Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Terminator: Resistance Publicystyka

Publicystyka 19 września 2019, 17:00

Terminator: Resistance – już graliśmy i odpowiadamy na 7 ważnych pytań

Polacy ze studia Teyon zmierzą się z legendą lat 80. – z Terminatorem. Wiedzieliśmy o tym od dłuższego czasu, a dziś możemy wreszcie opowiedzieć o grze o podtytule Resistance, w którą mieliśmy okazję już zagrać.

Terminator Resistance mogliśmy zobaczyć jeszcze w maju tego roku na konferencji Digital Dragons, a dokładnie nieopodal miejsca, gdzie ta się odbywała, bo pokaz nastąpił w wynajętym mieszkaniu w pobliżu centrum kongresowego. Przywykłem do oglądania nowych tytułów na długo przed tym, zanim trafią one do sklepów. Tym razem jednak to było coś więcej – mogłem zagrać w Terminator Resistance jako pierwszy dziennikarz na świecie… a potem musiałem milczeć – aż do teraz. Wiem jednak, że Was obchodzi sama prezentacja i sama gra. Odpowiem więc na kilka podstawowych pytań.

CO, GDZIE I KIEDY?

  1. Tytuł: Terminator: Resistance
  2. Platformy: PC, PS4, Xbox One
  3. Premiera: 15 listopada
  1. Nadchodzi Terminator: Resistance – polski FPS twórców Rambo: The Video Game

Polski Terminator, czyli właściwie co dokładnie?

Terminator krakowskiego studia Teyon to stuprocentowo singleplayerowy FPS z silniejszymi niż zwykle w tym gatunku elementami RPG, rozgałęziającą się fabułą i częściowo otwartymi planszami. Na pierwszy rzut oka gra skojarzyła mi się z ostatnim Homefrontem, jednocześnie z jakiegoś powodu przywodząc na myśl rodzime Dying Light, choć nie ma tu ani zombie, ani parkouru.

Data premiery nie jest jeszcze znana, ale wiemy, że tytuł wyjdzie w wersji na PC, Xboksa One i PlayStation 4. Teyon ma spore doświadczenie z Nintendo Switch, ale to niczego nie zmienia, japońskiej konsolce, jak mówią sami twórcy, po prostu brakuje mocy, żeby udźwignąć tę grę.

No dobrze, ale co gra ma wspólnego z filmem?

Miejscem akcji są Stany Zjednoczone niedługo po buncie maszyn. To mniej więcej ten okres, który widzieliśmy w krótkich urywkach z przyszłości w pierwszym i drugim Terminatorze. Twórcy nazywają swoją grę prequelem pierwszego filmu, bo fabuła ma nas doprowadzić do tego momentu, w którym roboty wysłały swojego przedstawiciela w przeszłość z misją zabicia Johna Connora.

W trakcie zabawy spotkamy postacie znane z filmów, a przede wszystkim tytułowych „elektronicznych zabójców”. Osobiście miałem okazję podziwiać na ekranie model T-800, czyli klasycznego terminatora z głową wyglądającą jak ludzka czaszka. Oprócz niego widziałem też wymyślone już przez Polaków roboty przypominające pająki w dwóch rozmiarach i patrolujące teren drony.

Niestety, grając, ciężko odnaleźć tu jakąś więź między grą a kinowym uniwersum. Głównie dlatego, że polska produkcja opowiada o wydarzeniach, które w dwóch pierwszych filmach pokazano szczątkowo. Pamiętacie jeszcze tamte sceny? Niewiele w nich było widać – ciemność, brudnych żołnierzy, trochę robotów i jakieś wybuchy. W grze mamy bardziej klasyczne USA w wersji postapo, które jako takie ma klimat, ale raczej nie przywodzi na myśl oryginału.

Polacy wykorzystali gotowe projekty, ale stworzyli także jednostki maszyn, których nie znamy z kina.

Terminator: Resistance – już graliśmy i odpowiadamy na 7 ważnych pytań - ilustracja #2

TERMINATOR? NIE PAMIĘTAM

Pierwszy film trafił do kin w 1984 roku, a jego akcja toczyła się w tym samym czasie. Zarys fabuły: w 2029 roku trwa wojna między ludźmi a zbuntowanymi maszynami. Ludzie wygrywają, a roboty wysyłają „elektronicznego zabójcę” (w tej roli Arnold Schwarzenegger) w przeszłość, by ten zabił matkę przywódcy ludzkiego ruchu oporu – Sarah Connor. Jego śladem rusza Kyle Reese, który ma powstrzymać terminatora.

W drugiej części filmu historia się powtarza – z tą różnicą, że ruch oporu jako obrońcę Sarah i jej syna wysyła własnego, przeprogramowanego terminatora. W tej roli ponownie Schwarzenegger.

Kim jest nasz bohater?

Wcielamy się w bojownika ruchu oporu, którego oddział został wybity przez roboty. W trakcie poszukiwań innych ludzkich jednostek trafia on na niewielką grupę wojowniczych ocalałych i rusza razem z nimi w podróż, co budzi dość jednoznaczne skojarzenia ze świetną grą Metro: Exodus. Także w polskiej produkcji nasi towarzysze będą organizować coś w rodzaju mobilnej bazy wypadowej.

W grze widać pewną budżetowość, ale da się na to przymknąć oko.

ZARAZ, CZY TO SĄ CI OD TEGO RAMBO: THE VIDEO GAME?

Tak, to ta sama ekipa, choć w przypadku firmy Teyon tworzenie własnych gier stanowi tylko część jej działalności. Przypomnę, że Rambo: The Video Game nie zostało ciepło przyjęte przez graczy (ja przeszedłem całe i nie wspominam go wcale tak źle), ale jednocześnie widać, że od tamtego czasu zespół sporo się nauczył, a obecny projekt jest wyraźnie bardziej ambitny.

Jak wygląda rozgrywka?

Widziałem sam początek gry. Po krótkim tutorialu dostałem do ręki pad i rozegrałem jedną misję. Na dość obszernej mapce miałem do wykonania proste zadanie – dotrzyj do tego i tego miejsca, wciśnij „E”, żeby zapoznać się z fabularnym komunikatem, po drodze zastrzel trochę robotów i nie daj się zabić (z tym ostatnim nie końca sobie poradziłem, ale od czego są checkpointy).

To po prostu niezła strzelanka, choć mamy tu znaleźć także elementy RPG.

To dość klasyczna strzelanka, w której liczy się szukanie osłon, pamiętanie o apteczkach i celne trafianie w słabe punkty robotów. Przyjemnie się ogląda, jak kule odrywają fragmenty metalowych osłon od „sługusów” Skynetu, choć samo strzelanie jest po prostu w porządku. Nie dostrzegłem w nim niczego odkrywczego – ot dobra rzemieślnicza robota.

Na późniejszych etapach dojść ma do tego także skradanie się i walka ramię w ramię z towarzyszami, sterowanymi przez komputer. Nie zabraknie też craftingu i zbieractwa, a gdyby wciąż było nam mało, od czasu do czasu podejmiemy decyzje, które wpłyną na przebieg dalszych wydarzeń.

Ile Terminator Resistance ma z RPG?

Sam rozwój postaci i zdobywanie ekwipunku to już standard w grach akcji, więc nie ma się co o tym rozpisywać. W nowej grze studia Teyon także modyfikujemy arsenał i wydajemy punkty doświadczenia na umiejętności z kilku różnych drzewek. Gra idzie jednak jeszcze kawałek dalej. Pojawiają się tu na przykład skrzynie czy drzwi, które otworzymy tylko wtedy, gdy mamy określony poziom „lockpicka”.

Przeciwnicy, którzy na początku gry mają przerażać, potem staną się łatwi do pokonania.

Dowiedziałem się także, że wspomniane terminatory T-800 początkowo są dla nas śmiertelnie groźne i możemy w ich obecności co najwyżej przemykać się w cieniu, ale później szanse się wyrównują – głównie dzięki temu, że wchodzimy w posiadanie broni plazmowej. Wtedy możemy z nimi walczyć jak równy z równym. Nie kojarzy się Wam to z Gothikiem czy Skyrimem, w których najpierw uciekaliśmy przed każdym wyrośniętym zwierzem, a później zaczynaliśmy się czuć coraz silniejsi?

Jak to wygląda i jak to brzmi?

O ile koncepcja gry wydaje się naprawdę kusząca, o tyle kwestia jakości technicznej to duży znak zapytania. Nie zrozumcie mnie źle, gra nie jest brzydka, lokacje cechuje pewien klimat i trudno powiedzieć, żeby twórcy mieli powody do wstydu. A jednocześnie każdy piksel na ekranie wydaje się mówić „jestem tylko grą AA”. Dało się to zauważyć w teksturach, modelach, a przede wszystkim chyba w animacjach. Jeśli porównać to z przywoływanym już w tym tekście Metro: Exodus, różnica będzie naprawdę duża.

Pewien zgrzyt stanowią też same terminatory T-800. Dość wiernie kopiują to, co pokazał 30 lat temu James Cameron. Oczywiście jest w tym spora dawka sentymentu, ale jednocześnie widać, że ten projekt jest już taki... niedzisiejszy. Trudno mi być na ich widok tak samo przestraszonym jak w wieku 10 lat, kiedy obie części tej klasyki oglądałem na kineskopowym telewizorze.

T-800 mają straszyć w grze, ale dziś nie wyglądają już tak groźnie jak na VHS-ach. - Terminator: Resistance – już graliśmy i odpowiadamy na 7 ważnych pytań - dokument - 2019-09-19
T-800 mają straszyć w grze, ale dziś nie wyglądają już tak groźnie jak na VHS-ach.

Sama muzyka, choć wykorzystuje pewne oryginalne motywy i kompozycje, została napisana w większości od zera. W trakcie gry była raczej niezauważalna, ale domyślam się, że w określonych momentach fabuły znana melodia może dodatkowo pobudzić nostalgię.

Czy warto dać grze szansę?

To oczywiście zdecydowanie zbyt wczesny moment, żeby odpowiadać na takie pytanie, ale ono w naturalny sposób i tak się tu pojawia i głupio byłoby je zignorować. Przede wszystkim polska gra to przedstawiciel wymierającego gatunku strzelanek fabularnych i już samo to warte jest uwagi. Dodatkowo połączenie strzelanki z erpegowymi wyborami i rozbudowanym systemem rozwoju postaci daje nadzieję, że rozgrywka zaoferuje jakieś własne, ciekawe patenty i będzie zapadać w pamięć. Na koniec zostaje oczywiście sama marka, która dla wielu z nas wciąż jest kultowa, nawet pomimo ciągłego rozwadniania uniwersum kolejnymi filmami, w których już dawno wszyscy się pogubiliśmy.

Hej, człowiek, weź daj szansę!

To, co zobaczyłem, wyglądało jak dobra gra, której – żeby narobić w branży szumu – brakuje przede wszystkim budżetu. Jeśli jednak niestraszne Wam dialogi wypowiadane przez postacie stojące w miejscu jak kukły i oprawa jak sprzed trzech czy czterech lat... to macie na co czekać. Kusi mnie, żeby pochwalić ten tytuł, ale przecież miałem z nim do czynienia tylko przez godzinę. Wstrzymam się więc jeszcze, niemniej liczę na to, że się uda. W końcu fabularnych strzelanek w klimatach postapo nigdy dosyć.

Marcin Strzyżewski

Marcin Strzyżewski

W GRYOnline.pl zaczynał w dziale publicystyki, później był kierownikiem działu technologii, co obejmowało zarówno newsy oraz publicystykę, jak i kanał tvtech. Wcześniej pracował w wielu miejscach, m.in. w redakcji portalu Onet. Z wykształcenia rusycysta. Od lat planuje, żeby wrócić do nurkowania, ale na razie jest zajęty głównie psem, królikiem i kanałem youtube’owym, na którym opowiada o krajach byłego ZSRR.

więcej

Terminator: Resistance

Terminator: Resistance