- Husaria, Obcy kontra Predator i inne easter eggi w League of Legends
- Kha'Zix vs Rengar jak Obcy kontra Predator
- Żabka samobójca
- 50 twarzy doktora Jekylla
- Okulary przeciwsłoneczne lekiem na całe zło
Żabka samobójca

Dobra, nie wszystkie smaczki, nawiązania i easter eggi w tej grze należą do sympatycznych i przyjemnych. Riot tu i tam przemyca wyjątkowo wisielcze żarty – ma zresztą do dyspozycji całą krainę ożywieńców, Shadow Isles, wiszącą nad resztą Runeterry jak kat nad dobrą duszą. Ale czasem deweloperzy idą w skrajny nihilizm i gorycz. Wczytajcie się w niektóre odświeżone historie bohaterów. Albo przyjrzyjcie się pewnej żabce, która spokojnie skacze po arenie, blisko bazy.
Ewidentnie chce być zostawiona w spokoju. No, miejsce zamieszkania wybrała sobie niefortunne, ale takie jej prawo. Jeśli po prostu przejdziemy koło płaza, nic złego się nie wydarzy. Ale jeśli najdzie nas na natarczywe podziwianie przyrody i podążymy za żabką, to ta się zestresuje, przerazi i skoczy w dziurę, która znajduje się prawdopodobnie dosyć wysoko nad ziemią. A mogliśmy się po prostu skupić na standardowym wybijaniu oponentów…
Ninja pracują sami

Możemy się śmiać z ninja w komiksach czy filmach (chyba że chodzi o Żółwie Ninja – to akurat poważna sprawa!), że to taka „tokenowa” armia, kiedy kończą się orkowie, naziści i zombie, ale kiedyś budzili respekt. I to właśnie takich wojowników pokazuje League of Legends. Zwinnych, szybkich, zabójczo skutecznych (oraz wkurzających i traumatyzujących, jeśli jakiś klasyczny wojownik z „topa” walczył z Kennenem). Do szacownego grona zaliczają się Zed, Shen, Akali, Kennen.
I, tak jak to utrwalono w popkulturowym wizerunku tych wyszkolonych mistrzów walki oraz zabójców – większość z nich to samotne wilki. Podkreśla to otoczka fabularna League of Legends, ale nie tylko. Riot Games zadbało też o zakorzeniony w mechanice smaczek. Jeśli w Waszej drużynie znajdzie się więcej niż jeden z wymienionych ninja (niektóre składy z takim stężeniem skrytobójców mają nawet sens), to dostaje małą, malutką karę – wszyscy spośród nich startują z jednym punktem życia mniej za każdego dodatkowego ninja w składzie (nie licząc siebie).
Niby nic, śmiech. Ale wiecie… nie takie pojedynki wygrywało się, zostając z jednym „hapekiem”.
