Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Mario Kart World Recenzja gry

Recenzja gry 11 czerwca 2025, 10:45

Recenzja Mario Kart World. Otwarcia tak dobrą produkcją życzę każdej nowej konsoli

Mario Kart World to tytuł startowy Switcha 2, który ma bardzo trudne zadanie dorównania swojemu rekordowemu poprzednikowi. Nintendo jednak po raz kolejny udowadnia, że wie co robi – i zaskakuje pomysłami.

Recenzja powstała na bazie wersji NS2.

W przypadku takich serii jak Mario Kart każda kolejna część budzi we mnie obawy, że może to właśnie teraz okaże się, iż magiczna formuła się już wyczerpała i moja ulubiona produkcja nie będzie tak dobra, jak myślałem. Przedpremierowe zapowiedzi Mario Kart Worlda prezentowały się nieźle, ale w sieci zwracano uwagę na nieco bardziej kreskówkowy wygląd postaci, potencjalnie kiepski design otwartego świata i możliwe uproszczenie rozgrywki, więc byłem ostrożny. Do recenzji usiadłem ze sporą rezerwą, przygotowany na rozczarowanie – i wiecie co? Prawdopodobnie nigdy nie bawiłem się lepiej w grze na konsolę niż w przypadku Mario Kart Worlda. Choć ma on swoje wady, są one na tyle mało znaczące, że nie przyćmiewają tego, jak dobry jest jako całość.

Nieskończony wyścig, którego nie chcesz przerwać

W Mario Karcie 8 zdecydowanie najwięcej czasu spędziłem w trybie Grand Prix – sam lub w multiplayerze – bo próby czasowe oraz bitwy nie interesowały mnie już tak po setkach godzin grania. Choć bawiłem się świetnie, po kilku latach czułem już zmęczenie materiału i chciałem odświeżenia klasycznego Grand Prix. Co zrobiło Nintendo w Mario Kart Worldzie? Wywróciło dosłownie wszystko do góry nogami! Zapytacie: „No ale jak to, Mikos, jak Nintendo mogło to zrobić w grze wyścigowej, która od 30 lat ma podobne założenia?”. No właśnie na tym polega część fenomenu tej pozycji – wychodzi ona poza utarte schematy.

Mario Kart World, Nintendo, 2025.

Zamiast klasycznego Grand Prix, turnieju składającego się z czterech wyścigów, dostajemy tu coś na zasadzie ekspedycji, przygody wyścigowej, która ciągnie się przez część oddanego w nasze ręce otwartego świata. Puchar jest co prawda podzielony na cztery sekcje, na modłę klasycznych rozwiązań, ale w okolicy mety pierwszego wyścigu zaczynamy następny i ruszamy szerszą, mniej zawiłą niż zazwyczaj trasą, która prowadzi do następnej areny. Wygląda to tak, że trasa dojazdowa zajmuje dwa lub trzy okrążenia, a to ostatnie robimy na właściwej planszy, na której zazwyczaj jeździliśmy po trzy kółka. Wprowadza to dużo świeżości do zabawy, bo w moim odczuciu poszczególne tory będą się wolniej nudzić, a to ostatnie, finałowe okrążenie na każdej trasie ma teraz zdecydowanie większą wagę, co naturalnie podnosi poziom emocji.

Uważam jednak, że faworytem wśród graczy będzie zabawa w nowym trybie Knockout Tour, który pochłonął mnie bez reszty. To wyścig eliminacyjny, w którym po pewnym czasie z gry odpada kilku najsłabszych zawodników, aż na końcu zostaje ten najlepszy. W serii Mario Kart to totalna nowość i jestem nią zachwycony. To niesamowite, jak ten dodatkowy czynnik w postaci presji znalezienia się na wyznaczonej pozycji podkręca emocje. Widać to oczywiście najlepiej w wyścigach sieciowych, ale AI w starciach offline też radzi sobie bardzo dobrze. Knockout Mode najlepiej pokazuje, jak duży chaos panuje na torze, gdy 24 graczy walczy, żeby znaleźć się na miejscu nagradzanym awansem, a każdy z nich ma pod ręką jakiś power-up. Celnie rzucona niebieska muszla może zmasakrować stawkę, a maruderzy z końca wyposażeni w Bullet Bille mogą wysforować się przed nas w ostatniej chwili. Nieprzewidywalność wyścigu i nieustanna presja, by być w czołówce, łączą się tu z kalkulacją i taktyką, bo przecież po co prowadzić i narażać się na ataki rywali, skoro można trzymać się bezpiecznie w środku i użyć jakiejś znajdźki tuż przed punktem kontrolnym, żeby zagrać reszcie na nosie? Tylko z takimi wyliczeniami trzeba być ostrożnym, bo wystarczy jeden piorun rzucony przez gracza z tyłu, by cały nasz misterny plan legł w gruzach. Trudno było mi się oderwać od konsoli po przegranej w tym trybie – Knockout Tour wciąga i nie chce puścić.

Mario Kart World, Nintendo, 2025.

Z tymi wszystkimi zmianami w formule wyścigu wiąże się też zmiana w charakterystyce tras: te są teraz większe, szersze i dłuższe niż kiedykolwiek – i nie odbyło się to kosztem dynamiki wyścigów. Nawet nieco prostsze trasy dojazdowe zostały świetnie wykonane, naszpikowane znajdźkami, boost padami, krawędziami do ślizgania się i skrótami. W grze Mario Kart World znajdziecie łącznie 32 unikalne tory. Są one umiejscowione w otwartym świecie i w pewien sposób ze sobą połączone. Podoba mi się dodana wertykalność w postaci różnych krawędzi, po których można się ślizgać. Skrótów i sekretów jest tu znacznie więcej niż w Mario Karcie 8 i zdecydowanie bardziej opłaca się teraz zjeżdżać z toru w celu poszukiwania alternatywnych tras. Jeśli chcecie być mistrzami znajdowania skrótów, Waszym najlepszym przyjacielem będzie tryb Free Roam, w którym na spokojnie zwiedzicie wszystkie zakamarki.

Jestem też fanem tego, jak płynnie rozwiązano kwestię pojedynków sieciowych, bo zarówno w module Knockout Tour, jak i w Grand Prix po ukończeniu wyścigu gra rzuca nas do otwartego świata i zaczyna odliczanie do następnego starcia. W każdej chwili możemy oczywiście to „lobby” opuścić, ale możemy też sobie chwilę pojeździć, by za moment rozpocząć nowy pojedynek i tak w kółko.

A jak prezentują się bitwy i próby czasowe w Mario Kart Worldzie? Cóż, to nadal nie moja bajka – uważam, że są dość nudne i mają zdecydowanie za mało zawartości, ale przynajmniej tym razem mapy przeznaczone do bitew wydają się nieco ciekawsze niż w MK8.

Więcej Was matka nie miała?

Zwiększenie limitu graczy do 24 – co oznacza, że jest ich dwa razy więcej niż w Mario Karcie 8 Deluxe i najwięcej w historii serii – spowodowało, że w Mario Kart Worldzie nigdy nie można czuć się bezpiecznie. Lider wyścigu musi nieustannie patrzeć, co się dzieje za jego plecami, bo w każdej chwili może otrzymać morderczy cios od każdego z pozostałych 23 graczy. Nie zliczę, ile razy prowadziłem w wyścigu online i (zwłaszcza w Knockout Tourze) obrywałem takim combosem niebieskich, zielonych i czerwonych muszelek, że dosłownie zatrzymywałem się na środku toru na 2–3 sekundy i spadałem na 20 miejsce. To jednak fantastyczna wiadomość dla tych, którzy czują się w grze mniej pewnie, bo ilość znajdziek okazuje się ogromna i można dzięki nim wykaraskać się z niejednej kabały. Chaos, który ma miejsce na torze, jest fantastyczny, czuć, że każdy walczy o przetrwanie kolejnego metra i do mety dojeżdżają tylko najlepsi.

Mario Kart World, Nintendo, 2025.

Rozumiem też w pewnym stopniu narzekania weteranów na to, że Mario Kart World jest zbyt losowy względem swojego poprzednika. Faktycznie trudno tutaj przez cały wyścig utrzymać się na czele stawki, ale uważam, że nie jest to powód do zmartwień – nie widziałem już bowiem takich sytuacji jak w MK8, gdzie 2–3 najlepszych graczy odjeżdżało pozostałym tak daleko, że w zasadzie od połowy wyścigu było wiadomo, kto wygra. Rywalizacja w Mario Kart Worldzie jest teraz bardziej zacięta i choć losowość faktycznie wzrosła, nie oznacza to, że skill się nie liczy. Umiejętne wjechanie na poręcz oraz odpowiednia strategia nadal pozwalają z dużą skutecznością omijać większość przeszkód. Po prostu czasem dostaniecie pięcioma muszelkami naraz i zwyczajnie nic już z tym nie zrobicie.

Niby to samo, ale jednak inaczej

W grach sportowych i arcade’owych wyścigach rdzeń rozgrywki zazwyczaj nie zmienia się zbyt mocno pomiędzy kolejnymi częściami serii. W Mario Kart Worldzie czuć jednak od razu, że to zupełnie inna gra niż Mario Kart 8. Gokarty są teraz jakby cięższe, masywniejsze i poczucie prędkości zmienia się mocniej niż kiedykolwiek po użyciu power-upów oraz przy wykonywaniu trików. Choć trudno to ubrać w słowa, z pewnością wszyscy, którzy zjedli zęby na MK8, będą wiedzieć, o co mi chodzi. Bazowa prędkość zabawy (dla klasy 150cc w moim przypadku) wydaje się na pierwszy rzut oka nieco wolniejsza i rozumiem, że jest to spowodowane tym, iż w Mario Kart Worlda w zasadzie nie da się grać bez boostów z trików, specjalnych boost padów czy tych klasycznych, zdobywanych jako znajdźki. Wymusza to aktywną rozgrywkę i nieustanne poszukiwanie sposobów na zwiększenie prędkości.

Mario Kart World, Nintendo, 2025.

Zmienił się też system driftów, czyli prawdopodobnie najważniejszy element zabawy, bo jechać prosto potrafi każdy, ale driftować już nie. Bardzo trudno to opisać, ale drifty teraz bardziej „pływają”, wymagają więcej finezji, podczas gdy w Mario Karcie 8 były raczej przewidywalne. Trzeba przyzwyczaić się do tego, że wejście w drift odbywa się ciut wolniej, z większym skokiem, a kontrola nad nim okazuje się trudniejsza, bo nasza postać jest nieco mniej podatna na zmiany kierunku podczas ślizgania się na zakręcie. Mam też wrażenie, że boost pierwszego poziomu uzyskiwany po udanym drifcie jest nieco mniejszy, więc warto teraz ładować go na maksa, żeby faktycznie poczuć przyspieszenie. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku złotych monet – można ich zebrać maksymalnie 20 w trakcie jednego wyścigu, a ich liczba wpływa na maksymalną prędkość karta. W Mario Karcie 8 po zdobyciu całej puli czuło się wyraźną różnicę, a teraz nawet z 20 monetami na koncie nie mam wrażenia, że jestem zdecydowanie szybszy. Nie da się zatem wypracować sobie w ten sposób przewagi i poczuć się pewnie.

Nowością jest też możliwość ładowania skoku podczas jazdy prosto. Po wciśnięciu i przytrzymaniu przycisków „R” lub „ZR” (odpowiedzialnych za drift) nasza postać zaczyna „ładować” skok, dzięki czemu możemy przeskoczyć nad przeszkodą czy rywalem lub wskoczyć na jakąś poręcz. Skoki są bowiem kierunkowe, więc kiedy już je naładujemy, możemy skakać w górę lub na boki. Przy odrobinie szczęścia możemy też wskoczyć na... ścianę i przez jakiś czas jechać po niej (po kilku sekundach gokart samoczynnie zaczyna opadać).

Mario Kart World, Nintendo, 2025.

Twórcy zdecydowali się też na tradycyjne dla serii przetasowania w zakresie tego, gdzie i po czym możemy jeździć. W porównaniu z Mario Kartem 8 zabrano nam możliwość jazdy antygrawitacyjnej oraz pod wodą i... to chyba dobrze. Nie byłem ich fanem, bo ta pierwsza strasznie wkurzała mnie na ciasnych zakrętach, a druga była ekstremalnie ociężała. W zamian za to w Mario Kart Worldzie dostaliśmy możliwość pływania po powierzchni wody (kart zmienia się w motorówkę) oraz ślizgania się po poręczach i wszelkich krawędziach niczym w serii Tony Hawk’s Pro Skater. No i można teraz wykonywać triki w powietrzu dla jeszcze większego boosta.

Jeśli chodzi o „jazdę” po wodzie, jest to – moim zdaniem – fajne rozwiązanie, odświeżające rozgrywkę i pozwalające na dodatkowe boosty podczas skakania po falach, oraz zdecydowane rozszerzenie pola wyścigu. Pływaniem Mario Kart World przypomniał mi w pewnym stopniu kultową serię Wave Race.

Mario Kart World, Nintendo, 2025.

Ślizganie się po krawędziach to z kolei prawdziwy gamechanger, element rozgrywki, który najlepsi gracze wykorzystają w najbardziej kreatywny sposób do zyskania przewagi. Przede wszystkim owych poręczy czy krawędzi w Mario Kart Worldzie nie jest wcale szczególnie dużo, a ich liczba różni się w zależności od toru. Na niektórych służą do naładowania boosta oraz ominięcia przeszkód na trasie i wtedy korzystanie z nich to troszkę miecz obosieczny, bo jedzie się po nich wolniej, ale można w ten sposób znaleźć jakiś skrót lub dodatkowe przedmioty. Zupełnie inaczej wygląda to na mapach, które wykorzystują system jazdy po poręczach do tworzenia alternatywnych ścieżek. Wtedy zabawa zyskuje zupełnie inny wymiar, bo po wskoczeniu na jakąś linę lub murek zostajemy przeniesieni np. 20 metrów ponad trasę wyścigu i musimy przeskakiwać pomiędzy kolejnymi szynami, żeby w nieskończoność ładować boost i omijać potężne partie toru wijącego się pod nami. Tutaj nagroda jest ogromna, bo w ten sposób można przebić się z końca stawki na jej czoło, unikając przy tym niemal wszystkich „przeszkadzaczy” ze strony rywali. Równocześnie rośnie też ryzyko, bo zdecydowanie łatwiej wtedy wypaść z toru i stracić całą wypracowaną przewagę. Krótko mówiąc – kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana w Mario Kart Worldzie.

Otwarty świat to tylko pretekst do świetnej zabawy

Nintendo od samego początku reklamowało Mario Kart Worlda jako pierwszą część w historii serii rozgrywającą się w otwartym świecie. Cóż, nie do końca. Widzicie, tu nie chodzi o to, że jeździcie sobie po wielkiej mapie jak w Forzy Horizon i od czasu do czasu rozpoczynacie z kimś dynamiczny wyścig. Tutaj otwarty świat i tryb Free Roam są całkowicie opcjonalne.

Oczywiście warto się tym otwartym światem zainteresować. Działa on trochę tak jak Super Mario Odyssey, czyli wskakujemy na mapę pełną znajdziek, sekretów, złotych monet i bonusowych misji (choć bez żadnej fabuły i jednak z mniejszą liczbą aktywności). Mimo że na pierwszy rzut oka wydaje się dość pusty, szybko odkryjecie, że to nie do końca prawda. Twórcy porozrzucali po całym świecie teleporty, ukryte monety oraz małe wyzwania czasowe (tzw. P-Switch Missions). Czuć, że się do nich przyłożyli, bo niektóre fragmenty mapy powstały wyłącznie po to, żeby przejechać po nich podczas tych drobnych misji, a nie wyścigu.

Mario Kart World, Nintendo, 2025.

Tak naprawdę możecie grać w Mario Kart Worlda w zasadzie identycznie jak w poprzednie części – wybierając z menu głównego interesujący Was tryb i jadąc z góry ustaloną trasą w Grand Prix, Knockout Modzie itd. Po prostu nie mogę zrozumieć, czemu Nintendo tak dziwnie zareklamowało ten aspekt w Mario Kart Worldzie, bo z otwartego świata korzysta się w zasadzie non stop, nawet jeśli się o tym nie wie. W końcu to dzięki niemu możliwe są przejazdy z jednego krańca mapy na drugi w Knockout Tourze oraz Grand Prix z trasami dojazdowymi na przestrzeniach pomiędzy kolejnymi regionami.

Największy minus otwartego świata? Mapka jest w zasadzie bezużyteczna i nie ma łatwego sposobu na zlokalizowanie wszystkich P-Switch Missions, więc trzeba się kręcić po dostępnym terenie i samemu ich szukać.

Generalnie ten otwarty świat w Mario Kart Worldzie to raj dla kolekcjonerów naklejek, sekretów i fanów eksploracji. Jeśli to totalnie nie Wasza bajka, zapewne wszystko poza wspominanymi wcześniej misjami ominiecie.

Mario Kart World, Nintendo, 2025.

Customizacji jest mniej, ale jakby więcej

Wiele osób zdziwiło się i zasmuciło decyzją Nintendo, które postanowiło, że nie będzie już można personalizować swoich kartów w taki sposób jak w Mario Karcie 8. To oznacza koniec wybierania kół oraz spadochronów (no w przypadku Mario Kart Worlda bardziej skrzydeł samolotu). Weterani serii wiedzą, czym było to podyktowane. W Mario Karcie 8 dość szybko powstały metabuildy kartów, które były zdecydowanie lepsze od innych, i cała personalizacja stała się generalnie zabawą dla amatorów. Koniec końców na czele wyścigów sieciowych prawie zawsze widziałem Peach czy Yoshiego w jakimś buggy, koniecznie z malutkimi kółkami typu roller do driftu.

W Mario Kart Worldzie musimy wybierać spośród dziesiątek gotowych kartów, które mocno się od siebie różnią pod względem osiągów. Wpływ na ich statystyki mają też, rzecz jasna, postacie, które wybieramy, i tak klasycznie Yoshi zwiększa przyspieszenie każdego karta, a Bowser masę. Powoduje to, że kombinacje są bardzo zróżnicowane i w teorii nie powinno być tak, iż jedna czy dwie będą dominować na resztą. Czy to się faktycznie potwierdzi? Przekonamy się po kilku tygodniach rozgrywek online, choć już widzę, że mniejsze i szybsze postacie łatwiej wysuwają się na czoło wyścigu po starcie, ale te większe, pokroju Bowsera czy Donkey Konga, są wyżej na finiszu.

Mario Kart World, Nintendo, 2025.

Fani zmian kosmetycznych będą na pewno zachwyceni tym, że jedzenie, które można znaleźć w trakcie wyścigu czy w otwartym świecie, transformuje naszą postać w jej alternatywną wersję, np. Yoshi może zostać tenisistą lub kierowcą motocykla. To przyjemny dodatek, bo zwiększa to różnorodność dostępnych postaci i jest moim zdaniem lepszą opcją niż np. 5 kolorów Yoshiego do wyboru.

Moc Switcha 2 została (prawie) dobrze wykorzystana

Końcówkę tej recenzji postanowiłem poświęcić oprawie graficznej i wydajności Mario Kart Worlda na konsoli Nintendo Switch 2, bo to moim zdaniem najmniej ciekawe dla Was aspekty tej gry.

W grafice widać tutaj generacyjny przeskok w kontekście rozdzielczości, jakości torów, szczegółowości podłoża i otoczenia. Kibice na trybunach są teraz w pełni trójwymiarowymi modelami, a nie dwuwymiarową masą. Wprowadzony przez twórców po raz pierwszy w historii serii cykl dnia i nocy dodaje całości głębi, a nowe efekty pogodowe tylko to potęgują. Jestem też dużym fanem nowych animacji, które widać wszędzie – od mimiki postaci, przez „plastyczność” kartów, aż po rozpadające się słupy czy lampy uliczne.

Mario Kart World, Nintendo, 2025.

Jeśli chodzi o wydajność, tutaj w zasadzie nie ma o czym pisać – Mario Kart World działa w sztywnych, niezachwianych 60 klatkach na sekundę niezależnie od tego, co dzieje się na ekranie. W trakcie kilkunastu godzin zabawy nie doświadczyłem ani jednego spadku wydajności podczas wyścigu offline czy online.

PLUSY:
  1. pozytywny chaos za sprawą 24 graczy równocześnie uczestniczących w zabawie;
  2. świetny, odświeżony model jazdy;
  3. fantastyczny i uzależniający Knockout Mode;
  4. kapitalne nowe mechaniki jazdy po poręczach, ścianach i wodzie;
  5. mocno przemyślane nowe tory, które szybko się nie znudzą;
  6. bardzo dobry zestaw postaci do wyboru;
  7. pomysłowe misje poboczne w otwartym świecie;
  8. dobry kod sieciowy – nie ma żadnych problemów z grą online.
MINUSY:
  1. brak customizacji kartów, co może niektórym przeszkadzać;
  2. podzielony ekran dla trzech i czterech graczy nadal w 30 fps;
  3. brak języka polskiego.

Dotyczy to jednak wyłącznie sytuacji, w których grałem solo lub z jedną osobą na podzielonym ekranie. Gdy postanowimy zagrać w trójkę lub czwórkę na jednej konsoli, na jaw wychodzi jedyna oczywista i obiektywna wada Mario Kart Worlda. Gra w trybie podzielonego ekranu dla trzech lub czterech osób działa w 30 klatkach na sekundę (identycznie jak Mario Kart 8). Dla mnie to jednak pewne rozczarowanie, bo zabawa traci wtedy sporo na płynności i responsywności, które są jej cechą rozpoznawczą. Liczyłem na to, że Switch 2 będzie miał tyle mocy, by podołać rozgrywce w 60 fps w trybie wielokrotnie podzielonego ekranu, nawet w niższej rozdzielczości, ale tak się, niestety, nie stało.

Druga opinia

Ocenia Konrad Ratajczak

Mario Kart World to dla mnie zupełnie nowe rozdanie, a jednocześnie dopracowana do perfekcji formuła na dobrą zabawę niezależnie od posiadanych przez gracza umiejętności. Zamiast po raz kolejny powielać schemat odrębnych, zamkniętych torów wyścigowych Nintendo postanowiło spróbować czegoś nowego i zabrać nas w podróż przez bezdroża, nadając tym samym grze niespotykaną dotąd w serii skalę. Wszelkie moje wątpliwości dotyczące większych tras, przejazdów między poszczególnymi torami czy idei otwartego świata zostały szybko rozwiane jeszcze bardziej podkręconym chaosem każdego wyścigu, niewątpliwie będącego efektem podwojenia liczby biorących udział w zabawie graczy. To jeden z tych tytułów, które będą nam towarzyszyć przez cały cykl życia nowej konsoli Nintendo. Jeśli kolejne oferowane przez nią gry ekskluzywne będą cechować się takim samym nastawieniem na bycie źródłem czystej radości, to o przyszłość platformy jestem zupełnie spokojny.

Gwarancja długowieczności

Jak się pewnie domyślacie, Mario Kart World dostarczył mi mnóstwa pozytywnych wrażeń. Nintendo po raz kolejny udało się stworzyć grę, która nie tylko dorównała swojemu poprzednikowi, ale w mojej opinii nawet go przebiła. Już teraz czuję, że w Mario Kart Worldzie „utopię” jeszcze więcej godzin niż w Mario Karcie 8, przede wszystkim w związku z dodaniem trybu Knockout Mode. W zasadzie po raz pierwszy od dawna nie mam też poczucia, że jakiś tor jest wyraźnie słabszy niż reszta. Wiadomo, występuje kilka wybitnych tras, takich jak np. nowy Rainbow Road, który może być najlepszą „tęczową drogą” w historii, ale nie widzę też jakichś wyraźnych outsiderów, w przypadku których po kilkunastu wyścigach powiedziałbym: „No dobra, przejedźmy szybko ten tor – byle do następnego”.

Mario Kart World, Nintendo, 2025.

Myślę, że Nintendo dobrze wybrało tytuł startowy dla Switcha 2, bo Mario Kart World to nie tylko świetna gra, ale też gwarancja długowieczności. Tory szybko się nie znudzą, a otwarty świat jest na tyle duży, że nie poznacie go całego w kilka dni. Kluczowe dla przyszłości będzie jednak moim zdaniem to, czy w perspektywie najbliższych kilku lat dostaniemy dodatkowe trasy w ramach DLC – nie wyobrażam sobie, żeby Mario Kart World poprzestał na 32 torach dostępnych w dniu premiery. Szczególnie że widać, iż twórcy mieli fantastyczne pomysły na nowe miejscówki do ścigania i aż prosi się, żeby dodać ich więcej.

Mikołaj Łaszkiewicz

Mikołaj Łaszkiewicz

W GRYOnline.pl pracuje od maja 2020 roku. Najpierw był newsmanem w dziale technologii, z czasem zaczął udzielać się w grach i publicystyce, a także redagować oraz nadzorować działanie newsroomu technologicznego. Obecnie jest redaktorem naczelnym serwisu Futurebeat.pl. Wcześniej swoimi przemyśleniami na temat gier wideo dzielił się m.in. na różnych grupach tematycznych. Z wykształcenia prawnik. Gra na wszystkim i we wszystko, co widać czasem w recenzjach. Jego ulubioną konsolą jest Nintendo 3DS, co roku gra w nową część serii FIFA i stara się poszerzać gamingowe horyzonty. Uwielbia szeroko pojęty sprzęt komputerowy i rozkręca wszystko, co wpadnie mu w ręce.

więcej

Recenzja gry F1 25. Porzucenie generacji nie przyniosło rewolucji, ale ilość zmian zaskakuje
Recenzja gry F1 25. Porzucenie generacji nie przyniosło rewolucji, ale ilość zmian zaskakuje

Recenzja gry

F1 25 naprawia wiele błędów swojej poprzedniczki i dodaje do tego sporo zawartości. Porzucenie zeszłej generacji nie jest jednak aż tak widoczne i na prawdziwą rewolucję pewnie musimy poczekać do przyszłego roku - ale ilość zmian na lepsze zaskakuje.

Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo

Recenzja gry

Wersja demo Test Drive Unlimited: Solar Crown gotowała nas na najgorsze. Z ulgą donoszę, że najgorsze nie nastąpiło. I choć TDU ma wielkie problemy, broni się na tyle, by rozpatrzeć go jako odświeżającą odskocznię od Forzy Horizon… za rok, może dwa.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.