Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Terminator: Resistance Recenzja gry

Recenzja gry 16 listopada 2019, 15:40

autor: Michał "Pajdos" Pajda

Recenzja gry Terminator: Resistance – Roboty ciosane z drewna mają swoją duszę!

Nowy Terminator jest zaskakująco satysfakcjonujący. Nie chodzi jednak o przeciętny film Tima Millera, a świeżutką grę krakowskiego studia Teyon – dewelopera, który w branży gamingowej "zabłysnął" dzięki niechlubnemu Rambo: The Video Game.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  1. poziomy, które przedstawiają bitwy między ludźmi, a maszynami;
  2. wybory, które mają znaczenie;
  3. dobrze wykonane minigry hakowania i otwierania zamków;
  4. ciekawy system upgrade'u broni;
  5. bardzo dobry model strzelania;
  6. prosta, ale wciągająca fabuła.
MINUSY:
  1. krótka – grę można ukończyć przy dwóch podejściach;
  2. drętwe dialogi (szczególnie u postaci niezależnych);
  3. niemniej drętwe animacje ludzkich bohaterów;
  4. wielokrotne wykorzystanie tych samych fragmentów scenografii w różnych lokacjach;
  5. okazjonalne spadki klatek.

Jeśli musiałbym wskazać podręcznikowy przykład growego krapiszcza stworzonego w oparciu o filmową licencję, to mój paluch bez wahania powędrowałby w kierunku Rambo: The Video Game. Ten archaiczny i brzydki przedstawiciel gatunku „celowniczków” z 2014 roku był jedną z najgorszych gradaptacji w gamingowej historii (która wcale nie jest taka krótka). Na domiar złego odpowiedzialni za tę katastrofę byli rodzimi deweloperzy z krakowskiego studia Teyon. Recenzenci (wśród których nie brakowało fanów amerykańskiego superżołnierza) w zgodzie zmiażdżyli produkcję Polaków, określając ją mianem żenującego gniota żerującego na nostalgii do filmów z bohaterem kultowym dla popkultury.

Po ponad pięciu latach od tej katastrofy w branżowym eterze zawrzało. Dlaczego? Ponieważ we wrześniu Teyon pochwalił się, że znów pracuje nad przełożeniem kultowego filmu na język gier – tym razem jednak za cel swojej gradaptacji obrał sobie Terminatora. Od pierwszej zapowiedzi nie minęły dwa miesiące, a twórcy już świętują premierę swojej nowej gry. Czy małopolska ekipa odrobiła pracę domową i nauczyła się robić porządne produkcje, które bez wstydu można pokazać za granicami naszego kraju? Zdecydowanie tak, choć nie ustrzegli się oni przed kilkoma, całkiem poważnymi wpadkami.

Najfajniejszy ficzer w tej grze? Gdy skóra schodzi z postrzelonego terminatora!

Warto dodać, że na pierwszym zamkniętym pokazie Terminatora nasza redakcja była już w maju bieżącego roku. Gra znajdowała się wówczas w końcowym stadium produkcji. Później musieliśmy jednak czekać z ujawnieniem wrażeń na moment zniesienia embarga.

Come with me if you want to live

Śródtytuły są oryginalnymi cytatami z filmowej serii, co na pewno sami zauważyliście.

Historia przedstawiona w Terminator: Resistance rozpoczyna się z przytupem godnym hollywoodzkich filmów z wybuchami – czyli niezbyt skomplikowanie, ale efekciarsko. W wojskowe kamasze protagonisty – Jacoba Riversa, żołnierza należącego do Ruchu Oporu – wskakujemy podczas krwawego ludobójstwa mieszkańców Pasadeny, którego dopuszczają się żądne krwi humanoidalne maszyny uzbrojone w futurystyczne giwery. Androidy te likwidują każdą napotkaną formę życia, więc los zamordowanych cywili podzielić miał i główny bohater gry. Na szczęście z opresji ratuje go tajemniczy Nieznajomy. Nie wiemy kim jest ów enigmatyczny jegomość, ani dlaczego pomaga protagoniście, ale nie mamy nawet chwili na podobne zastanowienia, bo wokół świszczą plazmowe pociski, trup ściele się gęsto, a ku nam maszerują tytułowi terminatorzy.

Historia opowiedziana przez Teyon ma miejsce przed wydarzeniami z pierwszego Terminatora – niemniej jednak znajdziemy tu również nawiązania do „dwójki”. Poznanie tożsamości Nieznajomego jest tylko jednym z głównych wątków fabuły, której trzeba dać szansę się rozwinąć – bo chociaż z początku wydaje się ona nieinteresująca, potrafi zaintrygować i zaskoczyć. Bohater ma wpływ na jej finalny kształt dzięki systemowi wyborów. Nie jest on może tak skomplikowany, jak to miało miejsce w trzeciej odsłonie Wiedźmina, niemniej jednak zaprojektowano go na podobną modłę – konsekwencje podjętych decyzji poznajemy dopiero po kilku(nastu) godzinach zabawy. Kluczowe wybory wpływają na fabułę, determinując tym samym zakończenie gry, jednak nie ograniczają się one wyłącznie do selekcji odpowiedniej opcji dialogowej. System decyzji związany jest bowiem z zaufaniem konkretnych towarzyszy – poziom ten jest zależny od pomniejszych wyborów podejmowanych w trakcie historii oraz wykonywania pobocznych misji zlecanych nam przez kompanów (lub ich zignorowania).

To jest takie filmowe, to jest takie klimatyczne, ach... Oni zrobili Rambo: The Video Game?!

Za mundurem chłopy sznurem...

FABULARNE TRZĘSIENIE ZIEMI, A POTEM PO HAMULCACH

Interaktywny samouczek w grze kończy się po kilkunastu minutach (lub kilkudziesiu – w zależności od tego, czy zainteresujemy się ukończeniem zadania pobocznego, czy też nie), kiedy Rivers – wraz z paramilitarnym oddziałem ocalałych ucieka z oblężonego przez maszyny miasta. To w tym momencie dynamika fabularna Terminator: Resistance nieznośnie hamuje – na co uczulam wszystkich, którzy mogliby przez to zrezygnować z dalszego grania.

Im dalej bowiem w las, tym znów robi się ciekawiej – a dla poznania fabuły i postrzelania do terminatorów z naprawdę potężnych broni warto jest przebrnąć przez kilka nudnawych zadań w stylu "idź do punktu A i weź stamtąd przedmiot X". Późniejsze questy może i nie są bardziej skomplikowane, ale sama fabuła nabiera rumieńców już po pierwszych dwóch godzinach zabawy.

Recenzja gry Avatar: Frontiers of Pandora - tak pięknie jeszcze nie było
Recenzja gry Avatar: Frontiers of Pandora - tak pięknie jeszcze nie było

Recenzja gry

Avatar Ubisoftu zaskoczył mnie, bo okazał się poprawnym sandboksem i jeszcze lepszym odtworzeniem filmowego uniwersum w formule gry video. Frontiers of Pandora teleportuje nas do wprost do przepięknego, otwartego świata, który wygląda jak ten z kina.

Recenzja Call of Duty: Modern Warfare 3 - rozczarowująca ekoodsłona z recyklingu odpadów
Recenzja Call of Duty: Modern Warfare 3 - rozczarowująca ekoodsłona z recyklingu odpadów

Recenzja gry

Call of Duty: Modern Warfare III nie jest, niestety, godnym zwieńczeniem bardzo udanego restartu serii z 2019 roku. Przypomina raczej Anthem – czuć, że powstawało w wielkich bólach, a to, co dostaliśmy, plasuje się wśród najsłabszych odsłon cyklu.

Recenzja gry RoboCop - filmowa demolka z domieszką drewna
Recenzja gry RoboCop - filmowa demolka z domieszką drewna

Recenzja gry

RoboCop: Rogue City to gra wyważona niemal równie dobrze jak kroki tytułowego cyborga. Niemal – bo obok filmowego klimatu, niezłej fabuły i dobrego modelu strzelania znalazły się w niej także nieco głupawa SI oraz niedoróbki techniczne.