Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 19 marca 2020, 17:50

Dekalog Dooma – 10 przykazań, które id Software dało FPS-om

Annus Domini 1993 to moment w dziejach interaktywnej rozrywki, gdy studio id Software zapoczątkowało nową religię. Kościół Zagłady po dziś dzień gromadzi miliony wiernych (fanów) i inspiruje licznych naśladowców. Oto zasady, na których został wzniesiony.

Spis treści

Jak pewnie wiecie, wydany w 1993 roku Doom nie był pierwszym FPS-em. Nie był nim też o rok starszy Wolfenstein 3D. Jakby się uprzeć, historię tego gatunku można by pociągnąć nawet dwadzieścia lat wstecz, do cudownie beztroskich pionierskich czasów, gdy jeszcze raczkowały gry wideo jako takie. Jednak niewiele się wydarzyło w gatunku przez te dwadzieścia „przeddoomowych” lat – nieporównywalnie mniej niż przez dwie dekady po premierze Dooma.

Innymi słowy, choć idea strzelania obserwowanego oczyma bohatera zakiełkowała dawno, dawno temu, to musiała długo czekać na swojego Mojżesza. Na kogoś, kto, doznawszy objawienia, ugruntuje ramy owej idei i oprze je na konkretnych, prostych zasadach, za którymi zechcą podążyć wierni (naśladowcy). Tym Mojżeszem był oczywiście Doom. O tym, że za jego dziesięcioma przykazaniami poszło wielu deweloperów, chyba nie trzeba nikogo przekonywać.

Ot, wystarczy choćby prześledzić dzieje FPS-owej terminologii. Zanim rozpowszechniono pojęcie „pierwszoosobowa strzelanka” (ang. „first-person shooter”), przez parę lat na podobne pozycje mówiło się po prostu „klony Dooma”. I nie miało znaczenia, że owe „klony” jednak potrafiły mocno naginać (jeśli nie wręcz łamać) ów dekalog, przyjmując własną, wyrazistą tożsamość. Ot, choćby Heretic (1994), który wywrócił konwencję do góry nogami, wymieniając science fiction na fantasy. Albo Duke Nukem 3D (1996), który uwypuklił rolę głównego bohatera oraz tchnął trochę humoru w bieganie i strzelanie.

Dopiero gdzieś na wysokości premiery Half-Life (1998) upowszechnił się pogląd, że może jednak wywodzenie każdego FPS-a od Dooma jest już trochę passe, a „przykazania” uległy z lekka zatarciu i należy im się solidna rewizja. Ale o rewizji może porozmawiamy sobie kiedy indziej. Dziś skupimy się na odtworzeniu owego „dekalogu”.

1. Nie będziesz miał spluw cudzych przed BFG

Oczywiście BFG pojawia się tu w znaczeniu metaforycznym. To alegoria potężnej broni jako takiej, czyniącej niesłychane spustoszenie we wrażych szeregach – ale i zdolnej strzelać tylko w szczególnych okolicznościach, gdyż o amunicję do niej niełatwo.

Zresztą nie o BFG tu idzie (alegoryczne czy nie), lecz o starszeństwo broni – uwagę należy zwrócić na słowo „przed”. Doom ustalił bowiem porządek wszechrzeczy w odniesieniu do oręża, ustalając kolejność, w jakiej gracz będzie zaopatrywany w coraz potężniejsze narzędzia (nomen omen) zagłady. Najpierw podstawowa broń biała (pięść) w parze z pistoletem, potem strzelba, dalej broń maszynowa (chaingun) etc. BFG ma się pojawić jako ostatnie, stanowiąc ostateczne ogniwo ewolucji bohatera i największą nagrodę dla gracza.

Kolejne strzelanki, rzecz jasna, starały się nie kopiować arsenału Doomguya – albo przynajmniej nie cały – i wprowadzały własne środki destrukcji (zwłaszcza w miejsce BFG), czasem nawet kreatywne. Zachowywały przy tym ogólny porządek progresji, na początek oferując graczowi skromny pistolecik i nagradzając jego wysiłki na kolejnych poziomach dostępem do coraz bardziej efektywnych (i efektownych) „pukawek”. Pilnowały przy tym, by liczba oferowanych broni nie przekraczała liczby przycisków numerycznych na klawiaturze – by przełączanie między nimi odbywało się w mig dzięki klawiszowym skrótom.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej

Marzy mi się Quake w stylu nowego Dooma
Marzy mi się Quake w stylu nowego Dooma

Remaster Quake’a na pierwszy rzut oka to nic wielkiego. Ale gdy się w niego zagra, to nagle wszystko staje się jasne. Król tylko czeka, by wrócić (niczym niegdyś Doom), a to jest sprawdzian. Podołamy?

Weterani FPS-ów opisali przyszłość gier - i ja się z nią zgadzam
Weterani FPS-ów opisali przyszłość gier - i ja się z nią zgadzam

Weterani gatunku strzelanin pierwszoosobowych z Electronic Arts określili swoją wizję przyszłości FPS-ów. Warto zapamiętać ich słowa, bo zapewne opierają się nie tylko na przeczuciach, ale i swoich przyszłych projektach.

Dobre i świeże strzelanki, zupełnie jak z lat 90.
Dobre i świeże strzelanki, zupełnie jak z lat 90.

Dziś strzelamy się w otwartych światach, kiedyś w złożonych labiryntach pełnych sekretów. Gry „doomopodobne” mocno wyewoluowały na przestrzeni lat, ale jak się okazuje, wciąż powstają strzelanki w stylu Quake’a, Hexena czy Duke’a 3D.