób twierdziło, że gra zaczęła pod tym względem przypominać Call of Duty, co nie wszystkim przypadło do gustu.
Po tych uwagach studio zapowiedziało zmiany i sprawdziło je w zamkniętych testach w ramach Battlefield Labs. Choć uczestników obowiązywała klauzula poufności, nagrania szybko wyciekły do sieci. Z materiałów wynika, że m.in. zwiększono kary do celowania po slajdach i skokach oraz dodano większy rozrzut broni.
Reakcje graczy są mieszane. Streamer EndersFPS w poście na X stwierdził, iż zmiany poszły za daleko. Według internauty „ruch w Battlefield 6 nie był na tyle skuteczny, aby uzasadniał jakiekolwiek osłabienie”. Jego zdaniem mechanika ta została „nadmiernie znerfiona”.
Jeśli osłabisz wiele lub wszystkie umiejętności związane z systemem ruchu w grze takiej jak Battlefield 6, w której czas zabicia przeciwnika w jest niezwykle krótki, rozgrywka całkowicie wyhamuje – dodał.
Niektórzy gracze widzą to jednak inaczej – w komentarzach możemy wyczytać, że ich zdaniem Battlefield nigdy nie miał opierać się na „szalonych trikach ruchowych” rodem z Call of Duty. Według nich ograniczenia lepiej pasują do charakteru serii i odróżniają ją od cyklu Activision.
O tym, czy faktycznie twórcy przesadzili z osłabieniem ruchu w Battlefieldzie 6, przekonamy się na własnej skórze 10 października, kiedy to strzelanka zadebiutuje na PC oraz konsolach PS5 i XSX/S.