Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 września 2007, 12:45

autor: Kamil Szarek

Obscure II - recenzja gry

Obscure II to w istocie Obscure 2.0 – nowa historia będąca kontynuacją poprzedniej, trochę dłuższa, trochę lepsza pod pewnymi względami (choć pod pewnymi gorsza!), trochę poprawiona.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Na początek będzie filmowo. Pamiętacie taką komedię jak House of Wax czy też, po naszemu, Dom Woskowych Ciał? No jasne, że pamiętacie. A dla tych, którzy jeszcze nie kojarzą: Paris Hilton. Teraz już powinni kojarzyć. A pamiętacie Texas Chainsaw Massacre (od razu zaznaczam, że chodzi mi o wersję z roku 2003) czy też... wszyscy wiedzą, jak to idzie po naszemu, więc daruję. Myślę, że pamiętacie. Jeśli oglądaliście oba filmy, grając w Obscure II doznacie czegoś co funkcjonuje pod nazwą deja vu. Na szczęście to, co serwują nam panowie z Hydravision, jest odrobinę ciekawsze (choć o to nietrudno, hehe) od wyżej wymienionych obrazów, lecz nie da się ukryć, jest to gra w 95% dla fanów pierwszej części.

Jedną z cech, którą bohaterowie gry odziedziczyli po tych z Domu... jest, wybaczcie mało wyszukane określenie, głupota. Ale takie prawo młodości. Bo trzeba wam wiedzieć, że pierwsze skrzypce w Obscure II gra młodzież z miasteczka Fallcreek, całkiem nieprzypadkowo położonego niedaleko Leafmore High, gdzie rozgrywały się wydarzenia z pierwszej części gry. Tajemnicze kwiaty, które pojawiły się w okolicy, uchodzą na studenckim kampusie za świetny narkotyk. Przekonują się o tym także bohaterowie gry. Problem w tym, że kwiaty kryją w sobie więcej tajemnic, o czym nasza ekipa dowiaduje się na imprezie zorganizowanej z okazji dwusetnej rocznicy powstania bractwa Delta Teta Gamma (tak, to te greckie litery). I mniej więcej w tym miejscu zaczyna się survival. (Czy horror, to bym się sprzeczał.) Gra pożyczyła też coś ze wspomnianej Teksańskiej Masakry..., ale nie powiem co. :-)

Wielki brat (a raczej siostra) patrzy.

Niestety, fabuła nie przypadła mi do gustu. Fakt, od tradycyjnych slasherów wolę raczej horrory psychologiczne, ale to nie usprawiedliwia braku pomysłu twórców na sensowne poprowadzenie historii. By nie zaspojlerować, rzucę tylko kilka słów: patos, heroizm, śmierć, spisek, zdrada i – a jakże – love story w tle. No i fajnie, wszystko to co trzeba, tyle że całkowicie przewidywalne i bezpłciowe. Kolejna postać ginie, a ja siedzę przed tym komputerem, wcale się tym nie przejmuję i mam wrażenie, że wiem co będzie dalej. Klimatu nie stwierdzono. No, oprócz śladowych ilości na początku gry, gdy jesteśmy w akademiku i chwil, w których twórcy kpią sobie z typowej amerykańskiej młodzieży. To smutne, że gra nie spełnia swoich założeń. Miał być horror, a nie ma. Co prawda można czasem podskoczyć na krześle, ale tylko przy nagłym, głośnym BANG po dłuższej pauzie (myślę, że wiecie o czym mówię). A to niestety żadna sztuka.

Świat gry przemierzamy we dwójkę. Postacie są zazwyczaj narzucone odgórnie; czasami możemy je sobie wybrać, ale to trochę iluzja, gdyż, dajmy na to, za rogiem są drzwi, które może otworzyć pan specjalista od zamków, a nieco dalej półka, na którą podciągnie się tylko pan zwinny. W związku z powyższym znika złudzenie nieliniowości – gra jest całkowicie liniowa, co najwyżej można nie odkryć wszystkich bonusów (a wszystkie bonusy = 1, chyba że coś przeoczyłem). Z drugiej strony, indywidualne umiejętności poszczególnych postaci odgrywają w Obscure II znacznie większą rolę niż w pierwowzorze, co można z kolei zaliczyć na plus. Wykorzystywanie unikalnych zdolności członków drużyny polega na rozwiązywaniu prostych, aczkolwiek fajnych mini-gierek. Ale nadal czegoś tu brakuje, potencjał nie jest do końca wykorzystany... Może w trzeciej części? ;-)

Sama rozgrywka bardzo przypomina pierwszą część (fani znowu będą uradowani), tzn. idziemy, zabijamy przeciwnika, idziemy dalej, rozwiązujemy zagadkę, ewentualnie używamy specjalnej zdolności naszej postaci i znowu idziemy. Co do zagadek, są one dość proste, choć zdarzają się trudniejsze przypadki. Ot, wyważone w sam raz. Co do przeciwników, są to zmutowani studenci tudzież rozmaite inne poczwary. Podobnie jak w pierwszej części gry, twórcy poradzili sobie z nimi całkiem nieźle, kreując miejscami naprawdę ohydne bestie (widać nawiązania do poprzedniej części).

Jolka?

Pisząc o wrogach nie można nie wspomnieć o walce z nimi, a ta niestety już nie wygląda tak różowo. Pomimo całkiem sporego asortymentu narzędzi zniszczenia (w nim m.in. takie rarytasy jak kij baseballowy nabijany gwoździami, uberlatarka czy piła mechaniczna na baterie ;-) ), każda walka wygląda prawie tak samo, zmienny jest tylko czas pokonania przeciwnika, w zależności od siły broni, którą dysponujesz. Ale widać, takie wymogi PS2, bo trzeba wam wiedzieć, że Obscure II w każdym calu pachnie tą konsolą. W trakcie walki gra sama wybiera nam przeciwnika, a nasza rola ogranicza się wyłącznie do rytmicznego uderzania w klawisz odpowiedzialny za strzał. Samoczynne dobieranie przeciwników do ataku jest zresztą chwilami zaletą, gdyż kamera nie zawsze się spisuje. W trakcie przemierzania kolejnych pomieszczeń widok jest dobierany automatycznie i możemy go skorygować za pomocą myszki (obsługa myszy to novum w serii), lecz podczas walki kamera ustawia się sama bez możliwości jakiejkolwiek poprawy i nie zawsze jest to dobre ustawienie. Co do walk z bossami, których są bodajże cztery... również nie należą do spektakularnych; co więcej, każda kolejna (oprócz jednej) wygląda na trochę bardziej złożoną wersję poprzedniej. Trochę. Zapamiętajcie to słowo, jeszcze się w tej recenzji pojawi.

Tak samo jak w pierwszej części, w każdej chwili przyłączyć się może do nas drugi gracz i przejąć kontrolę nad drugą z postaci. W wersji na PC wymaga to dodatkowego kontrolera i działa całkiem dobrze, wszak zawsze we dwójkę raźniej, zwłaszcza gdy Sztuczna Inteligencja nie jest najwyższych lotów (potrafi zmarnować cenną amunicję na najprostszych przeciwników).

Interfejs gry został nieco zmodyfikowany – mamy szybszy dostęp do broni, a przeglądanie przedmiotów jest wygodniejsze dzięki obsłudze myszki. Wciąż nie jest to ideał, ale jest lepiej. Grę nadal możemy zapisywać tylko w wybranych momentach, poprzez dotknięcie tajemniczych kwiatów. Na szczęście ich rozmieszczenie jest optymalne. Zawieść się mogą osoby spodziewające się rozmaitych bonusów do odblokowania po ukończeniu gry – jak już wspominałem, bonus jest tylko jeden, nie to co w poprzedniej części. Swoją drogą, wiele osób swego czasu narzekało, iż Obscure jest stanowczo za krótkie. Obscure II jest trochę dłuższe. :-)

Interakcja z otoczeniem występuje w śladowych ilościach. Mimo szczegółowej konstrukcji poszczególnych lokacji, jedyne przedmioty, z którymi możemy cokolwiek zrobić (czytaj: zniszczyć) to skrzynie, krzesła i szyby. A, no i automaty z napojami. Od biedy można by jeszcze wymienić dwa fragmenty ścian, które w trakcie gry musimy wysadzić by przejść dalej. Czasem też trzeba coś przesunąć. Nie spodziewajcie się jednak fizyki ani efektownych kolizji obiektów. Mam wrażenie, że pod tym względem twórcy Obscure cofnęli się o krok. W pierwszej części, gdy, dajmy na to, ściana oberwała kijem baseballowym, dostaliśmy dźwięk uderzenia, a machnięcie nie było pełne. Tu nie ma nic takiego; tylko odgłos przecinanego szybko powietrza i widok kija zatopionego w ścianie. Nie wymagam od każdej gry, żeby wykorzystywała Havok czy inny PhysX, ale dlaczego to było i zniknęło? Nie rozumiem. Swoją drogą, to nie jedyna rzecz, którą wycięto. Nie ma też m.in. możliwości wydawania poleceń towarzyszom.

Oryginalna fryzura.

Odnośnie oprawy graficznej... Cóż, takie rzeczy to ja widziałem na PC już jakieś 3 lata temu. Tak, Obscure II wygląda tylko trochę lepiej od swego poprzednika. Ponownie, najlepiej wypadają postacie (czy tylko ja mam wrażenie, że stringi Amy wyglądają tak samo jak stringi Ashley z pierwszej części gry?), choć wciąż nie nauczyły się ruszać ustami, gdy mówią. A reszta? Jako osobie, która przedkłada większość elementów gry ponad grafikę, najprościej będzie mi powiedzieć, że gracze na dzień dzisiejszy są przyzwyczajeni do znacznie wyższego poziomu oprawy wizualnej. Co ciekawe, Obscure II z niewiadomych powodów nie działa w tak wysokich rozdzielczościach jak Obscure (!). Oczywiście brak zapierających dech w piersiach (uch) fajerwerków i innych bajerów odbija się na wymaganiach sprzętowych, co jest zaletą. W Obscure II możecie zagrać na sprzęcie, którego próżno dziś szukać w sklepach. :-)

Oprawa dźwiękowa natomiast jest jedynym elementem, który autentycznie mi się w grze podobał, od początku do końca. Ale czy mogło być inaczej, gdy do produkcji ścieżki dźwiękowej angażuje się elitę w postaci Bostońskiej Orkiestry Symfonicznej i Paryskiej Opery Narodowej (a ściślej mówiąc, jej dziecięcego chóru)? Smyczki i chórki pojawiają się dokładnie wtedy, kiedy trzeba i próbują nieco ratować sytuację. I nawet trochę wychodzi! Muszę też wspomnieć o świetnym temacie muzycznym z menu głównego, którego fragmenty towarzyszą nam w trakcie całej podróży. Aktorzy odgrywający główne role wykonali swoje zadanie poprawnie.

Na koniec tradycyjnie przydałoby się kilka słów podsumowania. Otóż po kilkunastu godzinach spędzonych z Obscure II mam nieodparte wrażenie, że ten sequel powstał tylko dla ściągnięcia kasy (lub, w łagodniejszej wersji, zaspokojenia głodu) fanów pierwszej części gry. Twórcy nie pokusili się o żadne znaczące zmiany! Obscure II to w istocie Obscure 2.0 – nowa historia będąca kontynuacją poprzedniej, trochę dłuższa, trochę lepsza pod pewnymi względami (choć pod pewnymi gorsza!), trochę poprawiona. Trochę. Trochę to trochę za mało, by zadowolić graczy w 2007 roku. Co innego, gdyby gra powstała zaraz po wydaniu pierwszej części... A tak, tylko dla fanów serii, ewentualnie gatunku.

Kamil „Draxer” Szarek

PLUSY:

  • muzyka;
  • kilka poprawek w stosunku do poprzedniej części.

MINUSY:

  • wtórność;
  • oprawa graficzna;
  • wciąż za krótka.
Obscure II - recenzja gry
Obscure II - recenzja gry

Recenzja gry

Obscure II to w istocie Obscure 2.0 – nowa historia będąca kontynuacją poprzedniej, trochę dłuższa, trochę lepsza pod pewnymi względami (choć pod pewnymi gorsza!), trochę poprawiona.

Recenzja gry Indika - ta gra ma drugie, trzecie i czwarte dno refleksji nad religią i posłuszeństwem
Recenzja gry Indika - ta gra ma drugie, trzecie i czwarte dno refleksji nad religią i posłuszeństwem

Recenzja gry

Indika od rosyjskich twórców ze studia Odd Meter na pierwszy rzut oka wydaje się chaotycznym zlepkiem nieprzystających do siebie elementów. Zapewniam was jednak, że w tym szaleństwie jest metoda.

Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.