Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 12 maja 2009, 07:53

autor: Krzysztof Gonciarz

Fallout 3: Broken Steel - recenzja gry

Trzeci dodatek do Fallouta 3 to przede wszystkim upragnione podwyższenie limitu doświadczenia i możliwość dalszej zabawy po ukończeniu gry. Ale czy opłaca się go kupić?

Recenzja powstała na bazie wersji X360. Dotyczy również wersji PS3

Todd Howard, główny projektant Fallouta 3, zapytany w jednym z wywiadów o lekcję wyniesioną z tej gry, odparł bez wahania – nie można wprowadzać limitu doświadczenia w RPG. Pozornie trudno się z nim nie zgodzić, ale problem nie tkwi przecież w samym limicie. Fallout 3 był po prostu słabo zbalansowany: 20 poziom osiągało się zbyt szybko i gra robiła się wtedy zbyt łatwa. Bethesda w końcu próbuje skorygować ten błąd, wypuszczając na rynek trzeci pakiet DLC do zeszłorocznego hitu, pt. Broken Steel. Wniosek? Jeśli jeszcze nie kupiliście żadnego DLC do Fallouta – zacznijcie od tego.

Nowa jednostka Enklawy – Hellfire Trooper – wyposażona w ulepszonymiotacz ognia.

Broken Steel to scenariusz, w skład którego wchodzą 3 dość rozbudowane misje główne, kilka pobocznych, a także pewna liczba dodatków i zmian w świecie gry. Miło jest usłyszeć np. nowe audycje w Galaxy News Radio, bo chyba wszyscy mają już dość ostrzeżenia o bandytach czy informacji o drzewach rosnących na północy. Akcja dodatku toczy się po zakończeniu wątku fabularnego podstawki Fallouta 3. Epilog zaczyna się trochę dziwnie, ale nie ma się co czepiać – grunt, że możemy grać dalej. Po upływie 2 tygodni od wydarzeń wieńczących grę budzimy się z powrotem w Cytadeli, gdzie Bractwo Stali przeorganizowuje swe szyki, by pozbyć się niedobitków Enklawy. Nasz bohater oczywiście odegra w tej operacji kluczową rolę, ba, w pojedynkę rozniesie w pył wszystko, co pozostało po dystopijnych rządach prezydenta Edena.

Trzy główne misje, które stanowią trzon Broken Steel, budzą dość skrajne odczucia. Pierwsze dwie pozostawiły mnie z mocnym niesmakiem (są zupełnie szablonowe), trzecia za to zachwyciła. Dodatek rozkręca się powoli, stopniowo śrubując poziom trudności i wprowadzając nowe typy uber-przeciwników. Po kolei poznajemy nowe „modele” skorpionów, mutantów, ghuli i piechurów Enklawy – wszystkie w podobnym stopniu hardkorowe i trudne, nawet dla dobrze zbudowanych postaci. Im dalej w las, tym więcej nuklearnych grzybów: końcówka dodatku to zdecydowanie najtrudniejszy poziom całego świata Fallouta 3. Zepchnięta do defensywy Enklawa rzuca przeciwko nam wszystko, co ma – coraz lepiej uzbrojonych żołnierzy, oddziały specjalne, wieżyczki, w ostateczności nawet słabo wyposażonych naukowców. Choć panuje tu zdecydowana przewaga walki nad fabułą, nie razi to tak jak w przypadku Operation Anchorage. Różnica tkwi chyba właśnie w poziomie trudności, który jest godnym zwieńczeniem kilkudziesięciu godzin zabawy na Stołecznych Pustkowiach.

Zniesienie limitu doświadczenia i umożliwienie zabawy po ukończeniu głównego wątku to bardzo ważne aspekty Broken Steel. Ich obecność cieszy, ale i rodzi moralny niepokój. Czemu musimy za takie rzeczy dodatkowo płacić? A jeśli już, to czemu wprowadzono je dopiero w ostatnim dodatku, a nie w pierwszym? Najwierniejsi fani gry zostają, niestety, trochę na lodzie. Jeśli ukończyliśmy już naszą postacią wszystkie ważne (tj. obecne w dzienniku) misje poboczne, całe nadmiarowe doświadczenie poszło z dymem. I nie ma szans, żebyśmy dobili do 30 poziomu bez grindowania skorpionów czy innych brahminów, w rozszerzeniu nie ma po prostu zbyt dużo do zrobienia. Mnie udało się dobić do 24 poziomu i na tym poprzestanę – 60 punktów Gamescore spisanych na straty. Uznajmy jednak, że to wszystko nisza i że mniej radykalny gracz i tak ma sporo powodów do radochy. Najbardziej liczy się fakt, że do 30 poziomu dojść jest trudno – czyli prawie tak, jakby tego limitu nie było.

Czy Broken Steel jest pożegnaniem ze Stołecznymi Pustkowiami? Bethesda milczy na temat kolejnych rozszerzeń, trudno więc prorokować. Na pewno jest to najbardziej wart kupna dodatek z całej trójki, godny polecenia fanom i wszystkim tym, którzy po podstawce czuli niedosyt. Jeśli nie masz jeszcze żadnego rozszerzenia do Fallouta 3, rozważ zakup Broken Steel, a potem dopiero myśl dalej. Do zobaczenia w New Vegas?

Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

PLUSY:

  • podniesienie limitu doświadczenia do wystarczającego poziomu;
  • możliwość dalszej gry po ukończeniu głównego wątki i dodatku;
  • wysoki poziom trudności;
  • stosunkowo długi czas rozgrywki (nawet do 7 godzin);
  • nowe audycje radiowe, przedmioty, NPC.

MINUSY:

  • brak nowej stylistyki otoczeń;
  • misje z podstawki były mimo wszystko ciekawsze.
Fallout 3: Broken Steel - recenzja gry
Fallout 3: Broken Steel - recenzja gry

Recenzja gry

Trzeci dodatek do Fallouta 3 to przede wszystkim upragnione podwyższenie limitu doświadczenia i możliwość dalszej zabawy po ukończeniu gry. Ale czy opłaca się go kupić?

Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes - recenzja gry. Legenda wróciła, ale strzyka ją w kościach
Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes - recenzja gry. Legenda wróciła, ale strzyka ją w kościach

Recenzja gry

Duchowy spadkobierca serii Suikoden robi wszystko, by ożywić wspomnienia sprzed kilku dekad. Jest przy tym tak konsekwentny, że kontakt z nim wymaga zaakceptowania wielu archaizmów i rozwiązań rozwiniętych później przez licznych konkurentów.

No Rest for the Wicked - recenzja gry we wczesnym dostępie. Czeka nas hit, o ile twórcy faktycznie dopracują grę
No Rest for the Wicked - recenzja gry we wczesnym dostępie. Czeka nas hit, o ile twórcy faktycznie dopracują grę

Recenzja gry

Dla Diablo i Dark Souls można znaleźć jakiś wspólny mianownik. Twórcy No Rest for the Wicked nie podjęli tej próby pierwsi, ale robią to najzgrabniej. Jeśli podczas trwania wczesnego dostępu poprawią grę, czeka nas znakomite action RPG.