Keith Richards – Piraci z Karaibów: Na krańcu świata. 10 cameo, których się nie spodziewaliśmy
- Małe role wielkich aktorów - 10 cameo, których się nie spodziewaliśmy
- Matt Damon – Thor: Ragnarok
- Samuel L. Jackson – Iron Man
- David Bowie – Zoolander
- Keith Richards – Piraci z Karaibów: Na krańcu świata
- Shakira – Zwierzogród
- Michael Jackson – Faceci w czerni II
- Cate Blanchett – Hot Fuzz
- Keanu Reeves – Chyba na pewno ty
- Cezary Pazura – Dzień Świra
Keith Richards – Piraci z Karaibów: Na krańcu świata

- Jak długo trwa cameo: kilkadziesiąt sekund w czterominutowej scenie
- Co to za film: wzorcowe kino akcji, po prostu
- Gdzie obejrzeć: CANAL+, Chili, iTunes Store, Player, Rakuten, Vod.pl
Podobno Keith Richards przed udziałem w filmie nie miał pojęcia, kim jest grający kapitana Jacka Sparrowa Johnny Depp. Wyjaśnić mu to miała dopiero jego córka – prywatnie fanka ongiś najprzystojniejszego aktora na świecie. Z jednej strony Keith Richards faktycznie zdaje się osobą na tyle oderwaną od rzeczywistości, że mogłoby to być prawdą. Z drugiej – muzyk ma do siebie duży dystans i czasami lubi żartować. Poza tym przy innej okazji przekonywał, że z Johnnym Deppem zna się od bardzo dawna. Naprawdę ciężko powiedzieć, czy to efekt wypicia zbyt dużej ilości rumu, czy specyficznego poczucia humoru.
Z pewnością jednak Richards jako ojciec Sparrowa, kapitan Teague, spisał się rewelacyjnie. W zasadzie muzyk Rolling Stonesów jest tu po prostu sobą – podstarzałym rockmanem z niesamowitą charyzmą. Tylko zamiast rynsztunku scenicznego ma na sobie kostium pirata. Depp zdradził kiedyś, że tworząc postać Sparrowa, wzorował się właśnie na Richardsie. I patrząc na nich obu, stwierdzić można, że wydaje się to bardzo przekonującym wyjaśnieniem.
Keith Richards uwielbia tworzyć wokół siebie atmosferę tajemniczości i udawać jeszcze mniej odpowiedzialnego niż jest. Dlatego przekonywał, że udziału w filmie nie pamięta. Miał być zwyczajnie zbyt pijany, by mogło mu się to udać. Czy to prawda? Tego pewnie już się nie dowiemy. Ale albo Richardsowi naprawdę się to spodobało, albo producenci przekonywali go sporymi sumami, bo w końcu po czterech latach pojawił się w kolejnej części.
Skoro byli Stonesi, to musieli być też i Beatlesi. Paul McCartney pojawił się w Zemście Salazara. W odpowiednio wystylizowanych włosach, z gęstą brodą i w świetnym kostiumie – dlatego ciężko było w nim rozpoznać znanego muzyka. Szczerze przyznam, że choć uwielbiam zarówno McCartneya jak i Piratów, o jego występie dowiedziałem się dopiero z Google. A Wam udało się go wypatrzyć już w czasie pierwszego seansu?
