10 rzeczy, które uratowały złe filmy przed katastrofą
Mało jest filmów, które miałyby same wady. Zawsze znajdzie się choćby jedna zaleta ratująca dzieło od zyskania miana kompletnej katastrofy. Te produkcje mogły być tragiczne, ale dzięki pewnym elementom stały się troszkę mniej złe.
Spis treści
- 10 rzeczy, które uratowały złe filmy przed katastrofą
- Batman v Superman: Świt sprawiedliwości (Batman v Superman: Dawn of Justice) – Batman Bena Afflecka
- Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi (Star Wars: The Last Jedi) – powrót Yody i wykorzystanie Mocy
- Transformers: Zemsta Upadłych (Transformers: Revenge of the Fallen) – wielka rodzina robotów
- Hellboy (2019) – rola Davida Harboura
- Wolverine (The Wolverine) – sceny akcji i stary, dobry Hugh Jackman
- Van Helsing – dużo kampu i przekonujące potwory
- Jurassic World: Upadłe królestwo (Jurassic World: Fallen Kingdom) – dinozaury
- Godzilla (1998) – Godzilla i jej potężny przemarsz przez Nowy Jork
- Kowboje i obcy (Cowboys & Aliens) – pomysł na połączenie westernu z science fiction
Batman v Superman: Świt sprawiedliwości (Batman v Superman: Dawn of Justice) – Batman Bena Afflecka
- Co to: kipiący mrokiem pojedynek dwóch superbohaterów
- Rok premiery: 2016
- Reżyseria: Zack Snyder
- Gdzie obejrzeć: Chili, iTunes Store, Rakuten, Player, Canal+
Styl autorski Zacka Snydera można kochać albo nienawidzić, bo ten charakteryzują przede wszystkim patetyzm, mrok i teledyskowość, czyli wszystkie najważniejsze przymioty odpowiednie dla współczesnego widowiska audiowizualnego. I owszem, jego filmom często brakuje lekkiego luzu, ale nie przeszkodziło to takim Strażnikom czy 300 w uzyskaniu międzynarodowej renomy.
Owszem, nieco więcej wątpliwości budziła twórczość Snydera, kiedy ten otrzymał możliwość zainicjowania paroma tytułami uniwersum filmowego DC. Rozpoczął dość sztywnym, ale zjadliwym Człowiekiem ze stali, by następnie wydać na świat prawdziwego kolosa – Batman v Superman: Świt sprawiedliwości. Postać Clarka Kenta nie różniła się znacznie od tego, co widzieliśmy w Man of Steel – trochę nudziła, a już na pewno nie porywała. Ponadto sama akcja zakrawała miejscami o niezamierzoną groteskę, mowa tu między innymi o legendarnej sprzeczce o… Martę. I choć do dziś niektórzy puszczają tę scenę, aby poprawić sobie humor w ciężki dzień, tak jej absurd wynika przede wszystkim z tego, jak poważnie w jej trakcie zachowywali się bohaterowie.
W rolę człowieka nietoperza naprawdę niesamowicie wszedł Ben Affleck – był Batmanem ochrypłym, masywnym, ponurym i zaskakująco agresywnym. Naprawdę dobrze oglądało się go na ekranie, szczególnie gdy pojedynkował się z Supermanem. I nawet desperacko wykrzyczane Why did you say that name? tego nie zmieni.