Gwiazda szeryfa wciąż błyszczy. Hearthstone to wciąż as wśród karcianek
- Krajobraz po Galakrondzie – Hearthstone wciąż rządzi twardą ręką
- Pielgrzym o ciężkim charakterze
- Smocze skrzydła – broń zakazana na Dzikim Zachodzie
- Gwiazda szeryfa wciąż błyszczy
Gwiazda szeryfa wciąż błyszczy
Po wszystkich zmianach, jakie zaszły w Hearhstone ciężko wskazać karciankę, która mogłaby zagrozić pozycji Blizzarda na tym polu. Wielu próbowało, wielu spróbuje. Czy im się uda? Może kiedyś. Teraz – na pewno nie. Nawet pomimo wszystkich wad gry. Cóż, kapryśne RNG sprawia, że rozgrywka w Hearthstone staje się dzika, nieprzewidywalna. Chwilami wręcz romantyczna, niczym rozgrywki pokerowe. Wiecie, z czasów, nim genialne, programistyczne upiory z Doliny Krzemowej wyparły dawne, ekscentryczne gwiazdy. Nawet najlepsza talia potrafi się wypierniczyć, co daje szansę każdemu.
Hearthstone zwyczajnie wzbudza emocje. Historia jest snuta nie tylko w grze, ale i naokoło niej, przy wszystkich dobrych i złych zjawiskach. Tak potężną narrację ciężko pokonać. A smoki i Galakrond? Ilość przegiętych kart przechodzi ludzkie pojęcie. Chore kombinacje zadające w jednej turze mnóstwo obrażeń. Potężne potwory zalewające planszę całą chmarą stronników (moje nowe ulubione zagranie). Sytuacja potrafi się zmienić po wrzuceniu na stół jednej karty. Trochę jak w życiu. I zupełnie jak w Azeroth.
Blizzard po wydaniu Wejścia Smoków zdążył wypuścić dwie łatki osłabiające najwredniejsze talie, ale na miejsce jednej przepotężnej bestii przychodzi inna. Zazwyczaj o smoczym pysku. To, jak często miałem ochotę cisnąć tą grą w kąt przy akompaniamencie wyszukanych wiązanek, przechodzi ludzkie pojęcie. Przy Hearthstone dawno się tak dobrze nie bawiłem.
O AUTORZE
Ilekroć myślę o dramatycznych zagrywkach w Hearthstone, słyszę w głowie zawodzące Ragtime Budki Suflera. Chodziło o skojarzenie z potężną, nieobecną w Standardzie kartą Ragnarosa, Władcy ognia. Przy odrobinie działania – moc tego bydlaka działała losowo – potrafił obrócić sytuację w walce na naszą korzyść. Dawno temu zaraził mnie tym przyjaciel – jeden z tych, od których uczyłem się grać w Hearthstone. Kilkakrotnie odpuszczałem, a potem wracałem do Hearthstone – bo akurat chciałem pograć ze znajomym albo pojawił się interesujący, promieniujący energią dodatek. Ostatnio zaczęło się od chwytliwej melodyjki w Rozróbie Rastakhana – i tak już zostałem. A to grubo ponad rok.
Chcesz ze mną pogadać o tym artykule, Hearthstone albo innych zjawiskach growych i filmowych? Zapraszam na mój fanpage.

