Lord Gaben, zbawca konsolowców. Valve może zrobić to, czego nie potrafiło Sony i Microsoft - uratować konsole
- Smutny krajobraz kanapowego grania
- Jeszcze smutniejsze perspektywy na przyszłość
- Lord Gaben, zbawca konsolowców
- Nowa konsolowa wojna
Lord Gaben, zbawca konsolowców
Chyba że lukę wypełni ktoś nowy. I tutaj moje nadzieje kierują się w stronę Steam Machine. Pierwsza próba wejścia Valve na rynek konsolowy była nieudana, ale była to próba podjęta w zupełnie innych realiach. W 2015 roku, gdy debiutowało pierwsze Steam Machine, PS4 i Xbox One trzymały się mocno. Wtedy jeszcze istniały prawdziwe exclusive’y – a akurat w tamtym roku obie firmy wytoczyły naprawdę mocne działa. Sony dało graczom Bloodborne’a, Until Dawn, The Order: 1886, trylogię remasterów Uncharted. Xbox One nęcił Forzą Motorsport 6, Rise of the Tomb Raider (pamiętajcie że to był początkowo tytuł na wyłączność Xboksa?), Halo 5 i remasterem Gears of War. Steam Machine ze swoim mocno wybiórczym wsparciem dla steamowej biblioteki, składającej się głównie z dużych tytułów multiplatformowych i indyków na wyłączność, nie miał czym nawiązać równej walki – nawet jeśli 2015 był akurat rokiem naprawdę świetnych gier multiplatformowych, takich jak Wiedźmin 3 czy Metal Gear Solid V.
Valve popełniło również szereg błędów technicznych. Oprogramowanie Steam Machine okazało się niewystarczająco dopracowane na start projektu, do tego twórcy Half-Life’a sami sobie zrobili konkurencję w postaci znacznie tańszego, pozwalającego na streamowanie zawartości z komputera na urządzenie mobilne albo telewizor Steam Linka. Pomysł, aby nie oferować pojedynczego urządzenia, ale szereg różnych sprzętów tworzonych przez zewnętrzne firmy pod jedną marką Steam Machine również nie każdego do siebie przekonywał, wywołując spore zamieszanie i niezrozumienie wśród odbiorców. Ostatecznie sam Gabe uznał, że pierwszy Steam Machine był nieudany:
Sprzęt, który wypuściliśmy był wtedy naprawdę niedorobiony. Myślałem sobie, że dobrze wiem, dokąd zmierzamy, a to jest punkt na naszej drodze do celu. Ale ludzie zareagowali na to – „Okej, ale chcesz, żebyśmy płacili ci za przywilej bycia na twojej roadmapie, nie jesteśmy pewni jaki mamy w tym interes”.
Dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Konkurencja jest słaba. Microsoft praktycznie wypisał się z gry, a Sony spoczęło na laurach. Na dodatek Japończycy, nie widząc w Valve i pecetach jakiejkolwiek konkurencji, oddali przez ostatnie kilka lat swoją najsilniejszą kartę atutową – swoje gry na wyłączność. Wchodzący ponownie na rynek konsol Steam nie dysponuje już wyłącznie grami stricte pecetowymi – ma też w swoim arsenale tytuły Xboksa i PlayStation. Valve wyciągnęło wnioski – zarówno z poprzedniej porażki, jak i z sukcesu Steam Decka. Tym razem nie bawi się w różne konfiguracje sprzętowe, ale stawia na jedną, własną. Tym razem ma też dopracowany system operacyjny i przetestowane na Decku rozwiązanie łączące ekosystem różnych urządzeń w jedną całość.


